niedziela, 29 kwietnia 2012

My name is Lilly...

 

Hej :)
Wiecie, że jak tak lubię pod prąd, po mojemu, poeksperymentować trochę...Niektóre rzeczy po prostu mieć muszę, i nie przeszkadza mi, że noszą je wszystkie przedstawicielki płci żeńskiej w przedziale wiekowym 15-60 lat. Generalnie jednak, mam swoje widzimisię, dlatego niektórym rzeczom mówię zdecydowane -NIE. Nie kupię więc ani azteckiej spódniczki z Bershki, ani czarno-pomarańczowych sandałek z Zary. Kupię za to asymetryczną zwiewną spódnicę, bo mi się bardzo podoba, i już!
A dziś, liliowo, czarno (długo nie wytrzymałam...), bardzo nie-wiosennie. Obiecałam, że dam odpocząć i Wam i sobie od miętowych rurek, więc staram się, proszę to docenić :)
Dość długo szukałam topu dopasowanego w miarę kolorystycznie do tego koronkowego maleństwa, nie zawiódł stary dobry H&M, za jedyne 19,99 zł. Liliowe szalone coś ukradłam Mamie, ale dostała inną bluzkę na wymianę, więc mam czyste sumienie :)
A że ja bardzo lubię zestawiać koronkę i skórę, co wyszło, każdy widzi!
Pazurki u nóżek i u rączek to koralowy lakier Sally Hansen plus bezbarwny ze złotymi drobinkami (zwany przeze mnie złotą smugą) z Rossman'a.


Sandały/sandals - Stradivarius
Spódnica/skirt - H&M
Bluzka/blouse - no name
Top - H&M
Kolia/necklace - Cubus
Obrączki/rings - H&M
Bransoletki/bracelets - Mohito, Cubus, gift

piątek, 27 kwietnia 2012

SAFIRA


Hej Kochane!
Dziś chciałabym przedstawić kosmetyki naszej rodzimej marki SAFIRA. Produkty te nie są dostępne w drogeriach czy aptekach, ale poprzez zamówienie u konsultantki, po wybraniu interesujących nas rzeczy (bowiem Safira oferuje nie tylko kosmetyki, ale również biżuterię i elementy wyposażenia domu) z katalogu. Można je również obejrzeć klikając w link PRODUKTY SAFIRY i zamówić bespośrednio w firmie, zostaną do Nas przesłane wybraną formą dostawy.
Ja dzięki uprzejmości firmy od kilku dni testuję kilka kosmetyków tej marki i to one będą bohaterami tego posta.

Na początek, kosmetyk do pielęgnacji skóry Safira Cooling Body Gel with Eucaliptus Essential Oil. Jak nazwa wskazuje, jest to chłodzący żel z olejkiem eukaliptusowym, a więc idealny na zbliżające się lato! Lekki,  przypomina owocowy kisiel, świetnie się wchłania i nie pozostawia na ciele tłustej warstwy. Ma bardzo intensywny, eukaliptusowy, naturalny zapach, który jednak po efekcie orzeźwienia powoli gaśnie, można więc bez problemu użyć np. ulubionych perfum. Opakowanie jest estetyczne, kompaktowe, ale jest niesamowicie wydajny. Doskonały po letnim prysznicu, kiedy chcemy poczuć się odświeżone, ale niekoniecznie pragniemy obciążać skórę tłustym balsamem czy masłem do ciała, które idealnie się sprawdza, ale zimą...

Jako drugi chciałabym zaprezentować krem przeciwzmarszczkowy Safira Anti Wrinle Cream with Provitamin B5, idealny dla starszych dziewczynek, takich jak ja :) Kosmetyk ma bardzo proste, eleganckie opakowanie. Sam krem jest lekki, nie zostawia tłustej warstwy na skórze, używam go na dzień pod makijaż i świetnie się sprawdza. Jest jednak uniwersalny, można go również używać jako kremu na noc. Co do zapachu, nie wiem jak dla Was, ale dla mnie mocno perfumowane kremy do twarzy są ciężkie do zniesienia, preferuję raczej te bezzapachowe. Ten kosmetyk nie jest bez zapachu, ale jest delikatnie aromatyzowany, sam zapach utrzymuje się chwilkę, więc jest całkowicie do przyjęcia.


Na koniec, ale nie ostatni, przewrotnie, absolutny faworyt, kosmetyk, w którym moja twarz się totalnie zakochała, Hydro Gel Moisturizing Gel with Ginseng! Nawilżający hydro- żel z żeń-szeniem, tak po naszemu :) Leciutki, nie natłuszcza, a głęboko nawilża skórę, jest ona jędrna i elastyczna. Nakładam go wieczorem, trzeba chwilkę poczekać, aż się wchłonie, ale efekt jest tego wart! Opakowanie estetyczne, z bardzo wygodną pompką, można więc nabrać na palec najmniejszą nawet porcję, a jest on bardzo wydajny. Ja używam ponad tydzień a jak widać na foto niewiele go ubyło. Również nie jest bez zapachu, wprost przeciwnie, ma subtelny zapach eliksiru młodości, czyli żeń-szenia. Tutaj mi on jednak nie przeszkadza, bowiem pachnie naturalnie, "roślinnie" że się tak wyrażę.


Nie lubię opisywać zbyt dużo produktów na raz, więc za kilka dni przedstawię wam moją opinię na temat innych produktów tej marki, coś czuję, że to będzie długofalowa miłość :) Popieram jednak całkowicie ideę "dobre bo polskie"", a jeśli na dodatek kosmetyki są nie tylko dobrej jakości, ale również pełne naturalnych wyciągów roślinnych i witamin, czego chcieć więcej?
Zapraszm Was również do polubienia marki na Facebooku  - Fan page Safira Club

wtorek, 24 kwietnia 2012

Koktajl owocowy...


Cześć Kochani!
Oficjalnie kończę romans z czernią, która króluje w mojej szafie od zawsze, zwłaszcza jesienią i zimą. Pewnie zgodnie z zasadą "stara miłość nie rdzewieje" :) wrócę do niej znów za kilka miesięcy, ale na razie, wiosna!
Dziś wyglądam jak koktajl owocowy, gdyby nadruk na bluzce nie był w grochy a w jakieś wisienki i inne ananasy, tytuł byłby zobrazowany w 100% :)
Już wiem, że miętowe rurki to był dobry zakup, pasują do większości letnich ubrań więc będą gościć tutaj często, ale nie zamierzam przesadzać, obiecuję. Pewnie czerń czasem również wróci, całkowicie nie potrafię się jej wyrzec, trudno...
Torebka wygrzebana z maminej szafy, są tam prawdziwe skarby :) Troszkę po przeżyciach, ale taki urok lakierowanych butów i toreb, chwila nieuwagi, złe przechowywanie i zaraz pojawia się jakieś zagniecenie... Na żywo na szczęście nie jest aż tak widoczne :)

 Sandały/sandals - Shellys
Spodnie/trousers - Amisu
Bluzka/blouse - Vero Moda
Torebka/bag - no name
Obrączki/rings - H&M

niedziela, 22 kwietnia 2012

Łosoś i brzoskwinia


Hej :)
Nie znam się totalnie na kuchni, choć gotować potrafię, i to nawet zjadliwie :) Zastanawiam się więc, czy można połączyć łososia i brzoskwinię?
W kwestii kulinarnej nie mam bladego pojęcia, w modzie zaś, można z całkiem niezłym efektem... Dowód? Bluzka od TUTTISTYLE jest właśnie w dwóch wspomnianych wcześniej odcieniach. Tak wiem, jest słodka aż za słodka, grzeczna aż za grzeczna, falbanki, perełki... Cóż jednak na to poradzę, że czasem wpadają mi w oko ciuchy na granicy kiczu? Taka już moja przekorna natura, lubię czasem poeksperymentować! Żeby więc usunąć ten nadmiar cukru i lukru, skórzane spodenki i sandały, dla harmonii i równowagi.Dosłownie i w przenośni, bo czyż w butkach na koturnie utrzymanie równowagi nie jest o wiele łatwiejsze niż w szpilkach? :)
Torebka z H&M oczywiście, od dawna miałam zamiar kupić srebrną kopertę, więc gdy w zeszłym tygodniu trafiłam na nią, na dodatek przecenioną o połowę- na 30 zł - uznałam to za znak od bogów mody i shoppingu i nie zastanawiałam się długo.
Wzorem bajek z Looney Tunes - that's all folks! :)

 Sandały/sandals - Stradivarius
Spodenki/shorts - Oodji
Pasek/belt - no name
Bluzka/blouse - TUTAJ
Kopertówka/clutch - H&M
Bransoletka/bracelet - Opia by Primark

piątek, 20 kwietnia 2012

Ladies nights...


Hej :)
Dziś reklama, z której to reklamy nie mam absolutnie żadnych korzyści, uprzedzam z góry :) Jednak sama impreza bardzo mi się spodobała, a odbywa się cyklicznie w kilku miastach w całej Polsce, więc postanowiłam się z Wami podzielić wrażeniami, może któraś z Was będzie zainteresowana.
Kilka dni temu przypadkiem trafiłam na reklamę eventu pod hasłem "Ladies nights", organizowanego przez sieć kinową Cinema City. Weszłam na stronę sprawdzić kiedy wchodzi na ekran "Battleship" z boskim Alexem :) i rzucił mi się w oczy banerek. Kliknęłam. Plan imprezy wyglądał zachęcająco, cena 20 zł czyli jak za zwykły bilet, więc szybka decyzja - idziemy!
Okazało się, że to już kolejna edycja tego "babskiego wieczorku" i bardzo żałuję, że nie byłam na poprzednich. Już przed salą przywitały Nas stoiska Yves Rocher, gdzie można było bezpłatnie zrobić makijaż i wyrobić sobie kartę stałego klienta, przy okazji będąc obdarowanym zestawem próbek i ekologiczna torbą na zakupy. To jednak nie koniec prezentów! Przy wejściu na każdą panią czekała firmowa reklamówka CC pełna słodkich oraz kosmetycznych niespodzianek, a także gratisowy energy drink Blow o pysznym smaku, chyba poziomki :) Zanim jednak wyświetlono film, czekały dalsze atrakcje. Eteryczna Liriel zatańczyła bardzo zmysłowy taniec brzucha, zorganizowano również masę konkursów z atrakcyjnymi nagrodami od sponsorów. Ja zgłosiłam się do jednego i... wygrałam zaproszenie o wartości 100 zł do restauracji Sheherezada. Lubię kuchnię orientalną, więc już nie mogę się doczekać, kiedy je wykorzystam!
Sam film to przedpremierowy pokaz "Połów szczęścia w Jemenie" (Salmon fishing in Yemen)z Ewan'em McGregor'em i Emily Blunt. Poszłyśmy z moją koleżanką Ewą na zasadzie - zobaczymy co to za film, żadna o nim nie słyszała, może być nudno, dzieło o rybach??? Obie zgodnie stwierdziłyśmy wychodząc z kina - rewelacyjny! Piękne zdjęcia (Szkocja!),świetne dialogi, lekki humor, doskonałe aktorstwo, genialna Kristin Scott Thomas! O ile można się zachwycać historią miłosną z łososiami w tle, ja jestem totalnie oczarowana...
Zainteresowane udziałem w przysłości zapraszam TUTAJ, kolejna edycja odbędzie się 24 maja, filmem ma być "Uwodziciel" z Robertem Pattisonem, na pewno też będzie dodatkowa masa atrakcji, jak zawsze. Na kilka dni przed imprezą na stronie kina pojawi się oficjalny baner z dokładnym planem. Ja już mam ten wieczór zapisany w kalendarzu, choć nie wiem jak przetrwam sam film, na pana Pattisona patrzeć nie mogę (nie, nie oglądałam sagi Zmierzch, po pierwszej części miałam dość ). Partnerują mu jednak trzy doskonałe aktorki - Kristin Scott Thomas, Uma Thurman i Christina Ricci, więc na nich skupię uwagę. No i może znów coś wygram? :)
Na koniec kilka fotek zestawu z tego dnia, robione "przed" w dziennym świetle przy bocznej uliczce.


Żakiet/jacket - H&M
Koszulka/shirt - Reserved
Spodnie/trousers - H&M
Buty/shoes - no name
Pierścionek/ring - H&M

środa, 18 kwietnia 2012

I was eaten...



Cześć Kochani!
Zostałam "zjedzona", przez buty konkretnie... Mam jedną stopę minimalnie większą od drugiej, taki kaprys natury, cóż, nikt nie jest idealny :) Sprawia mi to jednak mały problem przy butach, bo często lewy leży świetnie, a prawy muszę "rozbić, inaczej obciera. Nie inaczej było dziś, założenie nówek, nie mierzonych nawet w domu, dało efekt w postaci potężnego bąbla obok prawej kostki. Lewa zaś ja nowa, czyli standard :)
Lordsy były na mojej wishlist od dawna, ale na Allegro a to kolor mi nie pasował, a to rozmiaru nie było, jakoś nie mogłam się zdecydować. W końcu pomógł mi przypadek, wpadłam wczoraj do Galerii po bilety do kina i tak mnie jakoś zaniosło do Deichmanna... Mam do tej sieciówki uraz i od 10 lat nie kupiłam tam butów, po tym jak odrzucili mi reklamację, kozak się rozszedł na szwie (tylko jeden!), ewidentna wada w szyciu, ale "rzeczoznawca telepata" uznał, że łydki za grube. Cóż, jakie grube mam nogi widać na zdjęciach, coś pomiędzy wróblem a szpakiem... Postanowiłam dać jednak temu sklepowi jeszcze jedną szansę, bo znalazłam świetne włochate lordsy w panterkę, w całkiem przyzwoitej cenie 79 zł. Musiały być moje :)
Zestaw na dziś prosty, zielone luźne spodnie i beżowy sweterek, oba z nowej kolecji H&M, podobnie pierścień i podwójny naszyjnik. Znów jestem chodzącą reklamą tej sieciówki :) No prawie, bo kuferek no name, zaś kolczyki możecie kupić TUTAJ.

 Lordsylords - Deichmann
Spodnie/trousers - H&M
Sweter/sweater - H&M
Naszyjnik/necklace - H&M
Pierścionek/ring - H&M
Bransoletki/bracelets - H&M
kolczyki/earrings - OASAP
Torba/bag - no name

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Green love...


 No i się zaczęło Moi Mili :) Ruszyła zielona rewolucja!
W tych luźnych haremkach, prawie jeszcze ciepłych, prosto z krzaczka :), już zdążyłam się zakochać! Długo szukałam spodni w takim fasonie i jakimś ciekawym kolorze, więc - gdy zupełnie przypadkiem na nie trafiłam- od razu zawładnęła mną żądza posiadania :) A z tą żądzą walczyć nie lubię... No, chyba że dotyczy ślicznych pantofelków czy torebki od Prady na przykład, wtedy pooglądam, powzdycham, przykleję plasterek na  złamane serce i idę dalej...
A wracając na ziemię (acha, ta Prada...) widoczny na fotce czarny żakiet to prezent od TUTTISTYLE, ma fantastyczny fason, jest dobrze uszyty, i co ważne, bardzo fajnie leży.
Aby podkreślić ten marynarski charakter góry, pod spodem bluzka w paseczki.
Taki taki trochę szalony misz masz mi wyszedł, ale, jak to mówią, w tym szaleństwie jest metoda :)
Przy okazji dopadłam w H&M srebrny cuff widoczny na włosach, mała rzecz, a cieszy :) Uwielbiam takie gadżety! Na ostatnim zdjęciu moje włosy są artystycznie rozwiane przez wiatr, na żywo było mniej przyjemnie. Akcje typu " Mamo rób zdjęcie nie wieje!" znacznie podnoszą poziom adrenaliny we krwi :)


Czółenka/pumps - Franco Sarto
Spodnie/trousers - H&M
Bluzka/blouse - Hobbs
Żakiet /jacket - TUTTISTYLE
Kopertówka/clutch - Atmosphere
Bransoletka/bracelet -  JUBILEO

sobota, 14 kwietnia 2012

Polka dots...

Witajcie :)
Lubicie groszki? Ja bardzo. Zwłaszcza w formie świeżego zielonego groszku prosto ze strączka, zerwanego w ogródku :)
Nie, żartuję, chodzi mi oczywiście o klasyczny motyw, od maleńkich, jak łebek od szpilki, aż po ogromne grochy, wielkości sporego owocu. Jaki rozmiar by jednak nie był, wzór znany jest na świecie pod nazwą "polka dots", wywodzącą się jeszcze z XIX wieku i pochodzącą od nazwy tańca, naszej rodzimej poleczki.
Co kilka sezonów motyw ten triumfalnie wraca na wybiegi i do sklepów, warto więc zainwestować w jakąś klasyczną koszulę, bluzkę, spódniczkę, czy choćby dodatek. Ja poszukuję czarnej bluzki w duże białe grochy, niestety jeszcze na nią nie trafiłam. Posiadam jednakże apaszkę, kupioną w czasach studenckich, czyli jakieś 10 lat temu, w Trollu w Alejach. Świetnie ożywia najprostszą stylizację i bardzo ją lubię. Dziś skomponowałam ją czerwoną sukienką, którą możecie kupić TUTAJ, oraz czarną klasyczną ramoneską. Rajstopy też są w pewien sposób w groszki, bo kto powiedział, że kabaretki muszą mieć romby? :)
BTW robienie zdjęć przy wietrze z gatunku "łeb urywa", jest świetne...
 Szpilki/pumps - Franco Sarto
Sukienka/dress - OASAP
Kurtka/jacket - Stradivarius
Apaszka/scarf - Troll


Dziś też ogłaszam wyniki konkursu urodzinowego!
Pierwsze miejsce - Ewa Karpik, karpik.ewa@gmail.com
"Modna kobieta to nie ta, która podąża za modą i ślepo kupuje każdą "modną" rzecz. Modna kobieta to ta, która ufając swojej intuicji, wyprzedza modę o krok. Nie szuka inspiracji - to właśnie ona inspiruje!"

Drugie miejsce - Basia, famfaramfam@gmail.com
Modna kobieta to kobieta, która czuje się doskonale w swojej skórze. Kobieta, która ubraniami i dodatkami podkreśla tylko swoją osobowość, a nie ją tworzy ;) 

Zwyciężczyniom serdecznie gratuluję, na Wasze maile zaraz wyślę potwierdzenie.

środa, 11 kwietnia 2012

This time..

 Cześć Kochani.
Nigdy nie lubiłam tzw. barw Ziemi, wszelkie brązy, zielenie i oranże miały absolutny zakaz wstępu do mojej szafy. Owszem, takie ciuchy podobały mi się na wieszaku, na mojej przyjaciółce Agnieszce dwojga nazwisk :), a mnie wcale.
Jako, że kobieta bywa zmienną, w zeszłym roku odwidziało mi się nagle i przełamałam się do pomarańczu i beżu, które królowały na ulicach, zachwycona popłynęłam z prądem, urzekł mnie zwłaszcza odcień koralowy...
Tej wiosny przyszła kolej na zieleń, która nagle stała się kolorem niezbędnym w mojej garderobie. Nie mówię tutaj tylko o jakże modnej bladej mięcie, ale również o zieleni w soczystym odcieniu świeżej trawki. Zastanawiam się, jak do tej pory mogłam nie lubić zielonego?
Tymczasem, przerywając dywagacje kolorystyczne, dziś zestaw złoto-miętowy, wkrótce zaś  będę prezentować dalsze efekty "green love".
 Złoty sweter zbroja z H&M był jednym z najlepszych zakupów ostatnich miesięcy, rurki oficjalnie do niego dołączają. Coś czuję, że będę Was nimi katować cały najbliższy kwartał :) Kto więc ma skłonności masochistyczne, a dopiero trafił na mojego bloga, zapraszam ponownie :)

Czółenka/pumps - no name
Spodnie/pants - Amisu
Sweter/sweater - H&M
Obrączki/rings - H&M
Kolia/necklace - by Mama

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Mint & cream, and a little bit of gold...

Cześć Moi Mili!

Przypominam - KONKURS!

Moje modły pogodowe zostały wysłuchane, dziś wyszło słońce! Nikt też nie wpadł na głupi pomysł polewania wodą, jest to tradycja, której szczerze nie lubię. Chyba w pewnym wieku się z tego po prostu wyrasta. A żadna to przyjemność, być nagle oblanym zimną wodą...
Przed świątecznym obiadem udało mi się wyskoczyć na małą sesję. Mój braciszek Dawid dał się sterroryzować (czyt. uległ mojej wielkiej sile przekonywania) i zrobił mi kilka fotek.
Nie każdy trend mnie powala, ale jednak na miętowe rurki zachorowałam bezapelacyjnie... Mierzyłam kilka par, w końcu w New Yorkerze kupiłam takie, jakie chciałam. Ładny, nasycony kolor i nie za wąskie nogawki na dole, nie znoszę zbyt obcisłycha la getry. Zestawiłam je z kremową koszulą i ze złotymi szpilkami, a co! Jak to mówią, na bogato :)
Kolczyki kły, w których powoli się zakochuję, możecie kupić TUTAJ.
Żeby nie było za mdło, amarantowy pasek i szminka w tym samym odcieniu.
Dziś jestem uczesana w dwa dobierane warkocze, moje włosy wreszcie zostały ujarzmione przez rękę Mamuni :)
Za dużo nie piszę, w głowie mam bowiem czekający tort malinowy, i serniczek, i makowiec...A jutro będę się toczyć...



Szpilki/shoes - no name
Spodnie/trousers - Amisu
Pasek/belt - Atmosphere
Koszula/shirt - H&M
Kolczyki/earings - OASAP
Bransoletka/bracelet - Cubus