Nie wiem kiedy zleciał 2015.
Jeszcze niedawno piłam szampana kończącego anno domini 2014, a tymczasem szesnastka już puka do drzwi.
Od kilku lat łapię się na myśleniu, że fajnie przywitać kolejny nowy rok, bo stary był delikatnie mówiąc średni. A Nowy Rok to nowe plany, nadzieje i obietnice czynione sobie oraz innym.
Teraz jednak pomyślałam - chwila! Ależ ten rok był bardzo udany! Może nie idealny, pełen szczęścia 24 godziny na dobę, dzwoneczków i tęczy co rano, ale naprawdę DOBRY.
PODRÓŻE
Ten punkt zdecydowanie i całkowicie zawyża średnią mojego zadowolenia, ale nie fałszuje wyniku :)
Styczeń - spełnione małe marzenie, czyli polskie morze, ale zimą (TUTAJ). Przekonałam się, że pobyt nad nim sprawia mi wielką frajdę, niezależnie od pory roku.
Później w czerwcu Budapeszt - piękna, sentymentalna wycieczka (TU). Gdy byłam mała mój Tato pracował na zagranicznym kontakcie na Węgrzech, jeździłyśmy tam z Mamą bardzo często. Ale z racji tego, że dziecięciem byłam raptem siedmio-ośmioletnim, to niewiele pamiętam. Teraz odwiedziłyśmy dawne miejsca, smaki i zapachy. I poznałyśmy nowe. Było cudnie.
Lipiec. Znów kilka dni nad Bałtykiem - kocham!
Sierpień. Miał być Grecja na spontanie, zrobił się z tego nieoczekiwanie... Cypr (TUTAJ)! Cudowny, gorący, pachnący figami, z turkusową wodą, muszelkami i całym tym wakacyjnym luzem. Zakochałam się! Wspomnienia tego wyjazdu szczególnie ładują mi akumulatorki teraz, choć zima się obraziła i bez śniegu, ale pogoda nadal średnia.
Jesień zaczęłam październikowym weekendem w Krakowie. Nadal nie lubię :)
Grudzień z kolei to Warszawa, pisałam Wam o niej dwa posty wcześniej więc powtarzać się nie będę. Lubię :)
Zaś branżowo - modowo?
Fashion Inside wiosną (TUTAJ), obie tegoroczne edycje Fashion Week Poland (TU / TU i TU), obie See Bloggers (TUTAJ oraz TU), otwarcie Promodu na Floriańskiej (TUTAJ), Crack Fashion Festival (TU) i niedawna Blogowigilia.
LUDZIE
Poznałam mnóstwo nowych, ciekawych osobowości, znanych mi do tej pory jedynie z portali modowych i blogów.
A także zacieśniłam istniejące znajomości z Ewą, Bambi i Nabilem, który nawet odwiedził mnie w marcu. No i pojawiła się Mar...
Poznałyśmy się "na żywo" wiosną tego roku i niezmiernie przypadłyśmy sobie do gustu. Mnóstwo wspólnych tematów, dwie noce przegadane podczas mojego kwietniowego pobytu na FW, gdzie Lilly mnie przygarnęła na nocleg i tak nić porozumienia stała się liną okrętową, a my wyczuwamy się bez słów :)
RZECZY / INNE
W sumie w ten punkt chyba nie mam co wpisać, bo nikogo raczej nie obchodzi jaki szampon oraz ile par butów kupiłam :) Dla mnie nabytkiem znaczącym jest samochód, nareszcie mobilność! Prawo jazdy mam od 18 roku życia i od tej pory jeździłam, najpierw autkiem Mamy, potem własnym. Ostatnie 4 lata bez samochodu dały mi nieco w kość, człowiek z wiekiem przyzwyczaja się do wygody. Jednak znów zasiadłam za kółkiem i pomykam moim granatowym pociskiem po ulicach miasta :)
A z kategorii inne - zima obfitowała w małe książkowe odkrycie ostatnich dni - polubiłam się bardzo z Miłoszewskim. Za mną już "Uwikłanie" oraz "Ziarno prawdy", zaczynam "Bezcennego". Świetna fabuła, dobrze podbudowana wiedzą merytoryczną, bez opisowych dłużyzn - to cały Miłoszewski.. "Ziarno" jest nawet lepsze, bo intryga doprowadzona do momentu kulminacyjnego, ma zaskakujące rozwiązanie w stylu Sherlocka Holmesa czy Herculesa Poirot.
Swoją drogą, widzieliście ekranizację "Uwikłania"? Jestem mocno, mocno zniesmaczona. Zmiana miejsca akcji z Warszawy na Kraków i płci Szackiego na Szacką to jakaś kpina. Dodając do tego "drewnianą" grę dobrych zresztą aktorów - Ostaszewskiej czy Seweryna !!, powstał gniot jakich mało. Na miejscu pisarza, mocno bym się na pana Bromskiego obraziła.
Zamierzam obejrzeć teraz ekranizację drugiej części przygód siwowłosego prokuratora, już innego reżysera, Borysa Lankosza, z Robertem Więckiewiczem w roli głównej - Szacki odzyskał płeć! Film tegoroczny, podobno bardzo dobry.
Podsumowując ten rok nie sposób nie wspomnieć o zmianie diety, odstawieniu nabiału i glutenu.
Wyszło mi to na dobre, schudłam 3 kg a moje samopoczucie poprawiło się znacznie. Po pół roku mogę stwierdzić, że była to dobra decyzja. Brakuje mi oczywiście smaku świeżego chlebka z masełkiem i szyneczką, czy twarożku. I rzadko, jednak pozwalam sobie na taką "rozpustę", zdarza mi się też zjeść jakiegoś fast fooda czy pizzę. Ale są to wyjątki.
Piję za to dużo słynnej wody z cytryną i ogórkiem. A kawę pokochałam z mlekiem sojowym, takie latte smakuje nawet lepiej, niż ze zwykłym.
W związku ze zmianą diety - kolejne odkrycie roku - knajpka w Częstochowie przy ulicy Waszyngtona - Lunchownia.
Jasny wystrój, miło i przytulnie a do tego przepyszne jedzenie. Wszystko bezglutenowe, a część potraw również bezmleczna. Znajdziemy tu przepyszne tarty, kasze, vegański bigos, sałatki i zupy. A dla wielbicieli słodyczy kawa i ciacha!
No i obcięłam włosy na lato. Ale znów zapuszczam :)
I to chyba wszystko!