niedziela, 18 stycznia 2015
Hejtuję... bo mogę!
Ten obrazek autorstwa rysownika Jima Bentona właściwie wyjaśnia wszystko.
Internetowy złośliwy komentator, zwany pieszczotliwie hejterem (z angielskiego hate: nienawidzić,nie znosić), gatunek jakże popularny w sieci, a co się z tym wiąże, na blogach.
Nie mylmy przy okazji hejtowania z konstruktywną krytyką, która czasem może trudna do przełknięcia (bo kto to lubi), ale jednak wyrażona w sposób kulturalny i na poziomie, daje nam do myślenia. W końcu nikt nie jest alfą i omegą. Poza tym, ile ludzi, tyle opinii i nie wszystko musi się każdemu podobać. Ale chyba są jednak pewne granice wyrażania własnego zdania...
Wróćmy więc do naszego lwa z obrazka... Należy zadać podstawowe pytanie - dlaczego?
Odpowiedź jest banalnie prosta - bo może... Może wylać swoje żale, frustracje, odbić toksyczny związek, wrednego szefa czy kłótnię z przyjacielem wylewając wiadro pomyj na kogoś w sieci. Bo może, jest ANONIMOWY, a przynajmniej tak myśli...
Przeważnie są to jakieś komentarze - aczkolwiek pełne jadu - to jednak nieszkodliwe, ot wyżył się taki smarując jakieś bzdury i już. Znam jednak z rozmów z innymi blogerkami sytuacje, gdy anonim był na tyle złośliwy, uparty i uciążliwy, że sprawa otarła się o policję. Dziewczyny same namierzyły po IP indywiduum (tak, da się, nikt nie jest zupełnie anonimowy w sieci!), okazało się nim dziewczę "no life", pełne zazdrości, zawiści, której ujście dawało zalewając kogoś lawiną internetowej żółci.
Mało tego, przytaczając przykład jeszcze bardziej drastyczny, historia, którą kiedyś przeczytałam w sieci. Blogerka (pisząca, nie modowa), poznała przez internet kogoś, kto najpierw był fanem, potem zaczęli ze sobą rozmawiać i pojawiły się bliższe więzi. Jan, bo tak było bodajże owemu wielbicielowi, mieszkał gdzieś na drugim końcu Polski, jednak propozycje spotkań odrzucał, bowiem chorował, szpitale, operacja, leczenie, depresja... Tym też tłumaczył dziwne zachowania, szał zazdrości i typowo mizoginistyczne "kocham Cię i nienawidzę". I tak się ten uroczy toksyczny związek toczył on line, jednego dnia sms "Kocham Cię" a drugiego wyzywanie od szmat, bo nie odbierała telefonu... Po czym przeprosiny, podszyte groźbą, że on się zabije, jeśli ona odejdzie... Bohaterka tej opowieści była na skraju wytrzymałości psychicznej, a suma summarum wylądowała u psychiatry a całą historię przypłaciła załamaniem nerwowym. Okazało się bowiem, zupełnym przypadkiem, nie pamiętam jak, chyba za sprawą fałszywych zdjęć na fb, że uroczy wielbiciel to w rzeczywistości... inna kobieta, zupełnie obca. Niszczyła życie i zdrowie psychiczne drugiej osoby, a tak sobie, bo mogła... Ją kiedyś potraktowano w podobny sposób, postanowiła więc sobie to "odbić"...
Przerażające, do czego zdolny jest nasz, jakże inteligentny gatunek.
Bo kto hejtuje w sieci?
Po pierwsze obcy ludzie , a raczej w przypadku blogów, zwłaszcza modowych, obce kobiety (choć i zdarzają się panowie). Te z gatunku "wszechwiedzących i wszechznających się", które z góry zakładają, że taka blogerka to puste stworzonko jest, nic w główce nie ma, to sobie chociaż zdjęcia robi w "ałtfitach", co by zaistnieć. Nawet nie chcę mi się już pisać po raz kolejny o stereotypowym (i krzywdzącym) postrzeganiu blogosfery w tej materii, można sobie przeczytać o tym w moim poprzednim tekście TUTAJ. Tylko podstawowe pytanie - jak można oceniać kogoś kogo się nie zna? Nie wiedząc jakim jest człowiekiem, czy się zajmuje poza pokazywanie swoich stylizacji, czy może ma doktorat z astrofizyki, albo w wolnym czasie czytuje dzieła wielkich filozofów... Czy prowadzenie bloga o modzie od razu sprowadza go do poziomu "pustaka"? Dlaczego oceniamy czyjąś pasję taką a nie inną negatywnie, a tymczasem filatelista czy hodowca orchidei to po prostu zapalony hobbysta, o którym mówimy z uśmiechem na ustach?
A teraz po drugie - większa część hejterów, to osoby z naszego otoczenia, koleżanki, "życzliwe" znajome, pseudoprzyjaciółki... Bo znów wracamy do punktu, iż to przeważnie kobiety. Sfrustrowane, nie oszukujmy się. Bo mają gorsze wyniki w szkole czy pracy, bo wyglądają (w swoim mniemaniu, bo uroda rzecz subiektywna) gorzej, bo Ty masz super faceta, a ona nie... No to cóż zrobić, w twarz ci tego nie powie, bo NIE WYPADA... Ale jest internecik i proszę - chlust - jedno wiaderko mentalnych pomyj i żółci, drugie, trzecie... Należało Ci się, nie możesz być lepsza od niej!
Tylko pytanie do takiego hejtera - czy ktoś Cię zmusza do plotkowania pół dnia zamiast pracy albo obijania się w szkole? Wyniki będą gorsze, logiczne - ale na własne życzenie.
Zazdrościsz blogerce wyglądu, ale odżywiasz się w fastfoodach , palisz, imprezujesz, niszczysz włosy domowym rozjaśnieniem, nosisz bure swetry i jeansy. Może warto tą złość ukierunkować pozytywnie i zająć się sobą, przykładać do nauki czy pracy, iść do fryzjera, poprosić dobrze ubraną koleżankę lub stylistkę o poradę w kwestii zmiany garderoby... To naprawdę działa i nagle okaże się, że cały jad wywietrzał :)
Smutne to ale prawdziwe, łatwiej przychodzi ludziom użalanie się nad sobą, niż cieszenie z sukcesów innej osoby. Tak jakoś ciężko zaakceptować, że komuś może być lepiej, że ktoś uporem i pracą coś zdobył. A my nadal czekamy na mannę z nieba i wylewamy żale w sieci. ANONIMOWO...
Podsumowując krótko, żeby blogować, trzeba mieć grubą skórę, nie przejmować się złośliwą krytyką i robić swoje. Bo sukces, nawet najmniejszy, zawsze rodzi zawiść innych i niektórzy z nich nie potrafią nad tym zapanować. A powinni.
Ja też byłam kiedyś hejterem dawno, dawno temu na początku pojawienia się internetu w Polsce. :) Nie robiłam ze swoim życiem nic, byłam zagubiona i chciałam gdzieś i na kogoś wylać moją frustrację. Padło na kilka znajomych mi osób a klikanie w klawiaturę okazało się bardzo wygodnym sposobem na hejt. Swoją drogą to w realu nie odważyłabym się na taki krok. ;)
OdpowiedzUsuńDlatego, że byłam kiedyś hejterem, dziś po wielu latach patrzę na nich jak na siebie sprzed prawie 10 lat. Częściej powodują u mnie uśmiech niż podniesienie ciśnienia.
Mnie to akurat też mało "rusza" - prowadząc blog trzeba się liczyć z pojawieniem takich osobników :)
Usuńbardzo dobrze napisane :)
OdpowiedzUsuńu mnie hejt się raz zdarzył - akurat do zdjęcia nie wydepilowałam brwi i "zarosłam", ale ja się tym nie przejmuję
warto wziąć się za siebie,a nie wylewać swoje frustracje na innych
Istnieje jeszcze jedna przyczyna hejtulących kobiet, jej charakter i natura - czyli kobieta tzw "Franca":)
OdpowiedzUsuńw samo sedno, na to nie wpadłam :)
UsuńŚwietny post :) Zgadzam się z tobą w 100%
OdpowiedzUsuńJa tam uważam, że najlepiej robi w tej materii totalne olewanie niemiłych komentarzy - nawet nie chodzi mi o to, by ich nie publikować na blogu: niech sobie będą, część jest tak śmieszna, że źle świadczy tylko o tym, kto je zostawia ;P
OdpowiedzUsuńw sensie - przyjęcie za oczywiste tego, co napisałaś, a że z aksjomatami się nie polemizuje, to i nieporuszanie nawet tego tematu jest wskazane ;)
oczywiście - mówię tylko o komentarzach na temat rzekomego autorki/autora prowadzenia się niewłaściwego, zachowań poza blogiem czy urody jako takiej.
Komentarze na temat sposobu prowadzenia bloga i tego co jest na nim pokazywane - ciuch, efekty szycia, efekty gotowania, teksty literackie - powinny się pojawiać i jeśli są same pozytywne, to można czasem zacząć podejrzewać, że mało autentyczne są ;)
To, że ktoś czasem zbyt serio podchodzi do pewnych typów blogów - jak blogi szafiarskie i modowe - jest sprawą inną, fascynuje mnie to jak bardzo kogoś może boleć to, że blogerka nie założyła do danej kiecki takich butów jakie sobie ten ktoś uwidział ;P
Moim zdaniem negatywne komentarze z takiej prawdziwej frustracji bardzo rzadko wypływają - raczej jest to zazdrość, że ktoś się odważył swoją facjatę pokazać wiedząc, że ktoś taki jak potencjalny komentujący może w każdej chwili zajrzeć do jego internetowego świata i mu nawrzucać ;P
Intencje są różne, wiesz mnie najbardziej bawi, że komuś chce się poświęcać czas i energię na takie hejtowanie. :) Jeśli mnie się coś nie podoba, zostawiam, idę dalej.
UsuńNiedawno założyłam bloga kulinarnego laczac tym samym pasje do fotografowania. Jest to blog wegetariański. Serdecznie zapraszam, również inne czytelniczki :) http://veggieappettizing.blogspot.com
OdpowiedzUsuńw całym szacunkiem, ale jakie to ma odniesienie do tekstu, poza reklamą własnego bloga?
UsuńJustynko, podejście mam identyczne i już dawno przestałam się przejmować tym, co mówią inni, jeśli wiem, że nie ma to pokrycia w faktach i wynika tylko ze złośliwości czy zawiści. CO nie zmienia faktu, że szanuję zdanie osób, które krytykują konstruktywnie. Natomiast źle mnie zrozumiałaś, ja się nie żalę, bo hejterów mam jak na lekarstwo, to taki tekst ogólny, blogosferowy, że się tak wyrażę. Ale to fakt, że im ich więcej tym większa popoularność.
OdpowiedzUsuńZnowu świetny post Paulinko. Osobiście wydaje mi się, że większa częsć hejterów to ta druga grupa, czyli pseudo przyjaciółki i jacyś dawno zapomnieni znajomi. Przez ponad półtora roku prowadziłam boga i nikt z moich znajomych o tym nie wiedział, nie dostałam też w czasie ani jednego hejta, potem kiedyś przez przypadek pomyliłam sobie FB i opublikowałam posta na swoim prywatnym FB no i nie było już sensu tego bloga ukrywać i dopiero od tego czasu pojawiają się czasami jakieś durne komentarze, ale generalnie spływaja one po mnie jak woda po kaczce :)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobre podejście Marylko, po mnie również takie rzeczy "spływają".
UsuńBardzo dobrze napisane!
OdpowiedzUsuńTo temat rzeka... Świetnie, że poruszylaś ten temat.
OdpowiedzUsuńJuż kilka razy miałam do czynienia z prostackimi anonimowymi komentarzami. Obenie też od kilku postów przyczepił się ktoś do mnie jak rzep ogona.
Myśle, że to nieszczęśliwi, sfrustowani ludzie.... Albo głupcy... Po prostu. Nie tak dawno, ktoś ukradł moje zdjęcia i podszywał się pod moją osobę. Szkoda słów.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Wiesz, z tym podszywaniem się - to jest karalne! A policja po IP może spokojnie namierzyć osobnika!
UsuńMiało być: sfrustrowani..
UsuńWiem. Zgłosiłam to na policji.
Bardzo dobrze zrobiłaś!
UsuńNic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńpodobnież im więcej hejtów tym popularniejszy blog, to ja chyba jestem gwiazdą internetów ;)!! A tak serio świetny tekst, do przeprawdziwego obrazka!!
OdpowiedzUsuńNo to ja jestem nikim, bo hejtu malusieńko :)
UsuńCo tam hejt na blogu. Sikam ze śmiechu jak czytam forum np. na wizażu :-) Tam to dopiero desperatki się pasą :-)
OdpowiedzUsuńO to nie tylko wizaż, na zeberce też same wybitne stylistki :) Nawet nie tracę czasu na takie portale.
Usuńja niecierpię hejterów, masakra.. Badania dowodzą, że hejterami są osoby zagubione i niespełnione seksualne, często geje :P
OdpowiedzUsuńPamiętam takiego uroczego hejta co się dorwał do prac makijażowych na mój konkurs, jak jesteś ciekawa ile wypocin tacy potrafią nadrukować i jak się postarać by komuś dopiec to zapraszam : http://xvivideyes.blogspot.com/2014/05/prace-na-moj-konkurs-makijaz.html
teraz się śmieję ale wtedy było mi przykro, ze zawsze ktoś musi coś popsuć..
Paula tekst jest mocy idealnie trafiony, zobaczymy po ilości hejtów:) W zasadzie bez nich można by pomyśleć, ze byłoby z nami coś nie tak "zbyt idealne" "doskonałe" hmm Ostatnio zauważyłam, że blogosfera zaczęła się mocno bronić i to jest najlepsze, ale obawiam się że to zawsze będzie z nami. Hejtują ci z mniej barwnym życiem, a takich zawsze jest wielu...
OdpowiedzUsuńCałuski
PS: mogłabyś pisać spokojnie w gazecie!
dziękuję Kochana za miłe słowa!
UsuńPaulinko, uwielbiam jak piszesz! Zgadzam się z tobą jak zawsze! Nigdy nie wiesz kto siedzi po drugiej stronie w sieci!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Ola z Fashiondoll.pl
♥
temat głęboki i szeroki, ja na serio współczuję hejterom potrzeby wypluwania jadu w necie... jakże smutne musi być ich życie...
OdpowiedzUsuńbardzo smutne!
UsuńDobrze napisane Kochana :) pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńHejterstwo jest smutne. Ktoś traci swój cenny czas i równie cenną energię (nie zdając sobie sprawy z ich wartości) na próby zniszczenia czyjegoś dobrego samopoczucia, myśląc, że dzięki temu jego smutne życie nabierze barw i znaczenia. Nie wie, że tak naprawdę krzywdzi siebie. Bo zamiast szukać czegoś, co da mu prawdziwe, długotrwałe szczęście, to zajmuje się wylewaniem frustracji, by na 5 minut poprawić sobie humor, a potem i tak stwierdzić, że jego życie dalej jest nic nie warte. Błędne koło. Wystarczyłoby nienawiść zmienić na pasję....
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisane! Ubrałaś w słowa myśli które od dawna mam w głowie a zachowania które tylko kwituję uśmiechem. Najbardziej trafne z tego wszystkiego jest to że zamiast wylewać frustrację wystarczy ruszyć swoje 4 litery i zrobić coś konstruktywnego ze swoim życiem. Ale wiadomo jak to jest, u niektórych to stale postanowienia noworoczne;)
OdpowiedzUsuńOtóż to :)
UsuńSto% racji!!!
OdpowiedzUsuńZaglądam na różne blogi ,a na ten dlatego, że podziwiam włosy właścicielki .Prawie wcale nie komentuję ale z czytanych komentarzy znam słowo "hejt",i mimo że jestem mocno dorosła to zdaje się,że tego słowa nie rozumiem .Bo czy określenie "nie podobają mi się te buty"albo"te buty tu nie pasują" jest hejtem? Wyżej zostało powiedziane "jeżeli mnie się coś nie podoba , zostawiam,idę dalej", to znaczy,że komentarze mają tylko chwalić to co na blogu jest pokazane? Konstruktywna krytyka może być.To bardzo proszę o przykład konstruktywnej krytyki , która nie jest hejtem, bo szczerze powiem nie wiem. Pozdrawiam . Kasia P.s. A to co napisałam jest hejtem?
OdpowiedzUsuńWidzę, że przeanalizowane zostało każde moje słowo, również w komentarzach :) Chodziło mi o to, że czasem nic kompletnie mi się w danym zestawie nie podoba, natomiast nie czuję potrzeby informowania o tym autora czy autorki, bo to też moje SUBIEKTYWNE odczucia. Absolutnie twój komentarz oraz stwierdzenie, że buty nie pasują nie jest hejtem, to zdanie danej osoby na dany temat i ja takie publikuję, również też tak komentuję innym dziewczynom. Nie doszukuj się Kasiu drugiego dna, gdzie go nie ma :) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńWiem o czym piszesz, zazdrość, zawiść, agresja, pogarda tak nazwałabym tego kto pisze hejty. Te dosć mocne i obrażliwe, celowe. Wiem bo właśnie takie dostaje i podejrzewam, że od jednej i wciąż tej samej osoby. Nie mówiąc już, że podszyła się pode mnie kradnąc moje zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPowoli uczę się z nimi zyc i powoli po mnie " spływają" ;)
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń