Czym dla Ciebie jest kobiecość?
Sukienką i szpilkami?
Czerwoną szminką i koronkową bielizną?
A może owym nieuchwytnym wrażeniem, które sprawia, że idziesz ulicą, niepomalowana i rozkopana, w jeansach i adidasach, a pomimo to ściągasz męskie spojrzenia?
Dla mnie kobiecość jest tym wszystkim, o czym napisałam powyżej.
Jednocześnie gradacja jest prosta: bez owej wewnętrznej iskry w sobie, kobiecie ubranej w najbardziej nawet wymyślne koronki, wieczorową suknię od Versace i szpilki Jimmy Choo, będzie czegoś brak. Jedni nazywają to sex appeal'em, inni "tym czymś", jeszcze inni seksownością i charyzmą.
Ja lubię swoją kobiecość dopieszczać i pielęgnować.
Jako dziecko byłam typową chłopczycą, najmniejszą dziewczynką w grupie chłopaków, a jednocześnie szefem całej naszej "bandy". Jako nastolatka zaczęłam jednak przywiązywać wagę nie tylko do intelektu, ale i wyglądu, zaczęła się we mnie budzić chęć podobania się sobie i innym. Możecie to nazwać próżnością, jednak lubię tę kobiecą część swojej natury i im jestem starsza, tym bardziej przerzucam się z ukochanych jeansów na sukienki i spódnice.
Gdy zobaczyłam na wieszaku sukienkę ze zdjęć, pomyślałam, że jest bardzo... kobieca.
Fason "mój" czyli dekolt v-neck, kloszowany dół i odpowiednia długość. Do tego kryte kieszenie i pasek w stylu lat 80.
Musiała być moja, pomimo neutralnego, beżowego koloru, który przyznaję, lubię coraz bardziej (gdyby była czerwona, byłby to już szczyt ciuchowych marzeń, ale nie można mieć wszystkiego :)
Nie wymaga ona mocnej oprawy, więc jako dodatki delikatna biżuteria z perłami i zamszowe klapki na obcasie wystarczą.
W końcu chodzi o ten błysk w oku, on tam jest :)
Sukienka/dress - Zara
Torebka/bag - Donna Karan (vintage)
Klapki na szpilce/heelsa - Zara
Kolczyki/earrings - W. Kruk
Bransoletka z pereł/pearl bracelet - no name