niedziela, 18 czerwca 2017

Nadwrażliwość?



Znasz takie dni?
Kiedy włosy układają się w zupełnie idiotyczny sposób i walczysz z nimi rano godzinę, już na wyjściu z domu robisz plamę na ulubionej sukience a pies sąsiadów (dotąd słodki jak pluszaczek) wściekle obszczekuje Cię na schodach kłapiąc zębiskami podejrzanie blisko Twoich kostek? Potem jest tylko... gorzej.
Nie możesz wsiąść do samochodu bo jakiś geniusz parkowania postanowił sprawdzić jak blisko mogą znajdować się dwa pojazdy nie ocierając się o siebie. Wsiadasz przez bagażnik i dojeżdżasz jednak do pracy. Dobijasz tą nieszczęsną sukienkę tuszem wymieniając toner w drukarce, zbierasz ochrzan za koleżankę, która zawaliła wasz wspólny projekt, a na koniec dnia w biurze twój ulubiony kubek do kawy przyciągany siłą grawitacji kończy swój żywot na kuchennej podłodze...
Wychodzisz starając się nadal jeszcze nie wybuchnąć, ale olbrzymi korek w drodze powrotnej do domu mocno nadwyręża Twój zapas cierpliwości.
W skrzynce na listy zaś znajdujesz pisemko ze spółdzielni o rozliczeniu ogrzewania - coroczna nadpłata w tym roku zmienia się w niedopłatę 330 zł (jak? dlaczego? ominął Cię gdzieś fakt, że nastała epoka lodowcowa i włączałaś kaloryfery na max?).... Hmmm, w myślach żegnasz się więc z weekendowym wyjazdem bo skarbonka coś pustawa i niestety wygrywa spółdzielnia, co wybitnie podnosi Twój nastrój.
Wchodzisz do domu i masz ochotę albo się rozryczeć, albo stłuc kilka talerzy rzucając przy tym mnóstwo słów uznawanych powszechnie za niecenzuralne. Ewentualnie obie opcje na raz (talerze tanie, z Ikea, wielkiej straty nie będzie).
Masz tak? Często? A może codziennie?
Bo ja tak!

A wiesz, że wszystko to mniejsze lub większe bzdury, wyolbrzymiane w głowie do poziomu prawie-tragedii, którymi sama siebie zatruwasz? Rzeczy, na które nie masz wpływu, a psują Ci humor na resztę dnia, zastanawiasz się nad nimi i rozbierasz w głowie na części pierwsze, zamiast cieszyć się wolnym popołudniem, poczytać książkę czy iść na spacer.




Nadwrażliwość. 
Ciężko jest żyć, gdy z równowagi potrafi wyprowadzić Cię najmniejszy drobiazg.
Ciągle uczę się, jak okiełznać ową cechę charakteru, by nie była ona kłodą na drodze, hamującą mój rozwój. Bo że hamuje to niestety jasne. Dla innych głupotka nad którym przejdą w miarę obojętnie, mnie podcina skrzydła. Ja się zastanawiam dlaczego, pewnie to coś znaczy, jakiś sygnał od wszechświata czy warto w takim razie dalej próbować?
WARTO. Jeśli tylko nie dążysz do celu po przysłowiowych trupach, w zgodzie z własnym sumieniem, warto. Stań na chwilę w miejscu, policz do dziesięciu, pomyśl o czymś przyjemnym i ruszaj dalej.
Ja przenoszę się w głowie w miejsce które relaksuje mnie najbardziej na świecie - na plażę, ze słońcem i błękitnym oceanem w tle. Prawie czuję zapach wiatru, szum wody, drobiny piaski pod stopami. Zamykam oczy, biorę dwa wdechy i od razu lepiej, nie ma się czym przejmować!
W codziennym życiu staram się przekuwać te negatywne sygnały właśnie na zasadzie "stało się-trudno-żadnej filozofii do tego". 
Wyłapuję za to te dobre, ciesząc się drobnymi przyjemnościami. Bo to zaleta nadwrażliwości - małe "złe" rzeczy psują humor, ale małe "dobre" potrafią niezmiernie cieszyć. Czystą, niemal dziecięcą radością. A to cecha, którą pielęgnuję w sobie i będę o to walczyć do upadłego. Lubię "dziecko" we mnie.
Magnesik na lodówkę kupiony podczas niedawnego wypadu do Krakowa, miła konwersacja z panią sprzedającą w Żabce, która zachwyciła się moimi paznokciami. Kilka słów pochwały w pracy. Piękna bluzka, wyszperana w second hand za kilka złotych. O tym pamiętam.
A że yorki są nadpobudliwe? Trudno, ten typ tak ma. Jak mnie ugryzie to mu oddam, zabaczymy, kto będzie głośniej wyć :) Plama z sukienki da się wywabić, a jeśli nie, kupię inną :) Do ogrzewania dopłacę, a na przyszłą zimę wyciągnę z tego wnioski, a z szafy grubsze swetry i przykręcę kaloryfery :)

Jeśli mogę Ci coś radzić, kimkolwiek jesteś czytający to człowieku, kolekcjonuj w głowie te dobre momenty i momenciki, które sprawiają, że myśląc o nich uśmiechasz się.
Złe przepracuj, zaklnij pod nosem, policz do trzech (lub do dziesięciu :), podnieś głowę i zapomnij.
Z nadwrażliwością da się żyć!
Naprawdę!

Zdjęcie pierwsze selfie z ręki, zdjęcie drugie by Beassima.

21 komentarzy:

  1. Oj w sam punkt....niech york na balkonie obok ma miła niedzielę 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie napisane. Brawo, Paula ! Kiedyś też tak miałam. Od jakiegoś czasu pracowałam nad tym, żeby takie "pierdoły" nie komplikowały mi życia, a po ostatnim długim urlopie to patrzę na świat zupełnie inaczej. Widzę tylko to, co fajne, miłe, ładne, ciekawe. Pozytywne patrzenie na świat sprawia, że i te "pierdoły" tak się nie kleją do nas.
    Buziaki :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Soniu, pozdrowienia cieplutkie dla CIebie!

      Usuń
  3. Paulinko świetnie to ujęłaś 😊 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję pięknie Ewa i również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  4. To ciekawe, że patrząc wstecz na ostatni tydzień, rok pierwsze co mi przychodzi do głowy to te niefajne momenty, a nie te szczęśliwe. To przykre :(
    A przeważnie to są, tak jak napisałaś, zwykłe bzdury rozdmuchane do rangi problemów życiowych. Staram się by takie sprawy nie psuły mi humoru, ale też niestety jestem nadwrażliwa i wszystko biorę do siebie. Stresuję się zwykłą prośbą szefowej, bo wydaje mi się, że muszę to zrobić już zaraz natychmiast (choć wcale nie określiła terminu), denerwuję się gdy rano okazuje się, że wyglądam fatalnie w zestawie, który w głowie obmyśliłam jako doskonały, nawet głupi deszcz potrafi mnie nastroić negatywnie na cały dzień :(
    Może wypróbuję twoją metodę z rajską plażą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypróbuj Aniu lub znajdź jakąś swoją z miejscem, które Cię odpręzy, przynajmniej w głowie. I wiesz, poprawiamy korony i walczymy dalej z życiem :)

      Usuń
  5. Przypadkiem wpadlam na ten post, akurat kiedy mam niesamowitego nerwa i z tej złości nie mogę zasnąć ! Staram sie doszukiwać wielu plusów.. ale czasem zadaje sobie pytanie - jak tu nie zwariować ? ;)
    Zostaje na dłużej , pozdrawiam ! Tysiatestuje.blogspot.de ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Swojego czasu w mojej przychodni wisiała karteczka z napisem "Denerwować się, to znaczy mścić się na swoim zdrowiu za głupotę innych".

    Nie dokuczajmy dodatkowo sami sobie, skoro i tak inni już nam dokuczają ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już dawno, nauczyłam się takimi rzeczami nie przejmować, ludzie mają naprawdę wielkie problemy, wczoraj w uwagdze przedstawili młodego chłopaka 22 lata, który stracił rodziców i walczy z rakiem.To są problemy, a nie stłuczony kubek, jak coś się wydarzy, czego nie chciałam, mówię sobie, widocznie tak miało być. Nie zdążyłam na autobus, pociąg, a może dzięki temu żyję, trzeba zmienić podejście i cieszyć się chwilą, tu i teraz. Jak to powiedział Jan Paweł II, wczoraj już było, a jutro może nie nadejść

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Marzenko ale wiesz, każdy patrzy na swoje problemy lub pseudoproblemy, to właśnie sztuka spojrzeć na siebie z boku i stwierdzić "przecież to bzury". Zazdroszczę Ci podejścia, ja się go ciągle uczę.

      Usuń
    2. Choć jestem ogromnym nadwrażliwcem, to zgadzam się z Marzeną - widocznie tak miało być - gdy zaczęłam bliżej przyglądać się tym moim złym chwilom, zdarzeniom, słabościom, to okazało się z perspektywy, że faktycznie nawet te złe drobiazgi miały sens :), ale nie jest to łatwe i wciąż muszę się tego podejścia uczyć. Ostatecznie wyświetlam sobie w myślach Greka Zorbę, patrzę, że mam dwie ręce i nogi i od razu jest mi lepiej. Niestety wiele lat chorowałam i nadal muszę uważać na zdrowie, więc doceniam to co mam jeszcze bardziej. Świetne fotki :)

      Usuń
  8. oj znam to doskonale, nadwrażliwość skutecznie utrudnia życie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet wczoraj w związku z określona sytuacją miałam podobne przemyślenia. Za bardzo przejmuję się drobiazgami i nie tylko.Niepotrzebnie tyle analizuje i rozmieniam na drobne. To mnie dołuje, powoduje dyskomfort. Dzisiaj wstałam z myslą po co mi to.Postanowiłam wyluzować.Niech inni przejmuja sie za mnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, tak, znam takie dni :( - a jeżeli do tego włosy postanawiają żyć życiem nieznośnie nieatrakcyjnym - to .... nie ma nawet punktu zaczepienia hahaha . W każdym razie - na tych zdjęciach wyglądasz PRZEPIĘKNIE - więc głowa do góry !!! Buziaki - Margot :))))

    OdpowiedzUsuń