sobota, 29 listopada 2014

First day...



To jedne z nielicznych zdjęć, kiedy jestem całkowicie zadowolona z wyglądu... moich włosów.
Wiele z Was pisze mi w komentarzach, że się ładnie układają i zazdrościcie mi ładu i porządku na głowie, ale uwierzcie, na żywo nie wygląda to tak różowo. Moje włosy są suche, elektryzują się i gdyby nie Tangle Teezer, byłyby kompletnie nie do okiełznania. Z kolei wszelkie kosmetyki nawilżające albo nie działają w ogóle, albo je obciążają dając efekt oklapłego kurczaka :)
Co więc sprawiło, że tym razem ich wygląd w pełni mnie satysfakcjonuje?
Po pierwsze, kupiłam zwykły drogeryjny szampon Timotei z olejkami, sprawdza się całkiem dobrze. Po drugie, Bambi użyczyła mi jakiejś oleistej odżywki z Avon i to ona wygładziła moją czuprynę idealnie, ale bez "ulizania" włosów. Wychodzi na to, że znalazłam chyba mój włosowy złoty środek!

A tak zupełnie wracając do tematu i okoliczności samych zdjęć, jest to mój look z pierwszego dnia Wrocław Fashion Meeting. Fotki robione pod stadionem, na szybko, ale z BAMBI BOHO doskonały fotograf, potrafi pracować pod presją czasu i mojego powarkiwania "szybciej, zimno mi!" :)
Postawiłam na klasykę - skórzana spódnica i biała koszula to zestaw nieśmiertelny. Aby nie było nudno, dorzuciłam kamizelkę, którą wyprodukowałam kiedyś w przypływie weny twórczej (TUTAJ). Torbę widzicie na wszystkich fotkach z tego weekendu - powód jest prosty - jedyna taka wielka, która mieści aparat :)


 
 




Koszula/shirt - Ralph Lauren
Kamizelka/vest - no name (DIY)
Pasek/belt - no name
Spódnica/skirt - Reserved
Kozaki/boots - Ann Field by Zalando
Torba/bag - Wittchen

czwartek, 27 listopada 2014

Wrocław Fashion Meeting 2014

Anna Feledyk

Tej jesieni zbiegły się w czasie dwa wydarzenia modowe - Wrocław Fashion Meeting oraz OFF Fashion w Kielcach. Niestety, nie da się być w dwóch miejscach jednocześnie, poza tym na Offie byłam ubiegłej jesieni więc decyzja była prosta - kierunek Wrocław.
Impreza odbyła się w dniach 22-23 listopada, w Klubie Biznesowym przy Stadionie Olimpijskim.
Na części wystawowej mieściły się stoiska branż wszelakich, nie tylko modowych, bowiem kupić można był o nie tylko ciuch od projektanta, ale i miód prosto z pasieki, ubranka i zabawki dla najmłodszych, zegarki i biżuterię.
Nas najbardziej interesowały jednak pokazy. Swoje modele pokazało kilkanaście marek, zarówno tych nowych, jak i istniejących na rynku od lat. Nie prezentuję wszystkich, bo też spóźniłyśmy się w sobotę i dotarłyśmy już w trakcie parady projektantów, poza tym niektóre kolekcje to brutalnie mówiąc nie moja bajka :)
Oto więc kilka fotek i moja subiektywna opinia na temat tych najciekawszych, ale zanim do tego przejdę wielkie gratulacje dla mojego drogiego przyjaciela Nabila z bloga NABILUNITY, który pokonał ponad 20 konkurentów i został laureatem konkursu Stylowy Wrocław, który odbył się w niedzielę podczas WFM.
Moim zdaniem, podium jak najbardziej zasłużone!

Koniec prywaty, przechodzimy więc do relacji z krótkim (lub dłuższym :) komentarzem.
ANNA FELEDYK (u samej góry) po raz kolejny udowadnia, że koronka króluje kolejny sezon, z powodzeniem! Dla mniej odważnych, z haleczką proponuję :)
LAPONETTE - internetowy konfigurator - to ciekawy pomysł na rynku odzieżowym. Każda klientka może sama zaprojektować swoją wymarzoną sukienkę, zgodnie z własną wizją i wymaganiami. Ważne, bo czasem szukamy jakiegoś konkretnego fasonu, a modele wiszące na sklepowych wieszakach to zupełnie nie to. Te przedstawione przez markę bardzo przypadły mi do gustu, bo kocham "małe czarne"!
Kolejna propozycja to SWEEL - zdecydowany faworyt zaś to widoczny na foto poniżej komplecik! Cała kolekcja bardzo młodzieżowa, ale ten chętnie widziałabym w swojej szafie... pod warunkiem, że byłabym tak z 10 cm wyższa :)

Laponette
Sweel























Absolutnie zachwyciła mnie prezentowana poniżej kolekcja sukien - kostiumów od EWY JOBKO! Idealne do sesji zdjęciowych, na wielkie gale oraz... do ślubu. Nie widać tego dobrze na fotkach, ale na żywo biała kreacja z piórami na ten najważniejszy dzień w życiu prezentuje się naprawdę bajecznie! Uwielbiam takie (prawie teatralne) stylizacje, odrobina magii w życiu i chwilowa choć zmiana w księżniczkę poprawi samopoczucie chyba każdej kobiecie. W jej kostiumach - sukniach to gwarantowane!



A oto i WZOOR, całkiem fajna kolekcja casual, niby grzeczna, ale z odrobiną szaleństwa... Niestety to szaleństwo wkradło się też w ceny, bo prawie padłam, oglądając na stoisku marki ten płaszczyko-szlafroczek w kratkę... Jakość całkiem niezła, ale 1300 zł to chyba jednak gruba przesada....



MAJKA SAJDA i kolekcja "Kopciuszek". Pawie pióra przy tej sukni wyglądały całkiem ciekawie, ale kreacja druga to raczej Piotruś Pan, niekoniecznie...



Bardzo kobieca linia, miękkie, opływające tkaniny to propozycja by BASIA OLEARKA.  Jestem zdecydowanie na tak i trzymam kciuki za kolejne kolekcje!



SZEPT M. Czy styl retro i ręcznie malowane ubrania mogą być ciekawe? Zdecydowanie tak, a torebka - granat to prawdziwa... bomba :)



Nowoczesna kolekcja na każdą okazję plus moja ukochana czerń i biel od MADISSO.



Propozycja stylizacji na wyjście do teatru, czy może na randkę? Owszem, idealnie pasują tutaj suknie, których autorką jest ALEKSANDRA MARKOWSKA. Najmodniejsze metaliczne odcienie srebra i złota, szlachetna czerwień i miękkie, lejące tkaniny. Chętnie widziałbym je w swojej szafie!



ANNA DRABCZYŃSKA. Moim zdanie jedna z trzech najlepszych propozycji Wrocław Fashion Weekend. Ciekawe, nowoczesne, buntownicze sylwetki, doskonałe materiały, kontrasty kolorów, które lubię najbardziej, dużo szarości i czerni. Nic dodać nic ująć.



ROH'AN czyli Roman Marchewka, kolejny faworyt.
Pierwsze, co mi się nasunęło, to surowość tej kolekcji. Jest taka... ostra, ostra i elegancka jednocześnie. A przy tym nowatorska i łamiąca pewne modowe stereotypy. Niestety najciekawszych modeli nie udało mi się sfotografować, mój aparat złapał akurat focha, ale polecam obejrzeć na stronie projektanta. Jest moc!



JAROSŁAW EWERT to jedno z tych gorących nazwisk w świecie polskiej mody, które każdy znać powinien. Jeszcze lepiej, każdy szanujący się fashion-maniak powinien mieć w swojej szafie ciuch sygnowany jego nazwiskiem. Jeśli chodzi o mnie, mogłabym mieć całą kolekcję damską! Zakochałam się, co tu dużo mówić, to mój numer jeden! Taki płaszczyk z prawej, z tyłu misternie haftowany i zdobiony kamieniami - cudo! Spodnie i sukienka w geometryczne wzory również przyprawiły mnie o podwyższone tętno. To trójka, która skradła moje serce, ale ta naprawdę cała kolekcja jest doskonała, nie ma tu modelu lepszego czy gorszego, a jakość i wykonanie na wysokim poziomie. Światowym poziomie. Brawo!


wtorek, 25 listopada 2014

Wroclove...



Wrocław to jedno z tych miast, które pokochasz od razu, lub też od razu znienawidzisz.
Ja zapałałam miłością, kiedy tylko przyjechałyśmy, a po spacerze i wizycie na Rynku wsiąkłam totalnie. Wprawdzie i czas i pogoda nie sprzyjały dłuższym wędrówkom, ale to co zobaczyłam utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że na pewno wrócę wiosną, na kilka dni, żeby na spokojnie pozwiedzać.
Co nas tu przywiodło?
Przyjechałyśmy z Bambi Boho na Wrocław Fashion Meeting, który odbywał się w ubiegłą sobotę i niedzielę w klubie biznesowym Stadionu Olimpijskiego. Dotarłyśmy do Wrocławia jednak już w piątek rano, właśnie w celu małego rekonesansu i spotkania ze znajomymi. Praktycznie cały dłuższy weekend coś się działo, dlatego najbliższy tydzień upłynie pod znakiem postów z Wrocławia właśnie.
Dzisiaj zaczynamy owym spacerem po Rynku, akurat dzień wcześniej rozstawiono już kiermasz świąteczny, więc atmosfera wspaniała, o ile można tak powiedzieć o takiej imprezie w listopadzie, kiedy nawet nie ma śniegu.
Wreszcie zrobiło się naprawdę zimno i nie, nie cieszy mnie to. Stwierdzam po prostu fakt.
Moje okrycie wierzchnie okazało się ciut za cienkie więc wielki szalik uratował moją skórę podwójnie. Raz, zasłonił marynarkowy dekolt płaszcza, dwa ogrzał mnie ogólnie. Podczas podróży służył również za pled.
Ogólnie cały zestaw jest ergonomiczny - buty świetne do długich wędrówek po mieście, torba mieści wszystko, z aparatem i zapasowym obiektywem włącznie, a w spodniach nie zmarznę nawet w mrozy. Gdyby nie ów nieszczęsny płaszczyk, byłoby idealnie termicznie :)
A nauczka na przyszłość, gdy za oknem koniec listopada, wyciągamy parkę :)




Foto by BAMBI BOHO


Szal/scarf - H&M
Płaszcz/coat - OASAP
Pasek/belt - Bally
Spodnie/trousers - H&M
Botki/boots - H&M
Torebka/bag - Wittchen

niedziela, 23 listopada 2014

Sport narodowy...

tumblr

Zmrok zapada za szybko, dni skracają się w tempie ekspresu, a poziom mojego samopoczucia jest wprost proporcjonalny do tego. Czyli co dzień coraz bardziej w dół. Nie, nie myślcie czasem, że jestem jakimś straszliwym ponurakiem i chodzę z nosem na kwintę. Kto mnie zna ten wie, że śmieję się dużo i często, niezależnie od pory roku. Ale jesieni nie lubię i nic na to nie poradzę. Nie przekonują mnie ani piękne zdjęcia z żółto-czerwonych od liści parków, ani perspektywa miłych wieczorów pod kocem, z książką i herbatką. Bo czar pryska, kiedy muszę wyjść na zewnątrz, otulona w milion warstw, włosy od razu elektryzują się jak szalone, grzywka spod czapki wygląda koszmarnie, na podorędziu króluje parasolka. Jestem ciągle śpiąca, nawet kawa nie pomaga. Ożywiam się w towarzystwie innych ludzi, ale gdy wracam do domu robię się znów melancholijna. Po prostu brakuje mi słońca i kopa, które daje!
Banalnie, wiem, możecie takie teksty przeczytać na większości blogów. Ale to życie, nic innego. Jako zwierzę ciepłolubne, powinnam się chyba przenieść do słonecznej Toskanii na przykład... Łagodny klimat, ukochane Włochy, dużo oliwek, winogron i fig które uwielbiam... Pomarzyć zawsze można, niestety ludzka natura jest taka, że pewnie po jakimś czasie zaczęłoby mnie wkurzać, że ciągle jest gorąco, słońce świeci jak oszalałe, ja chcę śniegu!
Jak mówią, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Nie wiem dlaczego, ale pewne narodowości, w tym nasza, przejawiają taki właśnie dziwne podejście do wszystkiego. Może wynika ono z warunków życiowych, może z wychowania, ale jesteśmy wiecznie niezadowoleni. Nie znam tak naprawdę nikogo, kto nie startowałby choć od czasu do czasu w dyscyplinie narodowej, potocznie zwanej narzekaniem. Wystarczy zresztą przeczytać pierwszą połowę tego postu, sama zaprezentowałam model idealny. Najgorsze jest to, że ciągnie się to z pokolenia na pokolenie, niezadowoleni rodzice wychowują niezadowolone dzieci (pedagog ze mnie wylazł :) i koło się zamyka. Jakoś nam ciężko wykrzesać z siebie optymizm, chyba tylko wiosną i latem właśnie widać na ulicach uśmiechniętych ludzi.
Z drugiej jednak strony, skoro każdy sam kształtuje swoją rzeczywistość, zamiast narzekać, może warto coś zmienić. Podejście "i tak się nie uda" gwarantuje 100% porażki, jeśli spróbujemy, szanse na to spadają do połowy. Druga połowa to prawdopodobieństwo sukcesu!
Kiedyś wydawało mi się, że nigdy nie nauczę się jeździć na nartach. Nawet nie chciałam spróbować, z góry zakładając, że nic z tego nie będzie. Gdyby nie upór ówczesnego partnera i to, że po prostu kupił mi sprzęt i zawiózł na stok, pewnie do dziś pozbawiona byłabym jednej z przyjemności, które uwielbiam. Bo pokochałam narty i nie wyobrażam sobie zimy bez choćby jednego wypadu. Ale jako typ bardziej książkowy niż sportowy, założyłam z góry, że się nie uda. A wystarczyło po prostu działać!
Nasz pesymizm życiowy wynika pewnie również z zasady - "lepiej się głośno nie cieszyć, żeby nie zapeszyć". U mnie działa bez pudła. Życie uczy, że im bardziej jesteś z danej sytuacji zadowolony, tym większe prawdopodobieństwo, że coś się schrzani, Tudzież "uczynni", których kłuje w oczy Twój sukces, pomogą schrzanić... Trochę to błędne koło, bo w końcu fajnie jest świętować jakieś swoje życiowe zwycięstwa z innymi, a nie dzielić się tylko porażkami.
Nierealne ambicje również stanowią kulę u nogi, która mentalnie ściąga w dół i frustruje. Wiadomo, trzeba marzyć, wyznaczać sobie cele i do nich dążyć, ale też i pracując na etacie nigdy nie kupię sobie zamku nad Loarą, ani będąc już dorosłą kobietą a nie nastolatką mając i 160 cm wzrostu, nie zostanę supermodelką. Mierzę siły na zamiary. I nauczyłam się jednej ważnej rzeczy, o której wiele osób dzisiaj zapomina - cieszę się drobiazgami. Tym, że świeci słońce, że kiedy to czytacie jestem na Wrocław Fashion Meeting z gronem fantastycznych ludzi, że udało mi się dorwać książkę, której długo nie mogłam nigdzie dostać. Życie składa się z wielkich rzeczy, które przychodzą z hukiem i odmieniają wszystko, ale jednak w większości to owe codzienne drobiazgi kształtują każdy dzień. Jeśli ich nie zauważasz, czekając aż przyjdzie akt własności tego zamku, który zasponsorował chyba tajemniczy milioner, bo sam go przecież nie kupisz, to spędzisz życie goniąc za mrzonką, coraz bardziej niezadowolony.
A przecież wystarczy zmienić punkt widzenia... Bo do cholery po co Ci zamek nad Loarą :)


tumblr

czwartek, 20 listopada 2014

Layers...


Warstwy.
Jedyne dobre rozwiązanie, kiedy robi się zimno. Nie wiem jak Wy, ale ja zimna nie znoszę, nie tylko z powodu marznącego nosa, czy wiecznie lodowatych dłoni. Wkurza mnie, że gdy wchodzę opatulona do sklepu, momentalnie jest mi za gorąco, a więc w drugą stronę. O ile zakup bułek w spożywczaku to chwila, kiedy jestem na przykład w Galerii Jurajskiej, tragedia. W takim H&M jest jak w piekle, zawsze! Mam ochotę nie tylko na zdjęcie płaszcza, ale i najlepiej całej reszty. A przeważnie tak się składa, że jestem tam ubrana w jakiś gruby sweter, pod którym mam tylko bieliznę. Po kilku minutach w głowie kołacze tylko jedna myśl - wyjść. Nie wiem czy to taka polityka firmy, ale jeśli tak to strzelają sobie w kolano. Dyskomfort fizyczny potrafi zniechęcić do wszystkiego, a już na pewno do czynności tak trywialnej jak buszowanie wśród ubrań... I nie jestem w tej opinii osamotniona!
Tym razem, zapobiegawczo, postawiłam na zestaw a la typowa "cebulka". Golf, na to żakiet, plus szalik. W zeszły weekend nie było jeszcze tak koszmarnie zimno więc nie zmarzłam, a zdejmując marynarkę w pomieszczeniach nie było mi zbyt gorąco.
Kolorystycznie króluje bordo, czerń i szarość, jedno z moich ulubionych połączeń na jesień. O spódnicy pisałam ostatnio, pochodzi z outletu Vero Moda, idealnie wpisała się w moje zapotrzebowanie odzieżowe na ten sezon, a i cena była przystępna - 40 zł. Pojawi się zapewne jeszcze kilka razy w innych stylizacjach, a dziś tak jak pisałam - warstwy.


Foto by BAMBI BOHO


Kozaki/boots - Ann Field
Spódnica/skirt - Only
Sweter/sweater - Strauss
Żakiet/marynarka - Zara Woman
Szalik/scarf - no name
Torebka/bag - Wittchen
Rękawiczki/gloves - Mohito

wtorek, 18 listopada 2014

Kreatywny blog

P.

Kilka tygodni temu Ola z bloga Szafa Aleksandry nominowała mnie w zabawie "kreatywny blog". Postanowiłam stworzyć tego posta z dwóch powodów - po pierwsze bardzo lubię Olę, systematycznie zaglądam na jej bloga i cenię styl oraz modowe wyczucie, jakie ma - po prostu kobieta z klasą!
Po drugie, zagadnienia dotyczą również tego, o co pytacie Wy w mailach czy wiadomościach na FB, dlatego załatwię to oficjalnie. Jak widzicie "za" są dwa punkty, "przeciw" był jeden - nie lubię łańcuszków typu ulubiony film, tutaj forma jest inna, postanowiłam zatem popełnić poniższy tekst.

Co też poniżej czynię :)

Żeby nie było nudno, skoro już jesteśmy na gruncie prywatnym, kilka niepublikowanych fotek z mojego archiwum na dokładkę!


Zrobione dokładnie 10 lat temu, zaraz po obudzeniu, no make up; tak, mam pasemka, ale pomimo fryzjerskiej katastrofy na głowie (wtedy bardzo trendy!) lubię to zdjęcie


Nad czym obecnie pracuję?
Mam w głowie kilka pomysłów na sesje, zdjęcia typowo "gazetowe", w danej konwencji, ale nie zdradzę w jakiej. Dwie na pewno trzeba odłożyć do wiosny, pierwsza będzie inspirowana znanym malarzem, druga ryczącym potworem, tyle na razie :) Na zimę chciałabym stworzyć coś w klimacie carskiej Rosji, zobaczymy jak wyjdzie, czekamy na śnieg :)
Poza tym na bieżąco tworzę stylizacje, które wędrują tutaj, niedługo pojawi się również post z dziedziny kulinariów - wiem, ewenement, zarzekałam się, w pierwszym tekście na blogu w kwietniu 2011, że z gotowaniem mi nie po drodze, ale... Zrobię wyjątek :)


Też stare, tu już wszedł etap grzywki, który po wielu perypetiach potem wrócił i został do dziś


Czy moje prace różnią się od innych?
 Nie mnie to oceniać, taką ocenę pozostawiam Wam, staram się, by tak było. Nie kopiuję innych, nie inspiruję się "żywcem", aczkolwiek prawda jest taka, że przy ilości blogów na całym świecie ciężko stworzyć coś zupełnie nowego, świeżego, na co nikt innym nie wpadł. No chyba, że jest się Lady Gagą i zakłada na siebie sukienkę z mięsa :) A na poważnie, mam swój określony, wyrobiony styl i każda stylizacja odzwierciedla mnie, nieważne czy akurat mam na sobie szpilki i elegancką sukienkę, czy potargane boyfriendy i golf. Lubię zmiany. To chyba właśnie mnie wyróżnia, nie trzymam się kurczowo jednej konwencji, lubię zaskakiwać, ale pozostaję sobą.


A to właśnie ten etap perypetii, po prostu poszłam i włosy do pół pleców obcięłam na krótko, źle nie było, ale dobrze też nie

Dlaczego tworzę i piszę bloga?
Pierwsza odpowiedź, jaka przychodzi mi na myśl - bo lubię! Bo daje mi to satysfakcję, niesamowicie wciąga, bo dzięki blogowaniu byłam na kilku fantastycznych imprezach i poznałam mnóstwo inspirujących ludzi, nie tylko w Częstochowie ale i całej Polsce.


A to zdjęcie wszyscy znacie, mój awatar tutaj i na wszelkich portalach modowych i social; zrobione w 2011, samowyzalacz


Jak wygląda mój proces tworzenia?
O tym pisałam niedawno, ale jeśli ktoś nie czytał, powtórzę. Na najlepsze pomysły wpadam przeważnie przed zaśnięciem, po prostu nagle widzę w głowie daną stylizację. I tutaj jeśli nie wstanę i nie zapiszę (poważnie, mam notesik, gdzie notuję pomysły :) to rano albo pamiętam, albo zapomnę i wtedy głowię się pół dnia, co to było... Czasem sobie przypomnę, czasem nie :)
Gdy mam pomysł, mierzę dany zestaw wcześniej, w połowie przypadków lepiej to wygląda w wyobraźni niż na żywo, wtedy albo coś zmieniam, albo danego zestawu po prostu nie zakładam. Notesik przydaje się przy totalnym "nie mam co na siebie włożyć" i udowadnia mi, że jednak moja szafa kryje całkiem ciekawe rzeczy :)
Zdjęcia robię z wyprzedzeniem, głównie w weekendy - niestety ale praca na etacie i życie prywatne nie pozwalają na inny tryb. Przeważnie są to fotki moim aparatem, robione przez kogoś z rodziny lub BAMBI, które potem sama obrabiam. Czasem udaje się zrobić sesję z zaprzyjaźnionym fotografami, wtedy jest w pełni profesjonalnie.
Tekst piszę wcześniej, kiedy mam wenę i słowa same przechodzą do głowy, przeważnie późno wieczorem lub w nocy, też ostatnio o tym wspominałam.
Sklejam wszystko do kupy i... gotowe :)


Moja ikona i inspiracja, Audrey Hepburn; foto wykonane przez Richarda Avedona


Chyba wyczerpałam temat skutecznie, jeśli są jeszcze jakieś pytania, proszę w komentarzach.
Nominuję osoby, które znam prywatnie i są dla mnie niezwykle inspirujące, nie tylko modowo i blogowo -  Sylwia czyli Bambi Boho, Nabil z NabilUnity, Wiktoria - Confassion oraz Gosia i Bohdan z BO4GO!
Poza tym, kto z Was dziewczyny i chłopaki blogerzy ma ochotę, zapraszam również do zabawy, czujcie się przeze mnie nominowani

sobota, 15 listopada 2014

A few words...



Jestem absolutną wielbicielką słowa pisanego.
I jako odbiorca i jako autor, aczkolwiek jedyne teksty jakie popełniam obecnie, to te na blogu. Lubię pisać, słowa same przychodzą mi do głowy i dyktafon w telefonie przydaje się nadzwyczaj często. A kiedy tylko mogę, staram się utrwalać dany tekst na bieżąco, zdarza się więc, że czasem w godzinach nocnych, zamiast spać, stukam w klawiaturę. Zresztą w jednym z ostatnich postów mogliście przeczytać, że najlepsze pomysły mam tuż przed zaśnięciem, taki biorytm. Jestem typową sową, mogę siedzieć do późna, a rano spać do południa. W tygodniu niechętnie, przestawiam się na skowronka, bo pracuję od 7 do 15. Ale gdy tylko przychodzi weekend, lub też jakieś inne wolne dni, mój organizm sam przeskakuje we właściwy sobie rytm. Tak, wiem, dla większości jest to niezrozumiałe, jak można tak marnować dzień itp. Cóż, ja podchodzę do tego z drugiej strony - iść spać o 22? Jak można tak marnować noc :)
Kochani, dzisiaj jednak pisać wiele nie będę, choć chcąc nie chcąc już naskrobałam kilka akapitów. Jednak nie tylko wielcy pisarze, ale i zwykli ludzie też mogą nie mieć weny twórczej. A moja wyjątkowo... poszła spać i się regeneruje :) Wy zapewne mieliście tzw. długi weekend, ja spędziłam go na inwentaryzacji w firmie, licząc różne ciekawe wyłączniki, przełączniki i inne pstryczki-elektryczki. Przy okazji odpowiadam na ostatnio zadane pytanie, czy pracuję w branży związanej z modą. Jak widać nie bardzo, elektroenergetyka to trochę daleko od nowych pantofli Prady, mogę pomóc dobrać, ale... transformator albo oprawę oświetleniową i gustowny słup do tego... Oczywiście,  do kompletu, jestem po studiach humanistycznych, wszystko więc idealnie do siebie pasuje :)
A wracając do tematu braku weny (który to brak wyprodukował już tekst na pól strony) - jestem po prostu zmęczona. Praca ciągiem przez 2 tygodnie, bez weekendu może czasem dać w kość, czego jestem żywym przykładem.
Zostawiam więc ze zdjęciami i odpoczywam!




Zdjęcia BAMBI BOHO

Golf/turtleneck - River Island
Czapka/hat - no name
Jeansy/jeans - Bershka
Botki/boots - Bershka
Rękawiczki/gloves - Mohito
Kopertówka/clutch - PlayWorkCreate