czwartek, 2 czerwca 2016

Książkowe podsumowanie maja - Kava, Nesbo, Higgins Clark, Lackberg

zdjęcia z Empik.com, kolaż mojego autorstwa


Maj za nami, niepomiernie mnie to ciszy, bo chyba nie był to mój ulubiony miesiąc w bieżącym roku. Splot dziwnych okoliczności i wydarzeń, zakończony grypą żołądkową.
Za to książkowo był to fajny okres, trochę sobie poczytałam.
A ponieważ w kalendarzu już trwa czerwiec (na szczęście!), czas na książkowe podsumowanie miesiąca.

Alex Kava "Łowca dusz". Dopiero w trakcie lektury zorientowałam się, że to kolejna część serii, niestety autorkę znałam do tej pory tylko ze słyszenia i nie sądziłam nawet, że jest jakaś seria :)
Trochę mnie to wybiło z rytmu, bo wszelkie sagi, trylogie i inne tego typu dzieła lubię czytać chronologicznie.
Nie zmienia to faktu, że książka napisana jest dobrze i pochłania się ją szybko.
W trakcie obławy na domek w lesie zabity zostaje przyjaciel agentki FBI Magie O'Dell.
Pomimo emocjonalnego zaangażowania, to ona właśnie prowadzi śledztwo w tej sprawie, badając, co skłoniło grupkę młodych chłopców do zamknięcia się w starej chacie, ostrzeliwania przybyłych przedstawicieli prawa a na koniec - popełnienia samobójstwa połykając kapsułki z cyjankiem.
Okazuje się, że należeli oni do sekty, której przywódca najwyraźniej nie jest tym, za kogo się podaje, zaś w zamkniętym obozie życie wcale nie wygląda tak różowo...
Dla wielbicieli kryminałów w amerykańskim stylu jak znalazł, niemniej wolę jednak skandynawskie pióro.

A propos Skandynawii, jest oczywiście Jo Nesbo, kolejna część przygód Harry'ego Hole pt. "Wybawiciel".
Nie wiem jak on to robi (autor oczywiście :) ale z książki na książkę pisze bardziej wciągająco i ciekawie. Sam sobie podnosi poprzeczkę i zastanawiam się, czy po dalszych częściach serii odczuję jakieś rozczarowanie na zasadzie "poprzednie były lepsze". Na razie jest tylko szeroki uśmiech zadowolenia.
Akcja rozgrywa się oczywiście w zaśnieżonym Oslo, gdzie zamordowany zostaje pracownik Armii Zbawienia, kwestujący w mieście na rzecz ubogich. Jest to zbrodnia popełniona bezczelnie, na oczach innych ludzi, na ulicznym koncercie świątecznym. A jednak okazuje się, że właściwie nikt nic nie widział, a wszystko wskazuje na mordercę na zlecenie, zaś trop sięga aż na Bałkany. Mało tego, najwyraźniej ofiarę pomylono z jego bratem...
Książka wciąga, Harry Hole jak zwykle niestandardowo prowadzi śledztwo, zaś zakończenie zaskakuje niejednoznacznością.
Szczerze polecam!

"Gdybyś wiedziała" Mary Higgins Clark to najsłabsza z moich majowych lektur.
Dawno nie czytałam autorki, ale pamiętam, że w liceum czy na studiach pochłaniałam jej książki z lubością. Tym razem byłam kompletnie rozczarowana i zastanawiałam się, co mi się w tym kiedyś podobało. Może przewidywalność? A może mało skomplikowana intryga?
Po pierwsze - koszmarny przekład. Nie wysilono się kompletnie, co chwilę powtarzają się te same określenia lub frazy. Bardzo psuje to odbiór książki, zaś zapętlające się sytuacje dodatkowo dają wrażenie "masło maślane". Sam finał, dosłownie na kilkanaście zdań tym bardziej nie zaskakuje.
O czym jest ta historia?
Producentka telewizyjna Laurie Moran postanawia nakręcić program o zbrodni popełnionej kilkanaście lat wcześniej i dotychczas nierozwiązanej.
Nocą, po hucznym przyjęciu ktoś dusi poduszką żonę milionera Roberta Powell'a, Betsy.
W domu przebywało wówczas kilka osób, w tym córka zamordowanej i jej trzy przyjaciółki.
Teraz producentka w porozumieniu z Powell'em zaprasza do jego domu cztery wyżej wymienione panie i zamierza je przesłuchać przed kamerą odtwarzając tamtą noc i licząc, że uda się w końcu wyjaśnić zagadkę.
Jest jeszcze drugi wątek - kilka lat wcześniej mąż Laurie podczas zabawy z małym synkiem został zastrzelony przez nieznanego napastnika. Mały Timmy zapamiętał tylko niebieskie oczy mordercy, zaś ten wykrzyczał, że on i jego matka będą następni...
Oczywiście teraz Niebieskooki powraca i niecnie będzie próbował dotrzymać słowa...
O ile "łowca dusz" był książką w stylu amerykańskim, o tyle "Gdybyś wiedziała" jest już amerykańska do potęgi. Aż do niestrawności...

Ale wróćmy do Skandynawii - Camilla Lackberg pisze dobre książki!
Do tej pory nie miałam przyjemności, bo zawsze trafiałam na pozycje typu nowy King (czyli mus, wiadomo :)
Potem wciągnęła się w Jo Nesbo, o czym doskonale wiecie. Ale podczas ostatniej wizyty w bibliotece dalszych części o Harrym Hole brak, żadnych interesujących nowości również.
Przypomniałam sobie, że ktoś mi polecał panią Lackberg, akurat dwie pierwsze części serii były dostępne.
"Księżniczka z lodu" rozpoczyna tzw. sagę o Fijjalbace, malowniczym nadmorskim miasteczku w Szwecji. Kiedy stary rybak znajduje zwłoki dawnej mieszkanki, która obecnie wynajmowała dom na weekendy, nikt nie spodziewa się, jak mroczne tajemnice kobieta kryła.
Jej przyjaciółka z dzieciństwa, pisarka Ericka Falck postanawia wyjaśnić zagadkę śmierci Alex, w czym pomaga jej miejscowy policjant Patrik Hedstrom.
Historia gmatwa się coraz bardziej, a początkowy brak modus operandi zmienia się w nadmiar motywów i osób, które miały powód by pozbyć się Alex.
To, co mi się w tej książce podoba poza brakiem przewidywalności akcji w ogóle, to również ciekawe zakończenie. Nic nie jest takim, jak się wydaje, a najbardziej kryształowe charaktery mogą mieć skazy.
"Kaznodzieja" czyli część druga to już osobna historia i inna zbrodnia, natomiast nadal Fjallbacka, nadal Erica Falck, a przede wszystkim Patrik Hedstrom.
Tym razem zmierzy się on z zagadką zwłok młodej niemieckiej turystki, znalezionych w pobliskim Wąwozie Królewskim... pod którymi leżą dwa inne szkielety, jak się okazuje sprzed ponad dwudziestu lat. Wszystko wskazuje na to, że morderca po tak długim czasie znów uderzył a w gronie podejrzanych są członkowie szanowanej, bogatej i skłóconej rodziny Hultów. Nieżyjący już senior rodu, Ephraim to właśnie tytułowy Kaznodzieja, którego poczynania okazują się brzemienne w skutkach nawet pół wieku później.
I tutaj zakończenie jest zaskakujące, a książka napisana spójnie i ciekawie.
To, co wyróżnia styl pisania Lackberg (i co osobiście bardzo mi odpowiada) to fakt, iż wątki wyjaśniają się stopniowo, a akcja toczy wartko dalej. Nie lubię książek z gatunku "podgrzewany atmosferę niedomówieniami, wszystkie tajemnice na koniec". Tutaj jest to chronologicznie, jeśli jakiś fakt został odkryty, wiemy od razu.

Pani Lackberg zostaje moim prywatnym literackim odkryciem maja, zaś kryminały skandynawskie odkryciem roku!

19 komentarzy:

  1. Nie lubię takich książek , ale wydają się interesujące! :)
    http://diamontsfashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem szczerze, że tak dawno nie czytałam, że przydałaby mi się jakaś lekturka! ;)

    U mnie nowy post!
    http://onlymymotivation.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fantastycznie, u mnie też niedługo będzie nowy post :)

      Usuń
  3. Moje klimaty:D Camilla przeczytana, Clark chyba tez miałam, ale reszta przede mną:D
    Co do seriali, to Dextera kończę:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Miasteczko Twin Peaks :)

      Usuń
    2. O! Miasteczko już za mną przed laty, ale może warto wrócić:)))

      Usuń
  4. Księżniczkę z lodu czytałam i bardzo mi się podobała, ale nie wiedzialam nawet, że to początek serii. Za to Kavy mam wszystkie, więc jak byś chciała, to wiesz, gdzie man regał z książkami:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie omieszkam skorzystać przy kolejnej wizycie u Ciebie :)

      Usuń
  5. No w końcu do Ciebie dotarłam. Ostatnio zaniedbałam blogi i właśnie to nadrabiam. Już kiedyś pisałam, że zdecydowanie za mało czytam. Przydałaby mi się jakaś książka...
    www.sylwiaszewczyk.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kryminały lubię ale tych nie czytałam. W maju poczytałaś sobie.
    Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam tylko Księżniczkę. Lubię skandynawskie kryminały, nawet jeśli są proste jak budowa cepa, to ze względu na wielość wątków i bohaterów, zawsze wydają się być nieco bardziej skomplikowane, niż rzeczywiście są (Okej, widzę, co napisałam. Na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że jest po północy, a ja spędziłam kilka godzin z dzieckiem. Ja. Z dzieckiem ;)). Od tamtej pory na mojej półce w Legimi leży cała reszta serii, chyba muszę się w końcu za nią wziąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja kocham skandynawskie, są milion razy lepsze niż amerykańskie! I co z tym dzieckiem, żyjesz? Ja nie lubię się opiekować dziećmi bo jestem straszną panikarą, zawsze się boję, że się coś stanie :)

      Usuń
  8. Ciekawe pozycje, chętnie sięgnę po którąś z nich! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nareszcie zaczęły mi się wakacje, więc mam więcej czasu na czytanie. Zrobiłaś super przegląd, chętnie zajrzę do księgarni :)

    OdpowiedzUsuń
  10. lubię takie książki, wciągają i czyta się je jednym tchem :) jak skończą czytać swoją (a ma 700 stron ;) ) to wezmę się za Twoje ;D

    OdpowiedzUsuń