wtorek, 3 maja 2016

Książkowe podsumowanie kwietnia - Lagercrantz i Koontz

Zdjęcia by Empik, kolaż by me


Kwiecień nie obfitował w książki - popełniłam całe dwie - jakoś tak wyszło. Niby i tak więcej niż czyta statystyczny Polak, ale ja czuję wielki niedosyt, zwłaszcza, że w marcu nie przeczytałam... nic, poza tym jedna z tych kwietniowych pozycji totalnie mnie rozczarowała.
Nigdy nie przejdzie mi przez usta, że czas na jakąś książkę to czas stracony, nawet w stosunku do dużego gniota (no ok, "50 Twarzy Graya" - szkoda czasu:), niemniej fajnie, gdy po godzinach nad kartkami kończę coś pochłaniać z uśmiechem na twarzy. Szerszym bądź nieco mniej, ale jednak.
W przypadku poniżej opisanych pozycji moje oczekiwania okazały się odwrotnie proporcjonalne do efektów...

"Co nas nie zabije" Dawida Lagercrantz'a to kontynuacja bestsellerowej trylogii Millennium Stiega Larssona. Byłam nastawiona sceptycznie - sama saga była świetna, napisana lekko i niezwykle wciągająca. Czy inny autor może podobnie zarysować postacie, wymyślić ciekawą intrygę i kontynuować coś, co w sumie kontynuowane być nie powinno?
O jakie to było cudowne zaskoczenie! Wiem, że książka jest dobra, kiedy przeczytam kilka pierwszych zdań i już nie chcę jej odłożyć. Tutaj wciągnęłam się na dobre i wykorzystując jeden z luźniejszych weekendów czytałam, czytałam, czytałam...
Lisbeth Salander jest jedną z najciekawszych kobiecych postaci w literaturze i moją zdecydowanie ulubioną - pełna sprzeczności, aspołeczna indywidualistka, wobec której nie można przejść obojętnie. Tym razem staje w obronie małego autystycznego chłopca, który widział mordercę swojego ojca, geniusza matematycznego i wynalazcy. Czyżby profesor zginął, bo odkrył za dużo?
Oczywiście znów pojawiają się dawne demony z przeszłości bohaterki, ale śledztwo dziennikarskie prowadzi również dawny kochanek i przyjaciel - Michael Blomqvist. On czuwa nad Lisbeth niczym dobry duch i zawsze służy pomocą.
Nie będę spojlerować, bo zdradziłabym całą intrygę. Napiszę Wam krótko - cholernie dobra książka! W ustach tak wymagającego czytelnika jak ja to nie lada komplement, nieliczne na nią zasłużyły :)

Totalny kit - Dean Koontz "Niewinność".
Bardzo lubię tego autora i czytam go od lat. Starsze książki cenię, aczkolwiek gdybym miała wybierać - wiadomo, że lepszy jest jego odwieczny oponent Stephen King :) Niemniej "Szepty", "Klucz do północy", "Odwieczny wróg" czy cykl Odd Thomas pochłonęłam bardzo szybko.
Z tą książką się męczyłam, dłużyzny opisowe były nie do przejścia. Odkładałam, wracałam dnia następnego i tak w kółko... A gdy nareszcie udało mi się "wciągnąć" Koontz tak puścił wodze wyobraźni, że autentycznie się zgubiłam. Niezamknięte wątki, puenta pojawiająca się totalnie nielogicznie, jakieś apokaliptyczne wizje... Nie, nie podobała mi się kompletnie.
Historia zaczyna się w chwili, gdy Addison  - żyjący w mroku, w kanałach, naznaczony jak sam uważa nieludzkim wyglądem, spotyka w zamkniętej bibliotece Gwen, dziewczynę z fobią społeczną, uciekającą przed prześladowcą. Zawierają dziwny pakt - on zgadza się jej nigdy nie dotykać, ona nie patrzeć na niego. Chłopak postanawia jej pomóc.
I tyle... dalej jest tylko dziwniej, kto chętny zapraszam do lektury. Dla wytrwałych wielbicieli pisarza. Jeśli chcecie kawałek dobrego thillera/horroru, sięgnijcie po te starsze.

15 komentarzy:

  1. Dasz wiarę, że nigdy nie czytałam Koontza? A o "Co nas nie zabije" chyba nawet wypowiadałam się na Twoim Instagramie :) Też byłam sceptycznie nastawiona i też się pozytywnie zaskoczyłam.
    U mnie kwiecień był najsłabszym miesiącem, jeśli chodzi o książki, przeczytałam... jedną. Ale liczę na odbicie sobie w maju. Jest 3 maja, a ja kończę dwie książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, to poszłaś, ja w maju jeszcze nic nie czytałam, bo wzięłam się wreszcie za serial - Miasteczko TWin Peaks, a drugi sezon trochę odcinków ma :) Koontza Ci polecam, ale tak jak napisałam - te stare najlepsze! BTW czy Ci się publikują moje komentarze na blogu? Ja mam z tym disqusem i mailową moderacją zawsze problem.

      Usuń
  2. Wiesz, ze u mnie ostatnio też gorzej z czytaniem, ale powoli nadrabiam. Chciałabym wrócić do tych 4 w miesiącu, ale przecież nie o akord tu chodzi.
    Za Millenium biorę się w następnej kolejności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewcia łap Millennium - zachwyci Cię! Teraz nadrobisz i pozostałe zaległości, jestem pewna :)

      Usuń
  3. zawsze szukam jakichs fajnych inspiracji ksiazkowych!
    dzieki!
    xoxo
    Patinka
    www.patinkasworld.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, 'co nas nie zabije" tez mi się bardzo podobała, świetnie się wpasowała w klimat, styl trylogii, książka super i również polecam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsza pozycja mnie zaciekawiła, ja w kwietniu przeczytałam tylko jedną, jakoś tak innych zajęć było za dużo...serdecznie pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  6. ja przeczytałam 4 w styczniu, a za luty, marzec i kwiecień wypadła jedna. u mnie z książkami jak szyciem, muszę mieć wenę. dobrze, że w weekend majowy u mnie coś drgnęło ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam Koontza w liceum, ale nie porwał mnie. Natomiast po kontynuację Millenium muszę sięgnąć!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty przeczytałaś przynajmniej dwie książki w kwietniu, a ja? Dwa razy "Superfoods, czyli żywność o niezwykłych właściwościach"...
    >foxydiet<

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszą książkę koniecznie muszę przeczytać! Zaintrygowałaś mnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja nie czytam ksiażek wole blogi i gazetki kolorowe :D ale nie! wróć! uwielbiam pewne książki... ale tylko te - napisane przez Zafóna :-)

    OdpowiedzUsuń