sobota, 31 października 2015

Long or short



Mam straszliwą ochotę zrobić coś z włosami.
Owo magiczne "coś" znaczy, że cokolwiek stanie się na mojej głowie, będę wyglądać fantastycznie, kobieco i w ogóle szał ciał. Na razie, w grę wchodzi zmiana koloru lub kolejne skrócenie długości.
Paradoks noszenia przez całe życie długich włosów polega na tym, że kiedy już je ciachniesz dość drastycznie, masz ochotę ciąć krócej i krócej. W głowie doszłam już do fryzury Małgosi Kożuchowskiej. Miałam kiedyś w czasach liceum całkiem króciutkie włosy i cóż, najlepiej nie wyglądałam.
Moja obecna fryzura (niestety) jest najbardziej optymalna i uprzedzam wszelkie pytania, tak - muszę mieć grzywkę :)
Co nie zmienia faktu, że kusi mnie bardzo modny w tym sezonie bob.
Zrobiłam więc sobie na zdjęciach małą symulację, jak też wyglądałabym w takich właśnie włosach do linii brody. Nie wiem jak Wam, mnie się podoba.
Problem tkwi tylko w dwóch szczegółach.
Po pierwsze, mam gęste i dość ciężki włosy, musiałaby używać suszarki, modelować itp.
Po drugie, nie lubię tracić czasu na takie dłubanie, pół godziny dłużej snu rano, gdy chodzisz do pracy na 7 to całe mnóstwo :)







Sweter/sweater - nn
Spódnica/skirt  - ONLY by Vero Moda
Płaszcz/coat - Sheinside
Botki/boots - DeeZee
Kopertówka/clutch - nn
Zegarek/watch - Daniel Wellington

niedziela, 25 października 2015

Jesienny



Uwielbiam wielkie chusty.
Takie, w które mogę się zawinąć jak w kokon i zakrywają niemal całą górę płaszcza czy kurtki. Jest mi wtedy cieplutko i nawet efekt "pączka na nóżkach" średnio mi przeszkadza.
Ta którą widzicie na zdjęciach jest nowa, zrobiłam sobie kilka dni temu prezent imieninowy. Wygląda bardzo ładnie, jest niepraktyczna jak diabli. Zaciąga się od byle czego, a na wełnianych płaszczach robi się nalot z włosków, które z niej wychodzą. I nic z tym nie zrobię, bo kupowałam na stoisku "no name" więc nie mam paragonu. Zresztą nie sądzę, by ktokolwiek uznał taką reklamację.
Dzisiejsze barwy są generalnie "nie moje", bo z brązem mi zupełnie nie po drodze, a bordo polubiłam, ale miłością życia nie zostanie. Jednak jakoś mi to razem dobrze zagrało więc robiąc małą przerwę od czerni, dziś typowo jesiennie.




Foto by Ewa


Kurtka/jacket - Stradivarius
Koszula/shirt - Ralph Lauren
Chusta/scarf - no name
Spodnie/trousers - H&M
Torebka/bag - McKenzie
Botki/boots - Vices

środa, 21 października 2015

Nazca



Pisałam już, że kocham jedwab?
Pisałam, setki razy w ciągu tych 4 i pół roku blogowania.
Pisałam, że kocham czerń?
Patrz drugi akapit...
Dzisiaj połączenie obu moich odzieżowych miłości.
Doskonale wiem, że POWINNAM nosić jasne, ewentualnie mocne, energetyczne kolory. Oby nie bardzo ciemne. Pomimo to, rozum swoje a serce swoje. Odwieczny dylemat.
Staram się jednak ratować dodatkami, w tym przypadku apaszką. Wzory kojarzą mi się trochę z prekolumbijskimi figurami na płaskowyżu Nazca, które widoczne są tylko z  nieba.
Miejsce to i w ogóle Ameryka Południowa to jedno z moich marzeń podróżniczych - zwiedzić wszystkie znane ruiny po wielkich kulturach Majów, Azteków czy Inków. Te nieznane też mogą być, biorę wszystko niczym Indiana Jones w spódnicy :)
Temat fascynuje mnie od dziecka i lubię otaczać się przedmiotami, które choć trochę się z tym kojarzą.
Choćby to było skojarzenie wiadome tylko dla mnie. Jak apaszka :)




Zdjęcia by Ewa


Płaszcz/coat - Shein
Apaszka/scarf - Vevelle
Sweter/sweater - H&M
Jeansy/jeans - Zara
Kozaki/boots - Next
Torebka/bag - Paulina Schaedel
Pompon/pompom - H&M

niedziela, 18 października 2015

Khaki. Kraków



Nic nie pomaga lepiej na początki jesiennej melancholii niż wyjazd i zmiana otoczenia. Choćby na weekend.
Sam fakt oderwania od codzienności, przełączenia się na tryb "zwiedzam, podziwiam, poznaję" działa na mnie jak najlepszy balsam. Zwłaszcza, gdy miejsce docelowe jest tak urokliwe, jak na przykład Kraków.
Obiektywnie, doceniam piękne zabytki, klimat i historię miasta.
Subiektywnie - nic się nie zmieniło - nadal go nie lubię :) Za tłoczno, za dużo turystów nadużywających lokalnych trunków, korki i jakaś dziwna nerwowość u ludzi. Nawet tych obcych, mijanych na ulicy.
Pomimo to wracam tu bo za każdym razem przekonuję siebie, że być może to tylko uprzedzenia, tym razem na pewno będzie inaczej...

Jak było?
Zjadłam krakowskiego precla, pyszny i pal licho gluten ten jeden raz :)
Za to.. w słynnej Botanice na Brackiej "wymęczyłam" wręcz niezbyt smacznego, suchego burgera
Kupiłam fajną sweterkową sukienkę w Promodzie na Floriańskiej
Za to.. Złamałam obcas w jednym z ulubionych botków, zostały więc w hotelowym koszu a ja wracałam w szpilkach
Znalazłam kasztan na Plantach, mam fioła na punkcie kasztanów, podobno neutralizują złą energię, noszę więc po kieszeniach, torebkach, nawet mam kilka przy łóżku :)
Za to... Powinnam napisać, że coś zgubiłam, ale na szczęście nie, tutaj nie mam minusa dla przeciwwagi
Spotkałam się Maćkiem, szalenie sympatycznym młodym projektantem
Za to... Żulik na ulicy, któremu nie chciałam dać pieniędzy życzył mi krótko "zdechnij"

Sami przyznacie, skrajności. Dość dużo podróżuję, nigdzie nie doświadczyłam takich sprzecznych emocji.
Zostawmy jednak ten Kraków i moje odczucia z nim związane w spokoju, przejdźmy do zdjęć.
Dziś wyjątkowo sesja we wnętrzach. Gdy tylko zobaczyłyśmy to ładne lobby hotelowe w Novotel Centrum, gdzie się zatrzymałyśmy, od razu zrodził się pomysł fotek właśnie tam. Naszym sprzymierzeńcem okazała się pogoda, słoneczne smugi wpadające przez oszkloną fasadę dały świetny efekt. To jedne z moich ulubionych zdjęć blogowych, bez dwóch zdań!




Zdjęcia by Bambi Boho

Sukienka/dress - Nommo
Szpilki/heels - Zara
Zegarek/watch - Daniel Wellington

środa, 14 października 2015

Crack Fashion Festival - Kraków 2015


Podobno Kraków najpiękniejszy jest jesienią.
Na Plantach spadają kasztany i złocą się liście, Wawel skąpany jest w łagodnym październikowym słońcu, a po spacerze można wstąpić na kawę lub pysznego grzańca do Botaniki na Brackiej. Żyć, nie umierać!
Właśnie w tak pięknych okolicznościach przyrody i pogody udałyśmy się z Bambi Boho na weekend do grodu Kraka.
Powody były dwa.
Po pierwsze - zrelaksować się, pospacerować, spotkać z zaprzyjaźnionym projektantem, odpocząć w hotelowym spa. Wszystko to mogliście zobaczyć na moim Instagramie - TUTAJ

Po drugie - Crack Fashion Festiwal - i właśnie na tym wydarzeniu skupię się dzisiaj.
Impreza odbywała się w sobotę 10 października w centrum kogresowym ICE Kraków, od godziny 10 do 19.
Showroom podzielony był na dwie sale, zaś na wejściu można było skorzystać z porad stylistów i makijażystów w strefie Beauty. Był to błąd - ponieważ strefa ta była darmowa, ustawiały się olbrzymie kolejki chętnych na usługi kosmetyczne, co chwilami skutecznie tamowało ruch. Pomimo to, impreza odbywała się dość płynnie, na stoiskach modowych nie było tłoku, aczkolwiek zwiedzających było sporo. I cała masa inspiracji z każdej dziedziny fashion i design!


Poza ciekawością, jak impreza będzie wyglądać (pierwsza edycja) i co pięknego zobaczymy, powodem uczestnictwa był również wystawiający się, zaprzyjaźniony z nami młody projektant MACIEJ REDO
Przygotował świetną, nowoczesną kolekcję unisex. Dominujące barwy to biel, czerń i czerwień, ale pojawiły się również modele w granatach, szarościach i beżach. Printy, printy i jeszcze raz printy to cecha wyróżniająca ubrania autorstwa Maćka. 
Linia skierowana jest do ludzi, którzy modę traktują jako sposób wyrażenia siebie i chcą wyglądać niebanalnie.

 

JAROSŁAW EWERT. Znany, o wyrobionej marce, mój ulubiony polski projektant, prywatnie bardzo miły i skromny człowiek. Jego cień widzicie na zdjęciu :)
Z wielką przyjemnością obejrzałam część kolekcji, którą prezentował i jak zawsze nie zawiodłam się. Płynne linie, doskonałe materiały, lekka nuta kobiecości. Jakość i piękno.
Z niecierpliwością czekam na zbliżający się wielkimi krokami Fashion Week, gdzie będzie pokazywał nową kolekcję. Mam nadzieję, że uda mi się w imprezie uczestniczyć i obejrzeć pokaz na żywo. Lubię, gdy ubranie "żyje" na modelce, można wtedy dostrzec projekt jako całość, uchwycić zamysł osoby, która je stworzyła. A Jarkowi wychodzi to doskonale.


A tutaj misz  - masz zdjęć :)
Piękna biżuteria, buty, dodatki, świetne ubrania, wszystko to można było zobaczyć i kupić na CFF.
Oprócz marek niszowych pokazały się również te znane, jak Tomaotomo by Tomasz Olejniczak, Bizuu, Dzky by Maciek Sieradzki.
Zainspirowałam się bardzo zdobieniem marynarki filcowymi kulkami, już kombinuję, jaki ciuch z mojej szafy mogłabym tak zmodernizować :)