|
Źródło:www.google.com |
Od ponad dwóch lat prowadzę blog, od tego czasu jestem również aktywnie zaangażowana w tzw. blogosferę, a więc nie tylko tworzę, ale i komentuję, obserwuję, wyciągam wnioski...
Doświadczenia z tego okresu zaowocowały dzisiejszym postem - garść przemyśleń, dotyczących blogerek i prowadzenia blogów modowych w ogóle. Bowiem dla jednych, zwłaszcza ludzi spoza "środowiska" (brzmi pompatycznie, ale cóż...) szafiarka taka to "czarny koń" kobieta, która odniosła sukces w sieci, zaś dla innych "czarna owca" czyli tej sieci pośmiewisko :)
Szafiarki są głupiutkie, mają w głowie tylko ciuchy. Ten zarzut pojawia się bardzo często i jest to dość ogólne przekonanie większości ludzi. Cóż, idąc tym torem, wszyscy zajmujący się modą nie grzeszą inteligencją, tylko dlatego, że to ciuchy a nie fizyka kwantowa? Miuccia Prada, Marc Jacobs, Karl Lagerfeld?
Odkrycie - to, że ktoś na blogu nie pisze wielkich rozpraw na temat udziału templariuszy w wojnach krzyżowych czy metod hydroponicznej hodowli fasoli, nie znaczy, że się tym też nie interesuje! Znam kilka blogerek robiących doktoraty, które po prostu w sieci chcą pokazywać tylko tą cząstkę siebie, związaną z modą. Mam podobne podejście, blog dotyczy tylko tej jednej sfery mojego życia, nie zamierzam wrzucać tutaj zdjęć mojej rodziny i przyjaciół, wspólpracowników, pisać o wszystkich książkach, które namiętnie pochłaniam, o tym, że mam fioła na punkcie zaginionych cywilizacji i starożytnych kultur. Nie będę pisać na blogu, że hitlerowcy mieli obsesję na punkcie okultyzmu i organizowali ekspedycje w poszukiwaniu mitycznego św. Graala, a Tutanchamon ożenił się ze swoją przyrodnią siostrą. Kogo to również kręci, sam znajdzie informacje, ja prowadzę blog o modzie i takich tam podobnych :) Nie znaczy, że nie interesuje mnie nic innego, to samo tyczy się moich koleżanek.
Drugi stereotyp to wiek - bloga modowego, tak bardzo "niepoważnego" w swej treści, powinny prowadzić tylko młode dziewczyny. Cóż, rozumiem, że w pewnym wieku (czyli po trzydziestce i więcej) kobiety powinny nosić babcine garsonki i mokasyny, absolutnie nie próbować nawet ładnie wygladać i - o zgrozo!- pokazywać jeszcze swój styl w internecie! Dzieci bawić i męża dopieszczać, żeby mu brzuch urósł, a nie do mody się pchać! Nie jest to zarzut gołosłowny, z autopsji, trafił mi się kiedyś taki komentarz, oczywiście anonimowy :) Czytam też podobne wypociny ludzi ukrytych za "no name" na blogach innych starszych dziewczynek i nie wiem śmiać się, czy płakać... Jak bardzo sfrustrowanym trzeba być i nieszczęśliwym, żeby tak komuś napisać...
A jak to wygląda ze strony technicznej, blogowanie to pestka czy ogromny pożeracz godzin, dni, tygodni?
Wbrew powszechnej opinii, nie jest to hobby, które nie wymaga żadnego wysiłku i systematyczności. Owszem, jeżeli ktoś prowadzi blog na zasadzie - kilka fotek ściągniętych z internetu i dwa zdania komentarza do tego, raz na miesiąc, nie zajmuje mu to specjalnie dużo czasu. Rzecz komplikuje się, gdy autor czy autorka zamieszcza swoje własne stylizacje systematycznie. Tutaj trzeba zgrać w czasie i przestrzeni modelkę, miejsce, sprzęt i fotografa, jednak, najpierw trzeba przygotować zestaw, który ma być fotografowany, a to wbrew pozorom nie zawsze jest proste. Chyba każda z Nas ma takie dni, kiedy otwiera szafę, załadowaną ubraniami po brzegi i dochodzi do wniosku, że nie ma co na siebie włożyć... Bloggerki/szafiarki nie są w tym względzie wyjątkiem. Czasem po prostu dopada brak weny i nic się na to nie poradzi. Metody tworzenia zestawów są różne, ja najczęściej wpadam na pomysły setów usypiając. Czasem też widzę ubranie na wieszaku czy manekinie i w głowie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiają się kompilacje danej rzeczy z tym, co mam już "na stanie". Przy okazji ciuchów dementuję mit typu "czarny koń", jakoby szafiarki dostawały mnóstwo pieniędzy, darmowych ubrań i innych fantastycznych prezentów od firm, które chcą się reklamować na blogu. Włóżcie to między bajki, dotyczy kilku osób w Polsce, cała reszta ma jakieś pojedyńcze współprace i nie napycha sobie szaf tonami darmówek :) Firmy aż tak rozdawne nie są, a jesli chodzi o zagraniczne tylko kilka podchodzi to tematu poważnie, reszta uważa, że za kolczyki warte 5 dolarów powinny mieć reklamę z banerem przez miesiąc... Niestety, część blogerek (zwłaszcza najmłodszych) się na to godzi, bo coś DOSTANĄ ZA DARMO...
Drugim ważnym elementem autoprezentacji na blogu jest miejsce zdjęć, nie zawsze mamy wpływ na jego wybór, z różnych powodów. Czas i pogoda potrafią pokrzyżować wszelkie plany, zwłaszcza jesienią i zimą, i zamiast pięknych plenerowych sesji wychodzi kilka fotek zrobionych na szybko na w mrozie i padającym śniegu. Wpływ na wybór miejsca ma również jakość sprzętu fotograficznego, lustrzanki zrobią dobre fotki nawet przy gorszych warunkach oświetleniowych, we wnętrzach, małe cyfrówki mają już większe problemy.
Ostatnia zmienna z tym związana to samo miejsce zamieszania i dostępność fotografa, w końcu ciężko zrobić sobie zdjęcia samemu :) Często czytam w sieci komentarze, że zdjęcia ze spaceru, że na tle domu, że źle wykadrowane itd. Nie każdy mieszka w Warszawie albo Trójmieście i może sobie do woli robić fotki na tle Zamku Królewskiego czy Sea Towers, warto o tym drodzy czytelnicy pamiętać :)
Trochę się tych moich przemyśleń zebrało, "materiał" zbierałam przez kilkanaście miesięcy czytając komentarze na blogach, dyskutując z innymi szafiarkami na spotkaniach, wyciągając wnioski własne. Stereotypy były, są i będą, ale może warto się czasem nad czymś (i kimś) zastanowić, zamiast bezmyslnie powielać opinie innych.