niedziela, 29 maja 2016

Fire




Marynarka nie musi być nudna!
Kojarzy nam się ze sztywnymi kostiumami czy garniturami do biura, a przecież jest ciuchem uniwersalnym.
W dzisiejszych czasach coraz więcej  firm odchodzi od sztywnego dress code na rzecz pewnej dowolności w ubiorze. Pozwala to na noszenie zestawów pasujących do sylwetki, typu urody a nawet nastroju.
Kiedyś zakazane mocne kolory obecnie są jak najbardziej dopuszczalne.

Przekornie, dzisiejsze zestawienie jest w pewien sposób klasyczne - bowiem czerń i czerwień to dla mnie klasyka. Są nią również sandałki, dopasowane spodnie i top.
Przyznacie jednak, że nie jest to typowy "zestaw biurowy" :)

Detalem, który ostatnio bardzo mi się spodobał jest cienka, czarna aksamitka noszona na szyi.
Znów dodatek, który był modny w latach 90 - zdecydowanie ten okres jest teraz moją największą modową inspiracją.



 


Zdjęcia by Viosna


Marynarka/jacket - Twiggy Shop
Spodnie/trousers - Topshop
Sandałki/sandals - H&M
Torebka/bag - Michael Kors
Okulary/sunglasses - Ray Ban

piątek, 27 maja 2016

Konkurs - wygraj wybrany kostium Decathlon!



Dziewczęta i Panie, lato przed nami, a nic nie cieszy kobiety bardziej niż nowy kostium kąpielowy, który można zapakować do urlopowej walizki.
Ja mam już swój, ale razem z marką Decathlon postanowiliśmy rozdać jeszcze trzy!
 Modele są zróżnicowane - od bikini po fasony retro z wysoką talią lub też typowo sportowe tankini.

Do wygrania dla TRZECH z Was jest więc dowolny kostium DECATHLON wybrany z LOOKBOOKA 2016

Zasady są proste, wystarczy zaprosić do zabawy na FB 3 znajomych i w komentarzu pod postem konkursowym napisać, jakie jest według Ciebie najpiękniejsze/najbardziej oryginalne miejsce na wakacje.
I.... to wszystko!
Konkurs trwa do niedzieli 5 czerwca 2016, do godziny 23.59.

Zwycięzców wybieram ja (przy okazji może znajdę inspirację na urlop - liczy się więc kreatywność). 
Zostaną oni ogłoszeni na moim fanpage w ciągu 3 dni od zakończenia konkursu, skontaktuję się też wtedy z wybranymi osobami.
Nagrody zostaną wysłane przez przedstawiciela marki Decathlon.

Jeśli chcecie wziąć udział zapraszam na fanpage TUTAJ!


środa, 25 maja 2016

Wakacyjny niezbędnik zwierzęcia ciepłolubnego



Wakacje to chyba najbardziej wyczekiwany czas: przez tych młodszych, którzy muszą większą część roku siedzieć w szkole, oraz tych trochę starszych, snujących non stop marzenia o słońcu, cieple i nicnierobieniu. Niezależnie gdzie pracujemy, o urlopie marzy każdy :)
Każdy z nas ma również własny sposób na jego spędzanie, jedni smażą się na plaży lub na działce pod miastem, inni wędrują po górach, jeszcze inni nie wyobrażają sobie letniego wypoczynku bez wiatru w żaglach i we włosach.

Ja jestem zwierzęciem wybitnie nadmorskim, kocham wszelkiego rodzaju wodę, a im cieplejsza, tym lepiej, choć i nasz rodzimy Bałtyk darzę wielką miłością - genialne zachody słońca tylko w Polsce!
Niemniej wolę, gdy mogę się kąpać bez opcji "szczękam zębami, ale wmawiam sobie, że nie wykręca mi odnóży z zimna"... Kąpać albo nawet taplać, chlapać i ogólnie siedzieć non stop zamoczonym po pas (razem z trzylatkami, od nich odróżnia mnie brak foremek, kółek, łopatek - radość z przebywania w morzu mamy taką samą).
Pływam ledwo - ledwo więc taka forma na fokę oblewaną przypływem całkowicie mnie zadowala :) Zwłaszcza, że fale doskonale chłodzą skórę rozgrzaną opalaniem.

Cóż więc takie plażolubne stworzenie zabiera ze sobą jako wakacyjny niezbędnik?
Potraktujcie tę list z przymrużeniem oka, jako oczywistą oczywistość (wyrażenie użyte celowo!) i weźcie pod uwagę, że pisze to kobieta i blogerka :)

1. Kostium - wygodny strój to podstawa. I jakkolwiek lubię fasony bez ramiączek (wiadomo, ładnie opalony dekolt) tak totalnie nie sprawdzają się, gdy chcemy wskakiwać w fale. Sprawdzone na własnej skórze nad Bałtykiem właśnie - średnio komfortowe uczucie gdy wynurzasz się i nagle stwierdzasz, że stanik znajduje się na linii dolnych żeber, zaś pan na materacu obok z szerokim uśmiechem stwierdza, że to jest naprawdę fajny dzień :)
Dlatego na ten sezon wybrałam model bardziej stabilny, z ramiączkami, które w razie czego można zawiązać na szyi (całość Decathlon)

2. Okulary przeciwsłoneczne
Nie wiem jak Wy, ja nie potrafię latem obyć się bez tego dodatku, koniecznie z ciemnymi szkłami. Zwłaszcza pod palącym, południowym słońcem (okulary Ray Ban model Clubmaster)

3. Kosmetyk "do" i "po" opalaniu
Kremy z filtrem to produkt niezbędny, nieważne w którym zakątku świata przebywamy. Nadmiar słońca bywa zgubny, a skóra podziękuje nam przez kolejne lata za właściwe nawilżenie i pielęgnację.
W zeszłym roku podczas wakacji mogłam się o tym przekonać dość drastycznie - zabraliśmy "po" ale nie "przed". Przecież koniec sierpnia, byłam przyzwyczajona, że na polskim lub włoskim wybrzeżu byłabym po prostu piękny brąz po trzech dniach... To, że na Cyprze UPALNE lato jest w pełni jakoś mi umknęło...Na miejscu okazało się, że skwar panuje nieziemski, a nurkując w morzu też się opalasz (poparzone plecy to absolutnie nic przyjemnego). Nigdy więcej! (żel Eveline)

4. Letni kapelusz...
lub inne okrycie głowy. Dodatek oczywisty, jeśli nie chcemy dostać udaru słonecznego i innych bardzo przyjemnych rzeczy.
Chusta, czapka z daszkiem, słomkowe rondo - co nam tylko wyobraźnia dyktuje i co lubimy.
Ja mam swój ulubiony mały kapelusik, kupiony któregoś roku na wyprzedaży, bardzo wygodny i bardzo przewiewny, od momentu nabycia wożę go na wakacje stale (kapelusz Chillin')

5. Książka, zawsze! Nie umiem leżeć bezczynnie prze kilka godzin, kilka dni pod rząd. Pierwszego dnia rozkoszuję się beztroską. Drugiego czuję, że czegoś mi brakuje. Trzeciego sięgam po słowo pisane, nawet jeśli nie jest lekturą zbyt ambitną. Kocham czytanie, a urlop to okres temu najbardziej sprzyjający, gdy bez wyrzutów sumienia można sobie na to pozwolić! Na zdjęciu oczywiście ukochany Stephen King, jedna z najpiękniejszych - "Zielona Mila".

6. Telefon - prognoza pogody, mapy, playlista, pamiątkowe zdjęcia to powody wystarczające, by zabrać go ze sobą. Kontakt ze światem i powiadomienie rodziny "tak, żyję, dotarłam" w tym przypadku to już prawie bonus :)  Niemniej, taka wygoda bardzo uzależnia. Nie wiem, jak kiedyś radziliśmy sobie bez urządzenia tak multiuniwersalnego jak smartfon. Ja przyznaję - nie umiem już chyba funkcjonować bez mojego staruszka Samsunga

7. Tusz do rzęs i lakier do paznokci
Trywialnie i babskie. A jednak! Pełen makijaż, spływający po twarzy podkład i rozmazujące się cienie to chyba najśmieszniejszy i najbardziej absurdalny widok, jaki można spotkać na plaży. Polskiej i zagranicznej. Niektóre panie jednak twardo przy tym obstają (ich sprawa), osobiście stawiam jedynie na dobry wodoodporny tusz i zadbane paznokcie. Gdy jest ciepło, lubię naturalną skórę, lekko muśniętą słońcem, naturalną i bez nadmiernego obciążenia.
Lakier Miss Sixty, tusz Gosh


A Wy macie jakieś kosmetyki lub rzeczy, bez których nie wyobrażacie sobie wakacji, a których nie wymieniłam?
Urlop przede mną, podpowiedzcie!
Piszcie w komentarzach... i wpadnijcie na mój fanpage TUTAJ, gdzie ruszył KONKURS - aż trzy osoby będą mogły wygrać dowolnie wybrany kostium z nowej kolekcji Decathlon!




niedziela, 22 maja 2016

Hiszpanka



Gdyby ktoś zapytał mnie o mój ulubiony dodatek w tym sezonie, bez wahania odparłabym, że to apaszka.
Gdyby zaś ciekaw był fasonu, jaki mocno zapadł mi w głowę, odpowiedź byłaby jedna - tak zwany hiszpański dekolt.
Gołe ramiona to niewątpliwy hit tego lata, wielkie magazyny modowe oraz styliści są co do tego zgodni. Pokochały go również fashionistki na całym świecie.
Taki krój jest niezwykle kobiecy, czy to w wersji dopasowanej a la "łódka" czy też powiewnej, koszulowej.
No i zależnie od tego, co na siebie założymy, możemy być bardziej boho w powiewnej żorżetowej bluzce, lub też bardziej eleganckie w sukience - tubie.

Ponieważ wczoraj wieczorem czekała mnie mała rodzinna uroczystość, postawiłam właśnie na opcję dopasowanej czarnej sukienki z takim dekoltem. Kobieco i seksownie, ale z klasą.
Zdjęcia również w podobnym klimacie, czarno-białe, niczym retro fotki paryskich elegantek, kochających życie, modę i swoje nowe szpilki. Idących właśnie na przyjęcie i zamierzających się świetnie bawić pijąc szampana i rozprawiając o sztuce...





Zdjęcia by Viosna


Sukienka/ dress - Twiggy Shop
Apaszka/scarf - vintage
Sandały/sandals - McArthur

środa, 18 maja 2016

Ruffle



Elegancka góra, nonszalancki dół.
Czerń, biel i jeans.
Klasyka i retro.
Jasna cera i ciemne włosy.
Słońce po deszczu.




Zdjęcia Bambi Boho


Marynarka/jacket - Mango
Koszula/shirt - Gant
Jeansy/jeans - H&M
Sandały/sandals - F&F
Torebka/bag - vintage

niedziela, 15 maja 2016

Kup konwalie, daj komuś kogo kochasz





Miały być zdjęcia, miał być normalny post. I pustka w głowie - co napisać? Że znów mam żakiet, że jeansy, że białą bluzkę? O bogowie inwencji twórczej, siedźcie i płaczcie. Nuda.

Średnio raz na dwa tygodnie mam ochotę wywalić własną szafę przez okno, średnio raz na kilka dni znajduję coś, co sprawia, że serce zaczyna mi mocniej bić. Jak dziecko, które widzi nową zabawkę i już nie ma ochoty bawić się tą starą.
Od małoletnich odróżnia mnie to, że nie kładę się przed mamą w sklepie i nie walę nogami w podłogę, wrzeszcząc przy tym jak opętaniec, dopóki mi nie kupi :) Dorosłe dzieci utrzymują się same, prawa dżungli są niezaprzeczalne a i sumienie nie pozwala mi inaczej. Co najwyżej mogę taką sztuczkę odwalić w domu przed lustrem dla wyładowania emocji, ewentualnie powyobrażam sobie, jak świetnie by ta rzecz na mnie leżała (cud, w głowie wszystko pasuje i jest idealne!) i jak bardzo jej pragnę...
A gdybym rzeczywiście ją kupiła... to za jakiś czas i tak miałabym ochotę wyrzucić ją razem z resztą.
To chyba bolączka ludzi w dzisiejszych czasach - pragniemy mocniej i więcej, nie potrafiąc cieszyć się tym, co już posiadamy.
Samochód nigdy nie jest za fajny i szybki, bo wyższy model, który pojawi się w przyszłym roku bije go na głowę. Telefon w zasadzie trzeba by wymieniać co dwa-trzy miesiące, marki prześcigają się w innowacjach tworząc sprzęt na miarę Jamesa Bonda. Dom - nowe pomysły architektoniczne rosną jak grzyby po deszczu, dodatkowo świat jest tak piękny... Po co zadawalać się wielką płytą w Warszawie jeśli można mieć willę w Toskanii albo chatę na Malediwach?
Ciuchy po jednym, dwóch założeniach robią się we własnym mniemaniu nieciekawe i niemodne.

Gonisz i pędzisz.
Szukasz szczęścia i ciągle myślisz, że będzie za horyzontem, musisz tylko pracować ciężej, więcej, iść dalej i dalej...
Wychodzisz na ulicę, mijasz zagonionych, smutnych ludzi, którzy tworzą namiastkę życia pijąc kawę na wynos, klikając jak wariaci w laptopy i telefony, żyjąc on-line i nie mając czasu i ochoty spojrzeć w niebo a tym bardziej na realnego człowiek obok. Frustracja i stres - tym w większości żyjemy i to nas napędza.
Zaczynamy przypominać zombie, zaprogramowane i skupione na pewnych czynnościach, które musimy wykonać, za wszelką cenę.
Nie umiemy być już dla siebie mili, tak zwyczajnie i po ludzku.
Każde działanie przeliczane jest na zysk, a skoro go nie przyniesie, nie jest w ogóle inicjowane.

Przed Wielkanocą robiłyśmy z Bambi zdjęcia koło Filharmonii Częstochowskiej. Jak zwykle mijali nas ludzie, w większości spojrzenia obojętne, gdybyśmy były przezroczyste różnicy by nie zrobiło. Na szczęście ruchu nie tamujemy więc obywa się bez nieprzyjemnych sytuacji.
Ale...
Kto zna Częstochowę ten wie, że budynek sąsiaduje z ulicą Garibaldiego, jedną z tych dzielnic w mieście, gdzie lepiej nie zapuszczać się samemu po zmroku. A i w ciągu dnia wędrują mniejsze lub większe grupki bezdomnych i ludzi z tzw. marginesu społecznego.
Mija nas kobieta - pięknie ubrana, elegancka, wyglądająca na spełnioną i szczęśliwą (wyglądająca?), błysk oczu, pustka, cisza.
Za chwilę przechodzi bezdomna -  brudne ubrania, twarz "po przejściach" - zatrzymuje się by nie przeszkadzać, kiedy mówimy żeby przechodziła, nie chcemy tamować ruchu, uśmiecha się wpół bezzębymi ustami i mówi "dziękuję wesołych świąt Paniom życzę."
Klik - wszystko jakby się zatrzymuje, w gardle rośnie mi gula a oczy podejrzanie wilgotnieją. NIKT poza nią nie życzył nam tych cholernych wesołych świąt, a i my nie byłyśmy lepsze. Przyszłyśmy zrobić zdjęcia i tyle. Też nie składałyśmy nikomu życzeń, jakby uśmiech i te kilka słów kosztowały tak wiele. Zapomniałyśmy o tym, skupiłyśmy się na celu. Gdzie świat dookoła? Zniknął.

Mając za wiele, gubisz sens tego co masz. Chcesz więcej i więcej. I jesteś nieszczęśliwy, bo nagle okazuje się, że dochodzisz do granicy swoich możliwości. Za tym płotem są krainy mlekiem i miodem płynące, a za plecami mieszkanie na kredyt, dziesięcioletni samochód, kochająca rodzina, przyjaciele i wierny pies. Piękne rzeczy, ale w twoim mniemaniu MAŁE i DROBNE, przyzwyczaiłeś się już, że one po prostu SĄ i nawet nie zauważasz. Jednak to one tworzą sens życia, sprawiają, że masz w brzuchu motyle gdy przyjaciele urządzają urodzinowe przyjęcie niespodziankę i pragniesz głośno krzyczeć jakie to masz szczęście, kiedy partner kupuje Ci na gwiazdkę wymarzoną płytę Queen.
Może warto chwilę pomyśleć?
Do ludzi, zamiast do rzeczy?
Zakręcamy się we frustracji z niespełnionych marzeń (miałam być Indianą Jones w spódnicy!), robimy się zgorzkniali i niezadowoleni, zapętlamy się w nerwicach.
Może lepiej powiedzieć sobie - mam dużo, jest to dla mnie cenne. Tyle mam i na razie nie potrzebuję więcej. Za to muszę bardziej zatroszczyć się o ludzi którzy mnie otaczają, bo kiedy spadnę na dno tylko drugi człowiek jest mi w stanie podać pomocną dłoń.

Dlatego kup te konwalie i daj komuś, kogo kochasz lub lubisz.


środa, 11 maja 2016

Another way



Ostatnio zauważyłam, że bardzo nie po drodze mi z intensywnymi kolorami - czerwienią, żółtym, cyklamenowym. Nie tylko odzieżowo, ale i kosmetycznie - nie pamiętam kiedy ostatnio malowałam usta czerwoną szminką.
Za to zakumplowałam się z beżem i jego odcieniami. Wprawdzie głównie na dodatkach, ale kiedyś i to byłoby dla mnie "niestrawne" :) Zawsze mi się wydawało, że to kolor poważny i dojrzały możliwe więc, że sama zaczęłam tak o sobie myśleć.
Nie zmienia to faktu, że bardzo lubię swoją nieco dziecięcą i rozbrykaną część natury i z uporem pielęgnuję :)




Zdjęcia Bambi Boho


Szpilki/heels - Ryłko
Jeansy/jeans - H&M
Koszulka/shirt - H&M
Płaszcz/coat - Twiggy Shop
Zegarek/watch - Daniel Wellington
(do 15 maja na hasło moda_itakietam macie 15 % zniżki na wszystkie modele zegarków!)

niedziela, 8 maja 2016

Exchange



W ostatnim poście z cyklu TREND ALERT pisałam o tzw. mom jeans - z wysoką talią i zwężaną nogawką. Mam na nie wielką ochotę i szukam usilnie. Jedną parę już znalazłam... we własnej szafie. Moje boyfriendy, które ostatnimi czasy notorycznie zdradzałam z dzwonami, mają przecież taki fason!!! Zakochałam się w nich ponownie!
Wyglądają najlepiej z butami na obcasie więc korzystając z pięknej pogody założyłam do nich ukochane zamszowe klapki retro, zwykły biały podkoszulek i kurtkę.
Ów bomber jest nowy, dostałam od Bambi, zaś do jej garderoby zawędrowała moja narzutka z frędzlami. Fajnie mieć koleżanki o zbliżonym rozmiarze i nieco innym stylu, z którym my tylko "flirtujemy". Można wówczas dokonywać takich ubraniowych wymian.

A Wy wymieniacie się ubraniami z przyjaciółkami?


 
 



Zdjęcia Bambi Boho



Bomber/jacket - Bay
KOszulka/shirt - Sinsay
Jeansy/jeans - Bershka
Klapki/shoes - F&F
Torebka/bag - Michal Kors
Zegarek/watch - Daniel Wellington  
(do 15 maja na hasło moda_itakietam macie 15 % zniżki na wszystkie modele zegarków!)

czwartek, 5 maja 2016

Trend alert - mom jeans



Jeden z najgorętszych trendów sezonu.
Z czym kojarzą Wam się tzw. " mom jeans"?
Mnie taki krój spodni przede wszystkim przywodzi na myśl... serial "Przyjaciele" :) Już nieco stary, bowiem pierwsze serie emitowane były w latach 90, ale jakże kultowy!
Monica, Rachel i Phoebe ubierały właśnie taki, znów popularny fason jeansów - z wysoką górą i lekko zwężaną nogawką. Nosili je wtedy wszyscy!
Moda po raz kolejny zatoczyła koło. Po latach dominacji biodrówek i rurek, jest to miła odmiana.
Zwłaszcza, że można takie za grosze wyszperać w second-handach i to jeszcze renomowanych marek jak Rifle czy Wrangler. Dwadzieścia lat temu to były najbardziej trendy jeansy!
Ewentualnie warto też poszperać na strychu, może mama lub ktoś z rodziny takowe posiadał. Jeśli znajdziecie - macie szczęście. Jeśli nie - pozostaje zakup.

Do czego nosić "mom jeans"?
Według mnie najlepiej wyglądają do obcisłych bluzek, topów czy sweterków. Podkreślają kobiece kształty, talia jest pięknie zarysowana, podobnie linia bioder. Nie mogą być za długie, najlepiej w linii kostki lub ciut krótsze.
Oczywiście najlepiej wyglądają na osobach długonogich (w domyśle wysokich), ale myślę, że i drobniejsze dziewczyny mogą dobrze ograć ten fason, wystarczy założyć szpilki.
Poniżej garść inspiracji, ja już mam kilka pomysłów. Tylko muszę jeszcze znaleźć takie spodnie :)




Wszystkie zdjęcia pochodzą z portalu pinterest, kolaże są mojego autorstwa.

wtorek, 3 maja 2016

Książkowe podsumowanie kwietnia - Lagercrantz i Koontz

Zdjęcia by Empik, kolaż by me


Kwiecień nie obfitował w książki - popełniłam całe dwie - jakoś tak wyszło. Niby i tak więcej niż czyta statystyczny Polak, ale ja czuję wielki niedosyt, zwłaszcza, że w marcu nie przeczytałam... nic, poza tym jedna z tych kwietniowych pozycji totalnie mnie rozczarowała.
Nigdy nie przejdzie mi przez usta, że czas na jakąś książkę to czas stracony, nawet w stosunku do dużego gniota (no ok, "50 Twarzy Graya" - szkoda czasu:), niemniej fajnie, gdy po godzinach nad kartkami kończę coś pochłaniać z uśmiechem na twarzy. Szerszym bądź nieco mniej, ale jednak.
W przypadku poniżej opisanych pozycji moje oczekiwania okazały się odwrotnie proporcjonalne do efektów...

"Co nas nie zabije" Dawida Lagercrantz'a to kontynuacja bestsellerowej trylogii Millennium Stiega Larssona. Byłam nastawiona sceptycznie - sama saga była świetna, napisana lekko i niezwykle wciągająca. Czy inny autor może podobnie zarysować postacie, wymyślić ciekawą intrygę i kontynuować coś, co w sumie kontynuowane być nie powinno?
O jakie to było cudowne zaskoczenie! Wiem, że książka jest dobra, kiedy przeczytam kilka pierwszych zdań i już nie chcę jej odłożyć. Tutaj wciągnęłam się na dobre i wykorzystując jeden z luźniejszych weekendów czytałam, czytałam, czytałam...
Lisbeth Salander jest jedną z najciekawszych kobiecych postaci w literaturze i moją zdecydowanie ulubioną - pełna sprzeczności, aspołeczna indywidualistka, wobec której nie można przejść obojętnie. Tym razem staje w obronie małego autystycznego chłopca, który widział mordercę swojego ojca, geniusza matematycznego i wynalazcy. Czyżby profesor zginął, bo odkrył za dużo?
Oczywiście znów pojawiają się dawne demony z przeszłości bohaterki, ale śledztwo dziennikarskie prowadzi również dawny kochanek i przyjaciel - Michael Blomqvist. On czuwa nad Lisbeth niczym dobry duch i zawsze służy pomocą.
Nie będę spojlerować, bo zdradziłabym całą intrygę. Napiszę Wam krótko - cholernie dobra książka! W ustach tak wymagającego czytelnika jak ja to nie lada komplement, nieliczne na nią zasłużyły :)

Totalny kit - Dean Koontz "Niewinność".
Bardzo lubię tego autora i czytam go od lat. Starsze książki cenię, aczkolwiek gdybym miała wybierać - wiadomo, że lepszy jest jego odwieczny oponent Stephen King :) Niemniej "Szepty", "Klucz do północy", "Odwieczny wróg" czy cykl Odd Thomas pochłonęłam bardzo szybko.
Z tą książką się męczyłam, dłużyzny opisowe były nie do przejścia. Odkładałam, wracałam dnia następnego i tak w kółko... A gdy nareszcie udało mi się "wciągnąć" Koontz tak puścił wodze wyobraźni, że autentycznie się zgubiłam. Niezamknięte wątki, puenta pojawiająca się totalnie nielogicznie, jakieś apokaliptyczne wizje... Nie, nie podobała mi się kompletnie.
Historia zaczyna się w chwili, gdy Addison  - żyjący w mroku, w kanałach, naznaczony jak sam uważa nieludzkim wyglądem, spotyka w zamkniętej bibliotece Gwen, dziewczynę z fobią społeczną, uciekającą przed prześladowcą. Zawierają dziwny pakt - on zgadza się jej nigdy nie dotykać, ona nie patrzeć na niego. Chłopak postanawia jej pomóc.
I tyle... dalej jest tylko dziwniej, kto chętny zapraszam do lektury. Dla wytrwałych wielbicieli pisarza. Jeśli chcecie kawałek dobrego thillera/horroru, sięgnijcie po te starsze.

niedziela, 1 maja 2016

Sober



Odcienie niebieskiego i błękitu świetnie się ze sobą komponują - takiego odkrycia na miarę Kolumba dokonałam, gdy odstawiłam czerń.
Staram się oprócz tego być i na ramoneskowym detoksie, bowiem ostatnio złapałam się na tym, że mogłabym w niej chodzić non stop. Pasuje do szpilek, do butów sportowych, do sukienek i jeansów. Multiuniwersalność.
Chwila przerwy jest bardzo wskazana, dlatego dziś płaszcz-sukienka z materiału imitującego denim. Te beże tak mi się pięknie wpasowały, że szpilki, torbę i zegarek zaakceptowałam bez mrugnięcia okiem.
Do tego granatowo białe okulary retro, podkreślające charakter stroju w stylu lat 70.


 



Zdjęcia by Ewa - Viosna


Jeansy/jeans - Kate Moss for TopShop
Tunika/tunic - Nommo
Szpilki/heels - Zara
Torebka/bag - Zara
Okulary/sunglasses - Solano
Zegarek/watch - Daniel Wellington (do 15 maja na hasło moda_itakietam macie 15 % zniżki na wszystkie modele!)