niedziela, 15 maja 2016

Kup konwalie, daj komuś kogo kochasz





Miały być zdjęcia, miał być normalny post. I pustka w głowie - co napisać? Że znów mam żakiet, że jeansy, że białą bluzkę? O bogowie inwencji twórczej, siedźcie i płaczcie. Nuda.

Średnio raz na dwa tygodnie mam ochotę wywalić własną szafę przez okno, średnio raz na kilka dni znajduję coś, co sprawia, że serce zaczyna mi mocniej bić. Jak dziecko, które widzi nową zabawkę i już nie ma ochoty bawić się tą starą.
Od małoletnich odróżnia mnie to, że nie kładę się przed mamą w sklepie i nie walę nogami w podłogę, wrzeszcząc przy tym jak opętaniec, dopóki mi nie kupi :) Dorosłe dzieci utrzymują się same, prawa dżungli są niezaprzeczalne a i sumienie nie pozwala mi inaczej. Co najwyżej mogę taką sztuczkę odwalić w domu przed lustrem dla wyładowania emocji, ewentualnie powyobrażam sobie, jak świetnie by ta rzecz na mnie leżała (cud, w głowie wszystko pasuje i jest idealne!) i jak bardzo jej pragnę...
A gdybym rzeczywiście ją kupiła... to za jakiś czas i tak miałabym ochotę wyrzucić ją razem z resztą.
To chyba bolączka ludzi w dzisiejszych czasach - pragniemy mocniej i więcej, nie potrafiąc cieszyć się tym, co już posiadamy.
Samochód nigdy nie jest za fajny i szybki, bo wyższy model, który pojawi się w przyszłym roku bije go na głowę. Telefon w zasadzie trzeba by wymieniać co dwa-trzy miesiące, marki prześcigają się w innowacjach tworząc sprzęt na miarę Jamesa Bonda. Dom - nowe pomysły architektoniczne rosną jak grzyby po deszczu, dodatkowo świat jest tak piękny... Po co zadawalać się wielką płytą w Warszawie jeśli można mieć willę w Toskanii albo chatę na Malediwach?
Ciuchy po jednym, dwóch założeniach robią się we własnym mniemaniu nieciekawe i niemodne.

Gonisz i pędzisz.
Szukasz szczęścia i ciągle myślisz, że będzie za horyzontem, musisz tylko pracować ciężej, więcej, iść dalej i dalej...
Wychodzisz na ulicę, mijasz zagonionych, smutnych ludzi, którzy tworzą namiastkę życia pijąc kawę na wynos, klikając jak wariaci w laptopy i telefony, żyjąc on-line i nie mając czasu i ochoty spojrzeć w niebo a tym bardziej na realnego człowiek obok. Frustracja i stres - tym w większości żyjemy i to nas napędza.
Zaczynamy przypominać zombie, zaprogramowane i skupione na pewnych czynnościach, które musimy wykonać, za wszelką cenę.
Nie umiemy być już dla siebie mili, tak zwyczajnie i po ludzku.
Każde działanie przeliczane jest na zysk, a skoro go nie przyniesie, nie jest w ogóle inicjowane.

Przed Wielkanocą robiłyśmy z Bambi zdjęcia koło Filharmonii Częstochowskiej. Jak zwykle mijali nas ludzie, w większości spojrzenia obojętne, gdybyśmy były przezroczyste różnicy by nie zrobiło. Na szczęście ruchu nie tamujemy więc obywa się bez nieprzyjemnych sytuacji.
Ale...
Kto zna Częstochowę ten wie, że budynek sąsiaduje z ulicą Garibaldiego, jedną z tych dzielnic w mieście, gdzie lepiej nie zapuszczać się samemu po zmroku. A i w ciągu dnia wędrują mniejsze lub większe grupki bezdomnych i ludzi z tzw. marginesu społecznego.
Mija nas kobieta - pięknie ubrana, elegancka, wyglądająca na spełnioną i szczęśliwą (wyglądająca?), błysk oczu, pustka, cisza.
Za chwilę przechodzi bezdomna -  brudne ubrania, twarz "po przejściach" - zatrzymuje się by nie przeszkadzać, kiedy mówimy żeby przechodziła, nie chcemy tamować ruchu, uśmiecha się wpół bezzębymi ustami i mówi "dziękuję wesołych świąt Paniom życzę."
Klik - wszystko jakby się zatrzymuje, w gardle rośnie mi gula a oczy podejrzanie wilgotnieją. NIKT poza nią nie życzył nam tych cholernych wesołych świąt, a i my nie byłyśmy lepsze. Przyszłyśmy zrobić zdjęcia i tyle. Też nie składałyśmy nikomu życzeń, jakby uśmiech i te kilka słów kosztowały tak wiele. Zapomniałyśmy o tym, skupiłyśmy się na celu. Gdzie świat dookoła? Zniknął.

Mając za wiele, gubisz sens tego co masz. Chcesz więcej i więcej. I jesteś nieszczęśliwy, bo nagle okazuje się, że dochodzisz do granicy swoich możliwości. Za tym płotem są krainy mlekiem i miodem płynące, a za plecami mieszkanie na kredyt, dziesięcioletni samochód, kochająca rodzina, przyjaciele i wierny pies. Piękne rzeczy, ale w twoim mniemaniu MAŁE i DROBNE, przyzwyczaiłeś się już, że one po prostu SĄ i nawet nie zauważasz. Jednak to one tworzą sens życia, sprawiają, że masz w brzuchu motyle gdy przyjaciele urządzają urodzinowe przyjęcie niespodziankę i pragniesz głośno krzyczeć jakie to masz szczęście, kiedy partner kupuje Ci na gwiazdkę wymarzoną płytę Queen.
Może warto chwilę pomyśleć?
Do ludzi, zamiast do rzeczy?
Zakręcamy się we frustracji z niespełnionych marzeń (miałam być Indianą Jones w spódnicy!), robimy się zgorzkniali i niezadowoleni, zapętlamy się w nerwicach.
Może lepiej powiedzieć sobie - mam dużo, jest to dla mnie cenne. Tyle mam i na razie nie potrzebuję więcej. Za to muszę bardziej zatroszczyć się o ludzi którzy mnie otaczają, bo kiedy spadnę na dno tylko drugi człowiek jest mi w stanie podać pomocną dłoń.

Dlatego kup te konwalie i daj komuś, kogo kochasz lub lubisz.


45 komentarzy:

  1. Bardzo trafnie to opisałaś. Zbyt często myślimy o bardzo przyziemnych rzeczach, chcemy więcej, zapominając co jest w życiu naprawdę ważne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety LIdko, zalewa nas konsumpcjonizm, świat naokoło wciska rzeczy, które koniecznie musimy kupić by być szczęśliwymi. A to miraż, tracimy z oczu to co najważniejsze - ludzi.

      Usuń
  2. KOCHANA, świetny tekst, wzruszyłam się...
    Pędzimy, coraz szybciej, chcemy coraz więcej a to nie jest najważniejsze.
    Ja jestem w takim wieku, że już nie pędzę, dobra materialne nie maja dla mnie dużego znaczenia, liczy się coś innego...
    Nawet z ciuchami am inaczej, już tak szybko mi się nie nudzą, niczego nie pragnę, nie muszę mieć...
    Właśnie wczoraj zrobiłam czystkę w szafie, dużą część swojego "dobytku"oddałam siostrze.
    Konwalie uwielbiam, za ich delikatność i zapach, muszę koniecznie kupić.
    Serdecznie pozdrawiam, miłej niedzieli...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatrzymać się choć na chwilę i chłonąć!
    I być tu i teraz, a nie myślami zupełnie gdzie indziej w "lepszym" wyimaginowanym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze swietny wpis, a ja na smarfonie piszę. Ja jakis czas temu dostałam kilkoma wydarzeniami mocno w kość, wiec zupełnie nie rusza mnie to czy bede miała wiecej, nie mam też strachu, ze moge wszystko stracic ( bo mogę). Cieszę z tego co mam i doceniam to. Masz w 100% rację, żyjemy jak zaprogramowani, pedząc nie wiadomo gdzie, nasza psychika tego nie wytrzymuje i zaczyna się buntować, zyjemy przyszłością i planami, zamiast tu i teraz. Oj napisalabym wiecej, ale nie bardzo lubie te male klawiaturki. Pozdrawiam Paulinko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MAdziu, dziękuję za komentarz. Tak właśnie traumatyczne życiowe wydarzenia uświadamiają, że jedyne co tak naprawdę można stracić nieodwracalnie to drugiego czlowieka.

      Usuń
  5. Kochana prawdziwie napisane ,
    niestety żyjemy w strasznym pędzie i czasem trzeba chwili na zatrzymanie i zastanowienie się. ..

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny tekst Paulina :) Miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Gosiu! Bardzo mnie cieszy, że wchodzisz tutaj systematycznie i czytasz, to mi daje kopa do prowadzenia bloga :) Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. Masz rację, niektórym ciągle mało i mało, a do grobu tego nie zabiorą. Uwielbiam konwalie, ale kupować muszę sobie sama, bo nikt się nie domyśli żeby sprawić komuś przyjemność. ;) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A szkoda DOroto, bo to miłe wiedzieć, że jest ktoś kto ci je da :)

      Usuń
  8. Natłok spraw, dziwna atmosfera w pracy czy bunt dwulatka bardzo dają się mi we znaki. Ale kiedy choruje, a ja tulę to małe ciałko modląc się, by ataki duszności minęły to te wszystkie niedogodności stają się irracjonalne. Świetny post, cieszę się, że masz takie spojrzenie na świat :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadza się..goimy i gonimy, tylko tak naprawdę za czym. Też o tym czasami myślę. Dobry tekst:*:*

    OdpowiedzUsuń
  10. To prawda ciężko nam być miłym i czasem robimy to na przymus :)

    Zapraszam do obserwacji naszego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiesz, co mnie najbardziej smuci?
    Że pod tym postem i tak 90% komentarzy to będą takie same puste komentarze jak pod każdy innym postem - ze zdjęciami ubrań, kosmetyków czy tabletek do kibla.

    10% będzie innych - widać to już teraz, po kilku godzinach wiszenia tego wpisu.
    Ale w ogólnym rozrachunku i tak jutro każdy zapomni, że coś takiego czytał.

    Możesz tu w tym Internecie napisać coś jeszcze bardziej wzruszającego, a i tak przejdzie to ludziom koło nosa w natłoku wishlist i postów sponsorowanych zachęcających ludzi do zakupu tego czy tamtego. Za chwilę każdy poleci zamawiać nowe ciuchy, wakacje, auta i zegarki.

    Napisałaś piękny tekst, już wczoraj Ci to mówiłam.
    Przemyśl, czy nie chciałabyś częściej pisać takie rzeczy.
    Pytanie tylko, czy w ogóle jest sens produkować się nad czymś tak ładnym, skoro i tak nie wzbudzi to większych refleksji w potencjalnych odbiorcach.

    Ja chyba wolałabym pójść po te konwalie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SMutna prawda Mar, rację masz w 100% aczkolwiek zamierzam takie teksty tutaj wrzucać. Pomimo wszystko, bo tak mi w duszy gra. A konwalie już mam - od Mamy :)

      Usuń
    2. Paula, "produkuj" takie teksty jak najczęściej. Razem z Mar macie dar (dlatego też podglądam i jej blog, Twój zaczęłam, bo się znamy, ale nie z tego powodu tu zostałam;-). Te wpisy są wyjątkowo ważne, bo choćby tylko jedna osoba się przy nich zatrzymała, to dla niej (dla mnie) znaczą wiele. Asia

      Usuń
    3. Asieńko, bardzo się cieszę!

      Usuń
  12. dokładnie o tym rozmawiałam z mężem, mam dokładnie takie same odczucia, ta gonitwa za pieniędzmi, karierą jest jak narkotyk - uzależnia, niszczy i zabija, ludzie stają się coraz bardziej zachłanni, nie doceniają tego co mają, tak ludzie a nie rzeczy! przyjaźń to dar i trzeba ją pielęgnować! a konwalie uwielbiam i chętnie bym Ci podarowała taki bukiecik:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Paulinko bardzo mądry post i też mi się łezka w oku zakręciła, jak pisałaś o tej bezdomnej... Czasami właśnie tacy ludzie-biedni, bezdomni, którzy nie mają tak naprawdę nic materialnego są w stanie nam więcej zaoferować niż ktoś z ekstra samochodem i mieszkaniem...

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie masz pojęcia, jak bardzo uwielbiam czytać Twoje posty! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Szczera prawda, co jakiś czas warto sobie przypomnieć ,co w życiu jest naprawdę ważne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, najśmieszniejsze jest to, że uświadamiamy sobie to w dziwnych momentach, najmniej oczekiwanych. A może właśnie to jest piękne :)

      Usuń
  16. Otóż to, reszta naprawde nie liczy sie... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. oh piękny post! Mam tak samo z tymi ubraniami i to jest takie męczące. Ale moim zdaniem wszczyscy powinniśmy trochę bardziej zwracać uwagę na innych, chociażby powiedzieć 'przepraszam' jak się chce przejść i częściej się uśmiechać a ludzie w Polsce tego nie robią za często. Takie miłe gesty bardzo poprawiają humor. A i to że ludzie przechodzą z obojętną miną też nie zawsze świadczy o obojętności- zwyczajni ludzie robią cudowne rzeczy a tego przecież nie widać na pierwszy rzut oka :) Ale rozumiem o co Ci chodzi i masz dużo racji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Laurko, zapewne widzisz różnicę mieszkając w GB i wiesz o co mi chodzi. Pamiętam mój pierwszy pobyt - zaskoczenie totalne, że ludzie Cię pozdrawiają na ulicy i się uśmiechają. To było świetne, kop dobrej energii.

      Usuń
  18. Spokojnie u mnie też rożnie bywa z tym dodawaniem postow, czasem mam lekką rękę do pisanie, a czasem nie potrafię napisać dwoch sensownych zdań grrrr
    ale nie ma nic na siłę, lepiej aby post byl sensowny i dopracowany, niż tzw "zapychacz", ktore niestety na blogach pojawiają się zbyt często :/

    a konwalie uwielbiam <3

    milego dnia :)
    Daria

    OdpowiedzUsuń
  19. Jestem ucieszona tym tekstem, bo takich w blogsferze brakuje. Bardzo osobiste przemyślenia.

    No taki pęd jest widoczny na każdym kroku, również w internecie - jeszcze więcej like'ów, jeszcze kilku kilku followersów, więcej i więcej.

    Pozorne przyjemności zastępują wszechobecną pustkę. Warto czasami w ciszy serca zrobić coś dla innych - coś z siebie dać, nie tylko brać :). Dla innych, dla siebie, bezinteresownie. Nie zbawimy świata, ale na chwilę zmienimy go na lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Czasy są teraz takie, że wszyscy gonią i nie wiedzą po co. Ten pęd i szybko płynący czas mnie również frustrują. A jeżeli chodzi o szafę, to im mam więcej ubrań, tym gorzej dobierać mi ciuchy. Czasami, mimo pękających w szwach szafach, stoję i nie wiem, co założyć.

    OdpowiedzUsuń
  21. bardzo dobrze napisane, miło się czytało i z delikatną łezką w oku
    pracuję teraz sobie w sklepiku gdzie spora część klientów to osoby starsze, zawsze mają dobre słowo, chcą pogadać o niczym, są życzliwi, aż chce się iść do takiej pracy aby spotkać na nowo tych ludzi i życząc zwyczajnie "miłego dnia"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CIeszę się, że CI się udało znaleźć taką pracę, którą lubisz :)

      Usuń
  22. Mądra i wrażliwa dziewczyna z ciebie. Jest takie powiedzenie: każdy musi zapiąć swój pług do swojej gwiazdy. Ściskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Tekst mnie zmiazdzyl, uwielbiam cie czytac, twoje teksty juz.staly.sie dla mnie inspiracja ;) wlasciwie zdalam sobie sprawe z tego jak ja lubie tego bloga i jego autorke, dla mnie jestes realna mistrzynia, ubostwiam!!!
    Jesli chcesz zajrzyj do swej wiernej fanki i obserwuj moj blog lub zostaw choc slowko w kometarzu ze bylas ;))
    fashionatalia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Kochana, od paru dni myślę nad jakimś sensownym komentarzem do tego posta, ale idzie mi to ciężko i opornie. Nie zadziwię Cię raczej jak powiem, że masz 100% racji... Bo to oczywiste :) To że ludzie chcą więcej i mocniej, widzę na każdym kroku, każdego dnia, a najbardziej, jak idę do pracy. To nie tylko widać, ja to także słyszę. Wystarczy posłuchać tego, o czym ludzie rozmawiają.
    Ja się od tego odcinam. Nie lubię płynąć jednym nurtem z innymi, zwłaszcza, jeśli to ma przybrać taki obrót sprawy. Nie chcę więcej i mocniej... Nie chcę być jak oni, nie chcę przypominać zombie. Może i bywam odludkiem, ale wiem, że w tym wszystkim jestem nadal człowiekiem. Żywym i trzeźwym, który najbardziej pragnie mieć szczęśliwą rodzinę, który woli wyjść na spacer do lasu lub na łąkę, który woli miłą pogawędkę z osobą spotkaną na ulicy albo woli rzucić komuś uprzejme "Miłego dnia:)"... To się wydaje w tych czasach takie dziwne i staroświeckie, a powinno być normalne. Czasem warto zrobić sobie rachunek sumienia, i pomyśleć, co jest naprawdę ważne.
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń