niedziela, 5 kwietnia 2015

5 faktów, do których nie przyzna się blogerka modowa...

źródło: znalezione w sieci

Nie powinno się zdradzać sekretów grupy, do której się należy - niezależnie, czy ta grupa liczy cztery osoby, czy też cztery - tysiące. Teoretycznie.
Jednak... Praktycznie - przy bardzo licznej ilości członków, tajemnice przestają być tajemnicami, a pewne rzeczy wychodzą na światło dzienne i stają się powszechnie wiadome, choć niekoniecznie są powodem do dumy. Zwłaszcza w przypadku blogerek modowych, jakże obecnie licznych!
Oto małe grzeszki, fakty niekoniecznie wygodne, o których nie każdy chce mówić głośno. I nie każdy się do nich przyznaje. A są dość częste, choć wyraźnie należy zaznaczyć, że nie dotyczą  wszystkich!

1. Wypożyczanie ubrań.
Od kogoś lub ze sklepów. Nigdy tego nie zrozumiem, a wiem, że praktyka częsta.
I nie czepiam się sytuacji, gdy to się zdarza sporadycznie, bo sama niedawno paradowałam w płaszczu Nabila. Nie każdy musi mieć szafę pełną ubrań, zwłaszcza na określoną okazję, typu suknia balowa, czy charakterystycznych dodatków...
Ale..
Ostatnio przeczytałam na blogu Mar historyjkę o zakupie swetra Zara. Była bardzo zdziwiona, że taka dobra w gatunku perełka (mocno przeceniona) się uchowała. Na co odpowiedziała jej sprzedawczyni , iż jest sobota to pewnie zwroty blogerek, one zawsze wtedy ubrania oddają...
I powiem szczerze, nie wiem co sądzić. Bo nie lubię oceniać, niech każdy prowadzi blog po swojemu. Ale z drugiej strony nie rozumiem też sensu pożyczania ubrań "od ludzi" czy też kupowanie by sfotografować i oddać. Rozumiem, że można wtedy stworzyć przepiękne zestawy i tak kombinować do woli i nieskończoną ilość czasu, tyle, że potem danej osoby w takim ubraniu na żywo nie zobaczysz... I na blogu super cudnie, na ulicy zwykły strój "z szafy"...A autentyczność to coś, co bardzo cenię. Chyba cała sztuka tkwi w tym, by pokazywać swój styl dysponując własnymi środkami?

2. Przebrana, nie ubrana! 
Powiązane z punktem poprzednim, bo dotyczy sytuacji, kiedy robimy zestaw i fotki "pod publiczkę". Bo tak jest modnie, bo to się podoba odbiorcom, bo tak się noszą znane blogerki... Ale na żywo dana osoba by się tak nie ubrała, bo inny styl preferuje, czy też jest zbyt ekstrawagancko, ludzie się oglądają. Dlatego też ubrania kupuje, fotografuje i oddaje - po co inwestować w coś, czego i tak się nie założy. Po prostu - przebrana a nie ubrana... To często widać, nawet na zdjęciach.
I nie należy mylić sytuacji robienia sesji i przebierania się w coś innego, bo np. potem idziemy na siłownię. Rzadko da się zrobić zdjęcia zestawu w warunkach rzeczywistych. Przeważnie robi się wtedy, kiedy pasuje fotografowi. My focimy głównie w weekendy, czy po pracy. I czasem się przebieram, jednak zawsze ciuchy są moje, a dany set to coś, co już kiedyś miałam na sobie lub też wkrótce założę. I dobrze się w tym czuję!

3. Ale z second-handu?
Nadal nie rozumiem, czemu to temat wstydliwy, ale dla dużej liczby osób tak jest. Jakby kupowanie w Zarze czy H&M czyniło nas lepszymi, zaś owe przybytki rzeczy z "drugiej ręki" piętnowały jako... No właśnie, kogo? Biedniejszych, gorszych, mniej stylowych? Owszem, jest masa blogerek, które się wręcz szczycą perełkami upolowanymi w lumpeksach, ale są i takie, które się do tego nie przyznają. Lepiej stwierdzić, że "to stare, leżało w szafie u mnie/siostry/mamy". Nie wiem, od czego ten wstyd jest zależny, być może to presja dzisiejszego świata, gdzie każdy musi być "idealny", mieć apartament, pracę marzeń i wypasiony samochód, a ciuchy tylko od projektantów. A media tylko podkręcają atmosferę... Być może przyznanie się "tak, kupiłam w sh" to jak przyznanie "wiesz, nie stać mnie by kupić w salonie", czyli jestem gorsza?
Kurde, mnie często na zwykłą Zarę nie stać, bo rachunki się same nie zapłacą a i na wyjazdy tegoroczne odłożyć trzeba więc odwieszam bluzkę za 200 zł choć całkiem ładna... I żyję, a do Zary chodzę na wyprzedaże :) A second - handy (o czym już pisałam) uwielbiam!

4. Blogerki noszą podróbki!
Kto mnie zna ten wie, że temat ten wywołuje u mnie wręcz drgawki... Mówię oczywiście o świadomym kupowaniu ubrań i dodatków, które są "bardzo markowe", a jakże...
I nie trafia do mnie argumentacja, którą gdzieś przeczytałam i już kiedyś przytaczałam - "nie stać mnie na torebkę LV za kilka tysięcy to kupię na Allegro za 200 zł jest prawie identyczna". No właśnie to prawie robi wielką różnicę... A jeśli Cię nie stać na oryginał to po co udawać, że tak jest, Victorią Beckham przez to i tak nie będziesz!
I potem pojawia się takie cudo w postach, oczywiście podpisane jako Michael Kors czy inna znana marka, gdy widać, że dopiero co pracowite chińskie rączki skończyły to kleić/szyć, inna czcionka logo, albo też takowy model po prostu nie istnieje... Skoro świadomie kupujesz podróbkę, czemu się do tego nie przyznajesz?
Wybaczcie, dla mnie to po prostu wstyd.

5. Nie interesuje mnie moda...
Na koniec, z grubej rury! Wydaje się, że ktoś prowadzący bloga o modzie powinien mieć choć podstawowe pojęcie o tym, jakie fasony są na czasie, czy kto to Valentino Garavani. A jednak... Słynne są już historie, o tym, że według niektórych Elie Saab to kobieta, a Proenza Schouler to w ogóle wybitną projektantką jest... I wychodzi szydło z worka, bo takie wypowiedzi na publicznych forach czy w blogowych postach tylko ukazują poziom wiedzy ludzi, którzy chcieliby uchodzić za ekspertów, a modą tak naprawdę nie interesują się wcale lub w minimalnym stopniu na zasadzie "znam Zarę i H&M". Trochę słabo... I nie mówię, że każdy bloger musi być "obryty" we wszystkich nowinkach, światowych markach i projektantach, ale jednak będąc w branży, chcąc nie chcąc, pewną wiedzę wypadałoby mieć. I kontynuując - będąc na eventach modowych, oglądać kolekcje, a nie klikać w telefon, rozmawiać ze znajomymi i robić wszystko, tylko nie patrzeć na prezentowane stroje. Przyjść, żeby się tylko pokazać, może do "Elle" sfotografują albo "Glamour"...

Podsumowanie, które powinno być w sumie na początku. Ale wtedy nie byłoby już tak interesująco prawda? Stworzyłam tutaj przerysowany obraz blogosfery, bardzo w ciemnych barwach, może przesadzony.Nie generalizujmy - nie dotyczy to wszystkich blogerów, wiele dziewczyn i chłopaków (nie wiem czemu ciągle pisałam w rodzaju żeńskim, w końcu panowie też blogują :) prowadzi swoje strony z pasją, zaangażowaniem i autentycznością. I takie są właśnie ich motywy - pokazać siebie i swój pomysł na modę. Przedstawiają ubrania z własnych szaf, swoją codzienność, to co noszą. Jest wielkie mnóstwo takich ludzi. Nikogo nie udają, a jak wspominałam autentyczność,oto słowo - klucz. Ale są też osoby które blogują z powodów... No właśnie, jakich? Potrzeby sławy, zauważenia, bycia gwiazdą wśród równieśników? Może korzyści materialnych ze współprac? Ciężko powiedzieć, bo celu wypożyczanek -przebieranek - udawanek naprawdę nie rozumiem. Czy współczesny świat tak bardzo pcha nas w kierunku bycia idealnymi, że próbujemy kreować sztuczną rzeczywistość i udawać kogoś, kim nie jesteśmy? Choćby tylko na zdjęciach?

59 komentarzy:

  1. Niestety, albo i stety mam takie samo zdanie na temat każdego z tych punktów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jest tez różnica miedzy blogerem modowym , tych jest naprawdę niewielu - oni maja oryginalny styl i nawet wyporzyczanie ciuchów im wybaczę , ale nie brak wiedzy .
    A inna są blogi szafiarskie - tu pokazujemy autentyczność , siebie i swój prywatny styl , tu pożyczone ciuchy nie przechodzą , a Zara Czy H&M są częstym gościem i wyznacznikiem tego co sie nosi . I ze sie nie zna niszowych nazwisk ... I co z tego . I tak nigdy nie bedzie mnie stać na ich ciuchy .
    Tu gdzie mieszkam H&M czy Zara to tanie sieciówki , wręcz dla biednych . Wiec ja z przymrużeniem oka patrzę na Żarową eksluzywną modę ;);) na blogach , bo na co dzień robię tam zakupy , bo ... Tanio ;)
    Cześciej w H&M bo mnie ich stylistyka bardziej sie podoba niz Żary . I mam wrażenie ze i jakość lepsza ... Mniej plastikowa .
    Co do markowych LV to 100% racji .
    Nic bardziej mnie nie bawi niz zdjecia na tle stodoły w plastikowych butach i torebka LV a panna nie wie nawet ze kosztuje 4 tys Euro i nie sadze ze zwykła dziewczyna w Pl wyda 16 tys płn na torebkę ;) a to sklep który nie robi sezonowych promocji. Z jak mi pani ekspedientka powiedziała - albo cie stać albo nie .... Right - nawet pracując 200 m od sklepu pensji na torebkę nie oddam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulino, świetny post! Idealnie to wszystko co dzieje się w świecie blogowym tym modowym - podsumowałaś. Zgodzę się też z Anią, fajnie opisała różnicę między blogerem modowym, a szafiarskim ;) Mnie można wrzucić do wora szafiarskiego, bo brak wiedzy u mnie co modne i jaki projektanrt najlepszy...z wyczuciem do tego podchodzę, podgladając inne kobiety, te na mieście i na blogach, te obok mnie, to one są największą dla mnie inspiracją ;) nie śledzę i nie oglądam pokazów mody...przyznam się, że nie mam na to czasu, a to wymaga naprawdę poświęceń. Lubię Zarę i choć w odróżnieniu do tego co pisze Ania - w Polsce jest drogo, to jakoś jej ubrania po prostu dobrze mi leżą. Poza tym, ja nie lubię szukać i biegać po sklepach, a w necie przezucanie stron ze sklepami mnie męczy, więc idę na łatwizną, Zarę mam obcykaną w jednym palcu, znajdę tam po prostu wszystko co bym chciała i dodam,że ja nie lubię mieć duzo ubrań. Nie przyszło mi do głowy ich oddawanie, ale zgodzę sie z Anią , wybaczę niektórym ;) Podróby, to w ogóle jakaś kpina, w życiu w to się nie bawiłam. second hand - tam znajdę perełki zawsze, ale zacznę tam chodzić, jak podrośnie mi Natalka, nigdy nie znalazłam czasu, żeby wejść tam bez niej, a z nią to nie ma sensu - próbowałam ;)

      Usuń
    2. I Wesołych Świąt życzę ;)

      Usuń
    3. Dziewczyny, dziękuję za komentarze!

      Usuń
    4. Ja więc mam bloga szafiarskiego, wielka moda nie bardzo mnie interesuje tylko ta codzienna, wszystkie ubrania są moje, nie pożyczam, nie wypożyczam, nie przebieram się dlatego u mnie dość nudno, bo ubrania się powtarzają. Nie noszę podróbek, czasami szperam w sh.
      Bardzo dobrze, że o tym napisałaś. Pozdrawiam...

      Usuń
    5. Ja to już w ogóle chyba bloga szafeczkowego mam, bo nawet Szafiarski to dla mnie zbyt wiele :)
      Podobnie jak Ola nie za bardzo orientuję się w "prawdziwej" modzie. To bardziej korzystanie z Waszych blogów i własnej intuicji mnie kreuje.
      Co do podróbek - nie znam się tak jak Paulina, by móc ocenić, że ktoś kupił podróbkę. Mnie metki i nazwiska nie kręcą na tyle, by pożądać danej rzeczy, a w razie czego kupić podróbkę (jeśli już to szukam czegoś w podobnym stylu).. Równocześnie zupełnie mnie nie obchodzi czy ktoś ją kupuje czy nie, to jego sumienie, a pewnie wychodzi z założenia, że blog oglada ktoś tak nieobyty jak ja i można go zwyczajnie zwieść :)
      Nota bene - świetny post Paulino!

      Usuń
  3. ja tam uwielbiam second handy ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale ja na serio nie gonię za modą :) No i nie rozumiem, po co wypożyczać ubrania. Mnie by było szkoda czasu na zabawę w zwroty itd. Dopisałabym jeszcze do tej listy nienaganne posiłki i sterynie czyste, białe mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo to idealne życie musi być, pisałam już kiedyś o tym :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. oo miło, dzięki za komentarz, nowa twarz na blogu :)

      Usuń
  6. ja Ci mówię - to wcale nie blogerka była, tylko żona Kuźniara ;p
    na pewno odwiedzili Łódź.
    Tajemnica jak dla mnie jest rozwikłana ;P

    czekałam na tego posta ;)

    to zwracanie ubrań, to całkiem częsta sprawa jest - ile to już razy mi znajoma blogerka radziła: słuchaj, tu by pasowały takie i takie buty, widziałam takie ostatnio tu i tam. Ja jej na to - ale nie mam kasy na nowe buty...
    No co Ty - mówi ona - trzeba było sfotografować, wyczyścić i odddać.

    Nie tylko blogerki tak robią ;)
    ile to ja razy widziałam w Leroy Merlin kobity, które kupowały metkownicę, bo sezon weselny w pełni - kupi się sukienkę na imprezę, wypierze, potem metkę doczepi i nikt się nie pokapuje ;)

    Serio, serio - autentyczna historia ;)

    Ej, i naprawdę aż tak wiele blogerek wstydzi się lumpeksów?
    zawsze wydawało mi się, że to fejm pochwalić się, jaką fajną rzecz za grosze się kupiło..


    A z tym interesowaniem się modą, to wiesz - ja tam jawnie się przyznaję, że mnie to całe projektanckie halo nie kręci ;P
    ale wiem, o jaki typ blogerek Ci chodziło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mar, w takim razie żona Kuźniara powinna blogerką zostać:)

      Usuń
  7. No to wszystko jest realią, zwrócę jeszcze uwagę na jeszcze jedną sprawę, blogerki i niby projektantki które przychodzą do pracowni krawieckiej z projektem a raczej ze zdjęciem znanej marki ZARA, i zlecają szycie indentycznej rzeczy, a potem jako swoje autorskie prokekty sprzedają,

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochanaz wieloma rzeczami się zgadzam, tak jak nr 1 jest dla mnie po prostu ble! Nie rozumiem tego....tak samo jak 3 uwielbiam sh i wcale się tego nie wstydzę!;) Mój blog powstał własnie po to by pokazać jak upolowac coś ciekawego, jak nie zginąć w gąszczu "mody" oraz jak radzić sobie z małym budżetem a pomimo tego dobrze wyglądać;) Blog dał mi przede wszystkim możliwość poznania ciekawych ludzi oraz realizacji zwariowanych sesji na jakie wcześniej nie miałabym odwagi;) pozdrawiam!;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mądrze napisany tekst. Szkoda, że tyle osób bloguje z powodów, które opisałaś w podsumowaniu. Oddawanie ubrań to dla mnie coś niemalże abstrakcyjnego, przecież kiedy decyduję się na kupno danej rzeczy, to jestem absolutnie pewna, że będę to nosić często i z chęcią ;) I bardzo żałuję, że nie mam czasu i talentu do szukania w lumpeksach ;) Owszem, mam kilka naprawdę świetnych rzeczy z drugiej ręki, ale zwykle wyszperanych przez moją Mamę albo innego członka rodziny :P
    I naprawdę, nie sztuka ubrać się dysponując ogromnym budżetem. Sztuka to stworzyć strój ciekawy, oryginalny i pasujący do nas nie wydając na niego fortuny :)
    Pozdrawiam i wesołych Świąt życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mam czasu, jak idę do sh po pracy to już wszystko co fajne sprzedane. Za to moja Mama wynajduje mi prawdziwe perełki!

      Usuń
  10. Świetnie napisane ;)
    Ja uwielbiam sh i się chwalę ubraniami za grosze ;)
    Modą się interesuję, ale dużo rzeczy nie wiem :(
    Ja też nie lubię pożyczać ubrań, więc sobie tego nie wyobrażam, żeby pokazywać ciuszki tylko na zdjęciach i potem oddawać. ..
    a co do zakupów. - no właśnie rachunki trzeba zapłacić. ...
    pozdrawiam
    Marcelka Fashion :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorosłe życie Marysiu, albo szpilki albo czynsz, rachunek jest prosty :)

      Usuń
    2. no niestety - masz całkowitą rację :)

      Usuń
  11. Miło było się dowiedzieć z jednego z komentarzy iż szafiarka a blogerka modowa to dwie różne sprawy. Ale coś w tym jest. Wywnioskowalam iż te "najznamienitsze" to poprostu panie pożyczalskie robiace swoją robotę z chęci zysku a nie z zamiłowania do sztuki kreacji, orYginalności. Więc wybieram szafiarki i chyba wiem dlaczego od zawsze pałam niechęcią do tych "blogerek" z pierwszych stron kolorowych pisemek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sporo z nich też zaczynało od szafiarstwa ;)
      tylko potem to poszło w inną stronę - nie ma się co dziwić, młode są, wielkim światem idzie się łatwo zachłysnąć ;)

      Usuń
  12. W Twoim poście jest dużo racji. Ja tworząc post, ubieram się w to, co aktualnie mam w szafie. Kiedy oglądam blogi modowe niektórych dziewczyn, zastanawiam się, czy one noszą swoje ubrania na co dzień. Ja też czasami kupuję w sh. Tam jest też wiele markowych ubrań. A pożyczanie albo zwracanie do sklepów to lekka przesada.

    OdpowiedzUsuń
  13. dołożę 3 grosze ;) zgadzam się w 99%, bo w tym 1% zawiera się moje własne patrzenie i "odczytywanie" blogosfery. Odniosę się do pkt.2 : ja osobiście, gdy wchodzę na bloga np Justyny Polskiej, lub Krystyny Bałakier, które zawodowo zajmują sie wizażem i są stylistkami, to oczekuję od nich pełnego profesjonalizmu, zgodnie z ich wiedzą, oczekuję inspiracji, profesjonalnych wskazówek, porad oraz stylizacji (własnych lub z domów mody). Jeśli pokażą mi stylizację z ubrań, będących tylko chwilowo w ich posiadaniu, które obrazują pewien trend lub ich pomysł na ciekawy look, z pewnością będę im wdzięczna, gdyż szukam pomysłów, ciekawych rozwiązań, sugestii, iluminacji :)
    Natomiast, gdy wchodzę na bloga Kasi z Pierdziejowa Dolnego (przepraszam za bardzo brzydkie określenie), która, modę odczytuje intuicyjnie, "po swojemu", a przy okazji jest uczennicą lub studentką, i pisze o swoim życiu, problemach i radościach dnia codziennego, to nie spodziewam się fajerwerków ani mody na poziome Elie Saab, lecz czegoś 'swojskiego", indywidualnego, codziennego. Jeśli mimo to znajdę modę, która mnie zachwyci, to BOMBA :) będę nie tylko czytać, ale także inspirować się. Jeśli owa Kasia, pokaże mi ciekawą stylizację z ubrań, które pożyczyła lub kupiła i musi je oddać, to jej problem. Ja mam z tego wymierne korzyści: 1.wiem, gdzie mam udać się po kieckę, która właśnie zachwyciła mnie 2.pod wpływem inspiracji pokombinuję coś ze swoimi ubraniami. A Kasia ma problem, bo chodzi po CH, szuka, kupuje,kombinuje, stroi się, robi foty, potem musi pofatygować się do CH i oddać niezniszczone egzemplarze do sklepu. Dla mnie to obłęd i szkoda czasu, ale jeśli ktoś tak lubi, to proszę bardzo. Dla mnie blog o modzie = ciekawe stylizacje, a ubrania skąd pochodzą i kto jest ich właścicielem, jest sprawą drugorzędną. Poza tym taka Kasia może powiedzieć: "nie podpisywałam regulaminu, że ubrania muszą być moją własnością, więc co się czepiacie! oj tam oj tam..."
    Na koniec przepraszam wszystkie Kasie i dodam (gdyby ktoś nie zrozumiał mojej ironii), że nie kupuję ubrań, po to by je sfotografować na sobie i oddać, bo to zupełnie nie mieści w mojej filozofii życia i bycia. Ale jeśli ktoś w ten sposób tworzy coś inspirującego i chce mu się tak funkcjonować to 'podziwiam' ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie takie Kasie pożyczalskie całkowicie nie ruszają :)

      Usuń
  14. Super tekst kochana :) Zgadzam się z Tobą, nie trawię przebierania się do wpisów bo to totalnie żenujące. Nikt raczej nie uwierzy że 15 latka w eleganckim kombinezonie i wysokich szpilkach wychodzi na pogaduchy na osiedle? Wypożyczania ubrań do wpisów nie umiem przetrawić... Chyba że pożyczy mi coś siostra mojego TŻ:D
    Co do podróbek... Moje zdanie jest takie - tej machiny nie zatrzymasz. Czy klientki Zary zdają sobie sprawę, że Zara w swoich kolekcjach umieszcza kopie ubrań znanych projektantów? Ja nie zwracam uwagi na marki, cenię sobie wygodę i to, czy w danym ubraniu lub z jakąś torebką i butami wyglądam po prostu dobrze. Parę dni temu postanowiłam zaszaleć bo większość moich torebek się po prostu nie nadawała do użytku więc zamówiłam jedną na Bonprix a drugą na allegro. Ta z allegro to torebka Tom & Eva - przyznam się szczerze - najzwyczajniejsza w świecie replika Korsa, zresztą bardzo fajnie wykonana, sztywna i mocna. Dlaczego kupiłam sobie właśnie tą torebkę? Bo wiem, że nie prędko udałoby mi się odłożyć na oryginalną torebkę Michaela Korsa, bo przecież jedzenie, chemia i rachunki same się nie opłacą. Pomimo tego że życie kosztuje to udaje mi się trochę odłożyć więc zakupy w internecie robię co jakiś czas, uwielbiam też zaglądać do sh. A mała torebka Tom & Eva podobała mi się bardzo bo jest czarna, prosta, nie jest wypełniona milionem znaczków jak podróbki LV, kształt jest idealny, wygoda także. Nie zwracam w tym wypadku uwagi na znaczek ponieważ fason i cała reszta trafiają w moje gusta w 100%. Każdy nosi co chce, naprawdę mi wisi to, jak ktoś się ubiera i jakie dodatki nosi. Czuję tylko maleńkie zażenowanie jeśli widzę np. napis Michael Kors na jednolitej blaszce a logo tak nie wygląda, lub gdy logiem jest oznaczona torebka której nigdy nie było w kolekcji danej marki O.o ... Ale co mi do tego, niech każdy nosi co chce. Krzywdy mi tym nie robi.
    Z całą resztą się zgodzę, tekst genialny! Buziaki :):*

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja mam całkiem inne pytanie: Jakiego podkładu używasz?

    OdpowiedzUsuń
  16. fajnie ze ktos odwazyl sie to wszystko powiedziec glosno mnie najbardziej dotyka chyba to, jak ktos w rzeczywistosci na co dzien nigdy by sie tak nie ubral jednak do zdjec to juz co innego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie jak blogowanie, tylko robienie "gazetki" - jak przebieranie modelek do sesji dla magazynu

      Usuń
  17. Pięknie napisane, właśnie te wszystkie tematy mnie interesowały, jak to jest , parcie na szkło ? Ale jesli wziąść pod uwage zarobki katóre są w tym biznesie mozliwe, to chyba samo sie tłumaczy. Niestety daleko mi do tych zarobków, wypożyczanie ciuchów to idiotyzm, sh kocham.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba o to chodzi Kasiu, jak się mocno wypromujesz, nawet na wypożyczonych ciuchach i przebierankach, to potem można nieźle na blogu zarabiać :)

      Usuń
  18. Wypożyczanie ubrań- nadal się dziwię, że ktokolwiek to robi, ale skoro o tym piszesz, to widać zdarzają się takie przypadki.
    Przebieranki na potrzeby bloga, no cóż to obawiam się jest nagminne. Dlatego ja staram się wrzucać moje "tygodniowe zestawienia", bo tam jak na dłoni widać, jak ubieram się na co dzień i że absolutnie nie odbiega to od tego, co prezentuję na blogu.
    Sh. Tu obserwuję odwrotną zależność- chwalimy się na potęgę, że coś upolowałyśmy w ciucholandzie, ale to akurat moim zdaniem fajne i jak najbardziej warte propagowania.
    Podróbki- świadome noszenie podróbek- no cóż po prostu kicha i tyle.
    Ale tu przechodzimy do punktu 5, czyli modowej świadomości. Noszenie podróbek nieświadomie, to z kolei teoretycznie modowa ignorancja, ale akurat z nią się godzę, bo sama raczej "Wielką Modą" się nie interesuję. Podział Ani na blogi modowe i szafiarskie uważam za bardzo trafny. Zdecydowanie bardziej wpisuję się w ten szafiarski trend. A że lubię wiedzieć, co w modzie piszczy, to już inna sprawa.
    Buziaki!
    PS. Jak już Ci mówiłam dopisałabym, że blogerki nie przyznają się do używania programów graficznych typu photoshop (no cóż ja używam, ale nie raz o tym wspominałam na blogu).
    A i dodałabym jeszcze kupowanie lajków, nabijanie statystyk i reklamowanie nic nie wartych produktów- toż to wszystko przecież nagminne, choć chyba w tym większym blogerskim światku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewciu, pisałam o tych rzeczach najbardziej oczywistych, ale jak najbardziej masz rację można by dodać parę punktów!!!!

      Usuń
    2. żebranie o obserwatorów i kooooomcie - wystarczy zapisać się do jednej z grup na fejsbuku w typie "Blogerki blogspot", żeby zobaczyć, co się tam wyrabia.
      Ja do dziś dziwię się tym reklamodawcom, którzy zlecają reklamę i płacą za reklamy u blogerek, które mają 1000 - 3000 obserwatorów, a ruch na blogu zerowy, komentarzy - po dwa pod postem.

      Ja nie wiem, może firmy są nieświadome jak to wygląda?
      wiecie, Pan Józek i Pani Grażyna nie ogarniają zapewne wielu rzeczy i wszystko idzie im wmówić.
      A szkoda, bo choć z jednej strony zarabianie na ludzkiej głupocie wydaje mi się moralnie usprawiedliwione, to jednak żal mi ludzi, którzy próbują na wszelkie strony rozreklamować swój biznes a z powodu braków wiedzy im to nie idzie...

      Usuń
  19. Świetny post, poleciałaś z grubej rury :)
    A myślałam, że kupowanie w SH to już nie powód do wstydu, najwyraźniej jednak czytam głównie te blogi, w których dziewczyny się tym chwalą a nie ukrywają. Co do "wypożyczania" ubrań jeśli można to tak nazwać to dla mnie to już coś paskudnego. Jednak tę rzecz się jakiś czas nosi, choćby do zdjęć. Jak można tak po prostu pójść i oddać? :(
    Jedynie ten ostatni punkt mi nie pasuje bo to, że lubię się fajnie ubrać nie znaczy że muszę być zapoznana z tzw "high fashion". Nie znam się, więc się na blogu o tym nie wypowiadam. Myślę więc, że mimo zamiłowania do ciuchowych perełek, projektanci i wybiegi mogą leżeć poza terenem mojego zainteresowania ;)
    A co do fotoshopa... no cóż, niech każdy wrzuca zdjęcia jakie chce. Ale powiem jedno: ostatnio spotkałam jedną blogerkę na żywo i nie wiedziałam kto to :D Mocno poszalała z przeróbkami zdjęć na bloga :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja rozumiem, że nie wszystkie blogerki muszą się wielką modą interesować, chodziło mi bardziej o osoby, które pozują na wielkich znawców, chcą się ubierać na światowym poziomie, a tak naprawdę wiedzy nie mają.

      Usuń
  20. Bardzo ciekawy post! Czytałam go z zainteresowaniem. Co do bloggerek modowych to bardzo rzadko przeglądam ich blogi, a o nich samych bardzo głośno jest w różnych mediach ostatnimi czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e!
      te, o których naprawdę było głośno i miały wpływ na ludzkie szafy popularne były lata temu :)

      te, które dziś widzisz, to już raczej gwiazdki, coś na wzór celebrytek :)

      Usuń
  21. wszystko zależy od tego po co się bloga założyło:) Ja od niedawna tu jestem i o tych wszystkich blogerskich knyfach dopiero się dowiaduję i pomału przestają mnie dziwić:)a nawet razić po prostu nie zaglądam tam gdzie nie chcę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale czasami nie da się nie zajrzeć ;P
      ktoś polubi, ktoś skomentuje - i żenada sama Ci się na fejsbuka ładuje.
      Albo gdzieś jakiś portal coś wygrzebie....

      ja też hołduję zasadzie - im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
      są w blogosferze miejsca, gdzie lepiej się nie zapuszczac, bo co raz zobaczone już się nie odzobaczy, ale z drugiej strony warto wiedzieć, co się zadziewa w sieci, żeby samemu błędów wielu nie popełniać.

      Usuń
  22. He he, jestem w sumie tutaj od niedawna, ale widzę, że tu się nie pier...coś tam w tańcu, tylko wsadza kij w mrowisko.

    Powiem tak, jeśli ktoś rzeczywiście jest stylistą i ma bloga "stylowego", ma dobre porady, z których można skorzystać, i nie kryje się z tym, że ubrania są wypożyczone na potrzeby sesji, to jest to dla mnie akceptowalne. Jeśli jednak ktoś zadziera nosa i puszy się jak paw, mając się lepszego od reszty świata, tylko dlatego że dodaje 3 posty w tyg. z "super-trendi" ubraniami, to niestety wygląda to słabo... Owszem, można nawet dobrze dobrany zestaw pochwalić, ale i tak wiadomo, że nie są to ubrania tej osoby, bo nikt mi nie powie, że w tym kraju ktoś niewiele ponad 20. lat może sobie tak zmieniać sukienki jak rękawiczki... Dla mnie zasada jest prosta: albo chcę coś mieć, żeby nosić, albo nie chcę mieć wcale. Oprócz "wypożyczania" dorzuciłabym jeszcze trochę o tzw. "współpracy". Niestety, praktyki "wypożyczania" oraz pchanie się do "współpracy" pokazało niedawno w jak ciekawym kierunku to zmierza, kiedy to znana "współpracująca" firma kradnie, bo inaczej nie można tego nazwać, zdjęcie znanej szafiarce, a w odpowiedzi na prośbę usunięcia foty pisze, że prześlę parę darmowych ubrań, oczekując chyba, że załatwi to sprawę. Obraz smutny, ale prawdziwy.

    W sh nie kupuję, z prostej przyczyny, bo najlepsze dostawy są z rana, a wtedy jestem w pracy. Za to kupuję LIDLu, bo mam po drodze do pracy, a tego po drodze otwierają wyjątkowo o 7.00 :D. Tak no, grzebię w tym koszu ok. 7.30, i nie wstydzę się tego. Po co mam wydawać 3 razy tyle w sieciówce, skoro z końcem sezonu zapomnę o tych rzeczach. Wolę sobie kupić "bojfrendy" w LIDLu i w nich wyciąć dziury, a różnicę 100zł za spodnie z sieciówki dołożyć do lepszych, skórzanych butów, które obnoszę kilka sezonów. Jednak każdy robi, co lubi.

    Podróbki, no niestety są słabe. Najgorsze, że ja się na tym mało znam. Często patrzę na kobitkę, i myślę, kurde... taka dama, elegancka jakaś taka, może i oryginał... Chyba kiepsko mi to wychodzi, ale jestem w tym temacie cienki bolek.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz! Co do sh, mam ten sam ból, ja pracuję 7-15, nie ma opcji, żeby coś zostało zanim dotrę po południu. Lidlowych ubrań nie kupowałam, mam tylko getry na rower i z nich jestem bardzo zadowolona. Na boyfriendy się co prawda czaiłam, ale ta sama sytacja co z sh - gdy weszłam do Lidla po 15 były już same wielkie rozmiary.

      Usuń
  23. Pewnie dużo w tym racji, ja nie jestem typową blogerką :) Twoje buty widziałam i zachwyciłam się, są cudne!

    OdpowiedzUsuń
  24. O rany! ale jestem "zacofana"! o co chodzi: kupowanie lajków, nabijanie statystyk? oj, to życie wciąż mnie zaskakuje!
    czy wszędzie musi być tyle kłamstwa i oszustwa?! ... to ja będę robić swoje!

    http://lamodalena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Po pierwsze to Twój tekst jest świetny i bardzo dobitnie to wszystko napisałaś! Po drugie to nie sposób nie wypowiedzieć się w tm temacie...Aż mi się nie chce wierzyć, że można być tak głupim, żeby pożyczać ciuchy tylko po to, żeby zrobić sobie w nich zdjęcia i później zwrócić do sklepu! Po co w takim razie prowadzić bloga ? Żeby się pochwalić jakie to mam świetne wciąż nowe ciuchy czy co, bo ja tu czegoś nie rozumiem ? Zakładając 3 lata temu bloga przyświecała mi myśl, że z mojej wielkiej miłości do mody pragnę stworzyć miejsce gdzie będę mogła podzielić się tym co noszę, jak noszę i przede wszystkim pokazać w tym siebie! Po co udawać kogoś kim się nie jest ? Tak samo żałosne jest dla mnie to proszenie o obserwatorów bloga czy fanów na fb...wychodzę z założenia, że jak ktoś lubi mojego bloga to będzie na niego wpadał bez niepotrzebnego proszenia :-)
    Dobrze, że są jeszcze osoby, które porwadzą blogi z pasją i widać to gołym okiem :-)

    Pozdrawiam Cię serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  26. Fajny post :) Sporo w nim prawdy! Pozdrawiam i czekam na więcej!
    Ps. W sumie to się z Tobą zgadzam w tym co napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  27. brawo Kochana! 100% prawdy, która również mnie dobija...

    OdpowiedzUsuń
  28. No to pora na rachunek sumiania :)
    1. Ciuchow nie pozyczam, ale u mnie to juz malo modowy blog wiec odpada.
    2. Przebrany post zdarzył mi się może raz albo dwa, gdzie fantazja mnie mocno poniosła i pewno normalnie na ulice bym tak nie wyszla, ale co tam :) raz czy dwa mozna :)
    3. Do SH czasami zagladam ale jakos nie wide powodow zeby sie tego wstydzic, wrecz przeciwnie.
    4. Mam jedna torebke ktora kupilam w Tajlandii, ale absolutnie sie tego nie wstydze, ani tym bardziej tego nie ukrywam, od razu napisalam na blogu, ze nie jest oryginalna. Chyba wieksze wyrzuty sumienia bym miala gdybym faktycznie dala za nia 2 tys euro :)
    5. Nie interesuje sie jakos specjalnie moda, po prostu kupuje to co mi sie podoba, a nie to co jest modne :)

    Pozdrawiam Paulinko poświatecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  29. O rany!! Dałaś czadu! Ale fajnie piszesz wiesz? Bardzo fajnie się czyta, są emocje:) Nie wiem co sobie myśli osoba która zagląda na mojego bloga, może dostaje udaru widząc zestawy no ale taka jestem gdybym założyła tshirt, jeansy i klasyczne buty to wtedy napewno byłabym przebrana i to by było strojenie się do fot. Mnie w sumie już nic nie oburza, już dawno pogodziłam się że każda obserwacja mojej strony jest z własnej i nieprzymuszonej woli....prowadzę bloga już prawie cztery lata a statystyki mam jakie mam. Kiedyś było mi przykro i czułam się podminowana widząc blogi założone kilka miesięcy wcześniej z tysiącami lajków. Robię swoje, swoimi siłam, nie wysyłając maili o współprace bo uważam że jest to naprawdę żenujące. Ciuchy zestawiam na różne sposoby, czasem troszkę je przerabiam, dołożę jakiś pierdółek żeby zmienić charakter:) Wszystko prawda co piszesz i że prowadzi to do absurdalnych sytuacji przez które giną naprawdę wartościowe i inspirujące blogi. A tak wogóle słyszałam o wklejaniu na stałe obrazka z liczbą obserwatorów lub statystyką no i szczena mi opadła;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Świetny tekst! W pełni się z Tobą zgadzam. Niestety spora część blogosfery to sztuczność, udawanie kogoś kim się nie jest, bzdurne teksty i nastawienie na zysk. Widzę ostatnio sporo nowych blogów, które jeszcze nie wniosły nic dobrego ale już piszą o możliwościach współpracy. Całe szczęście jest też sporo blogów prowadzonych z pasją, autentycznych, które z przyjemnością się obserwuje :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Z grubej rury. Czytałam od deski do deski jak nigdy. Zagięłaś mnie tym wpisem :)

    OdpowiedzUsuń