Nareszcie osiągnęłam równowagę w ilości spodni, sukienek i spódnic.
Będąc uroczym pacholęciem, potem nastolatką i młodą kobietą, byłam całkowicie zakochana w jeansach. Nie było dla mnie części garderoby, która byłaby bardziej uniwersalna. Genialny wytwór szwalni pana Levi Strauss'a pasował do wszystkiego i właściwie na każdą okazję, bo też na jakich oficjalnych "dress codowych" imprezach bywa taki małolat czy studentka?
Schody zaczęły się z pierwszą poważną pracą, korpo rządzi się swoimi prawami, jeansy były absolutnie zakazane. Zaczęłam wtedy częściej nosić dozwolone przez firmowy dress code sukienki i spódniczki. I tak mi jakoś zostało...
Od lat pracuję w innej branży i w innej firmie, obecnie mogę nosić jeansy do woli, z koszulą i szpilkami tworzą fajny, elegancko - niezobowiązujący zestaw do pracy. I jakoś robię to rzadko!
Pokochałam za to te wszystkie moje kiecki miłością wielką i to one są dziś podstawą mojego stroju. Ilościowo nadszedł nawet ten moment, że mam ich więcej niż spodni...
I tylko czasem, kiedy trafię na naprawdę fajne portki w second-handzie, wraca dawny sentyment i za dwie dyszki znów zadaję szyku w jeansach, jak za starych dobrych czasów. Ale cóż, obecne czasy są jeszcze lepsze!
P.S. Mili moi, w nocy znikam na urlop, kto chce więc podglądać, cóż ja tam broję, zapraszam na mój instagram TUTAJ
Do napisania i zobaczenia niebawem :)
Zdjęcia by Mar
Bluzka/blouse - no name
Jeansy/jeans - Forever21
Torebka/bag - Michael Kors
Naszyjnik/necklace - Perlove
Sandałki/sandals - Stradivarius
Bransoletka/bracelet - Pandora
Zegarek/watch - Michael Kors