Tak mówi przysłowie. Jednak z nikim się nie bratałam - tym razem była to podróż sentymentalna. Dlaczego tak piszę? Bo Węgry znam i kocham od dziecka. Mój Tata wyjechał tam na kontrakt gdy miałam lat 6 i od tamtej pory razem z Mamą jeździłyśmy do niego na każde ferie i wakacje przez kolejne 3 lata.
Teraz wróciłam, odwiedziłam miejsca, które zatarły się już w pamięci, zobaczyłam nowe, naładowałam akumulatory.
Jakie są Węgry? Słoneczne, nasycone kolorem, aromatem winorośli i brzoskwiń, pełne przepięknych zabytków. I uśmiechniętych, przyjaznych ludzi.
Pierwszym punktem na naszej trasie był Esztergom (Ostrzyhom) - pierwsza stolica państwa i obecna siedziba prymasa, zwana "węgierskim Watykanem". Skąd ta nazwa? Oczywiście ze względu na imponujących rozmiarów klasycystyczną bazylikę, wybudowaną w XIX w. w miejscu zburzonej podczas walk z Turkami świątyni św. Wojciecha. Jest to najwyższy tego typu budynek na Węgrzech.
Widok zapiera dech w piersiach, monumentalna - to najlepsze określenie.
Jednocześnie stojąc na wzgórzu mamy przepiękny widok na Dunaj i miasto w dole.
Zwiedzanie obecnej stolicy Węgier - Budapesztu - rozpoczęliśmy od rana dnia następnego.
Miasto powstało w XIX wieku ze scalenie trzech mniejszych miast - Budy, Obudy na prawym brzegu, oraz Pesztu na lewym brzegu Dunaju. W 1950 roku przybrało obecny kształt terytorialny, po przyłączeniu kilkunastu okolicznych miejscowości. Jest jedną z największych i najbardziej zaludnionych europejskich metropolii, chętnie odwiedzaną przez turystów.
Zwiedzanie najlepiej zacząć od Wzgórza Gellerta, którego nazwa pochodzi od biskupa Gellerta - jak głosi legenda, poganie w drewnianej beczce spuścili go ze wzgórza. Główną budowlą jest tutaj Cytadela, wzniesiona po upadku węgierskiej Wiosny Ludów, oraz Pomnik Wolności, czyli 14 metrowa kobieta z brązu, trzymająca nad głową palmowy liść. Oba zabytki górują nad miastem, zaś w nocy są przepięknie podświetlone, co miałam okazję zauważyć podczas wieczornego rejsu po Dunaju.
Kolejny punkt to Wzgórze Zamkowe.
Jego centralny punktem jest oczywiście Zamek Królewski - olbrzymi kompleks, wielokrotnie niszczony i odbudowywany na przestrzeni wieków. Obecnie pięknie odrestaurowany, cieszy oczy wszystkich wielbicieli zabytków i historii.
Byliśmy tam tuz przed godziną 12 więc udało nam się zobaczyć zmianę wart honorowych przed zamkiem. Żołnierze pełnią taką wartę, zmieniając się co godzinę, ale w samo południe ceremonia ta jest najbardziej widowiskowa i trwa kilka minut.
Z drugiej strony wzgórza znajduje się również warta obejrzenia przepiękna Baszta Rybacka. Wyglądające niczym z bajki o Alladynie wieżyczki zbudowano podobno w miejscu dawnych murów zamkowych, a nazwa pochodzi od średniowiecznego cechu rybaków, który bronił tego fragmentu fortyfikacji. O ich malowniczności chyba najbardziej świadczy fakt, iż oprócz turystów dużo tam... młodych par, robiących pamiątkowe zdjęcia w strojach ślubnych :)
Przenosimy się ze wzgórza na Plac Bohaterów, poświęcony ofiarom I Wojny Światowej.
Do tego miejsca mam pewien sentyment, bo właśnie tutaj mam mnóstwo zdjęć z dzieciństwa, razem z rodzicami i ich znajomymi.
Monument, który widzicie na zdjęciu to Pomnik Tysiąclecia, które budowę rozpoczęto w 1896 roku, z okazji hucznych obchodów 1000-lecia państwa. Centralnym punktem jest kolumna z archaniołem Gabrielem, zaś boczne kolumnady przedstawiają postacie ważne w historii Węgier, jak św. Stefan czy Maciej Korwin.
I jeszcze lokalne widoczki - rękodzieło podobne do naszej sztuki góralskiej :)
Szentendre było ostatnim punktem naszej wycieczki. To małe, urokliwe miasteczko znane jest przede wszystkim z Muzeum Marcepana. Zdolne i pracowite panie w pocie czoła tworzą małe, średnie i naprawdę wielkie cuda z tej pysznej masy. Postacie z bajek, kaktusy naturalnych rozmiarów czy postacie Księżnej Diany i Michaela Jacksona w skali 1:1 to tylko kilka eksponatów kryjących się we wnętrzach budynku. Jest też sklepik, gdzie można kupić marcepanowe pamiątki, słodycze i ozdoby. Niestety nie mam fotek, zostawiłam aparat w autokarze.
I Wyszechrad - ostatni rzut oka na Dunaj w drodze powrotnej :)
Kocham Węgry!
SUPER sprawa! Świetne widoki i zazdroszczę wyjazdu!
OdpowiedzUsuńrewelacyjne zdjęcia! Lepsze jak pocztówka!
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńRównież kocham Węgry i mam z nimi własne przeżycia. Również dzięki tacie, który tam pracował, więc mieszkałam tam przez 4 pierwsze lata mojego życia - tak się złożyło, że akurat wtedy się urodziłam, więc się przeprowadziliśmy. Oczywiście nic nie pamiętam z tamtego okresu, zostały tylko zdjęcia. Ale poznałam tam pewną kobietę, na którą do dziś mówię "babciu". Bo taka dla mnie jest. Staramy się co roku w wakacje tam jeździć. Oprócz kolorów i widoków, jakie tam są miło wspominam figi. Takie bułeczki jak ślimaki z kakaem. Sądząc po moim opisie, mogą wydawać się słodkie, ale ich smak jest naprawdę "wyczuty". Polecam ! :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia z podróży, zapewne wypad udany ♥.
OdpowiedzUsuńhttp://delavie-paula.blogspot.com
Ale tam pięknie!
OdpowiedzUsuńpiękne rejony!
OdpowiedzUsuńmuszę namówić Lecha w końcu na jakiś wojaż zagraniczny, bo to grzech tak gnuśnieć w tej Łodzi ;P
Mar, jedźcie, jest super!
UsuńPrzepięknie tam! ♡ zdjęcia fantastyczne! ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia :) Ja nigdy nie byłam na Węgrzech, ale może kiedyś będzie mi to dane :)
OdpowiedzUsuńTez mam senstyment do Wegier, to bylo pierwsze panstwo ktore w zyciu odwiedzilam :) Jak bylam mala to nalezalam do zespolu tanecznego, takiego goralskiego wiesz :) i wlasnie tam jezdzilismy na koncerty :) fajnie bylo i z przyjemnoscia wspominat tamte czasy :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji być na Węgrzech czego, po Twoim poście, żałuję jeszcze bardziej!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! :)
Piękne zdjecia, byłam tam dwa lata temu :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na wakacyjny wpis z Malty:)
Budapeszt, Węgry miałam okazję zobaczyć w latach 80 ale nie był to czas na zwiedzanie, zawsze marzyłam, żeby tam wrócić i zwiedzić. Niestety chyba już mi się nie uda dlatego dziękuję, że mogłam u Ciebie zobaczyć namiastkę pięknych rejonów. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPięknie, cudne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTAK , zdecydowanie jestem za Węgrami !
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥
http://patrycjabunt.blogspot.com/
nigdy tam nie byłam, ale widzę, że jest przepięknie\
OdpowiedzUsuńśliczne fotki
i super wszystko opisałaś
pozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion
:)
Niestety, do samego Budapesztu nie udało mi się dotrzeć. Poznałam Węgry od strony Balatonu . Na Twoich zdjęciach Budapeszt bardzo pięknie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńAż żałuję, że nie miałam więcej czasu na zwiedzanie Węgier. Bardzo mi się tam podobało a Budapeszt mnie zachwycił. Panuje tam bardzo specyficzna atmosfera, szczególnie po zmierzchu. Tak mnie skutecznie zachęciłaś, że chyba jeszcze tam wrócę :):)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :) Jeszcze nie miałam okazji zwiedzić Węgier ale kiedyś na pewno tam wyląduję :)
OdpowiedzUsuń