środa, 29 czerwca 2016

Summer beats



Lato to moja ulubiona pora roku!
Za co je kocham?

- długie dni i dużo słońca
- ciepełko ( w Polsce różnie to bywa, ale tak czy tak procentowo i tak więcej niż w pozostałych porach roku )
- zakładam na siebie niewiele bez szczękania zębami :)
- objadam się do woli świeżymi owocami - truskawki, czereśnie, jagody, śliwki, gruszki - czego dusza zapragnie!
- wakacje/urlop (niepotrzebne skreślić :)
- pisałam już o cieple?
- nic nie ma takiego uroku, jak letnie noce przy ognisku!
- mam urodziny (bardzo egoistyczne, ale lubię ten dzień :)
- opalenizna wygląda naturalnie
- to ciepło... :)

Dzisiaj propozycja "do pracy" - oprócz lata kocham też kombinezony!
Z wysokimi obcasami i kolorową narzutką mój klasyczny czarny overall tworzy wygodny zestaw w którym czuję się świetnie!




Zdjęcia by Bambi Boho


Kombinezon/overall - ONLY
Narzutka/jacket - Banggood
Torebka/bag - Michael Kors
Sandały/heels - McArthur
Zegarek/watch - Daniel Wellington

niedziela, 26 czerwca 2016

Kenzo flowers



Dziś jestem żywym przykładem tego, jak można się ubrać za mniej niż przysłowiową stówkę - jakkolwiek wielu osobom wyda się to niemożliwe, awykonalne i w ogóle nie do zrealizowania.
Jest jak najbardziej, jeśli tylko jako podstawy garderoby nie przyjmiemy czegoś z nowej kolekcji Balmain czy Versace, sandałek od Zanottiego i torebki Louis Vuitton :)
I nie chodzi mi absolutnie o fakt designerskiego ciucha, bardziej nacisk kładziemy na owo "z nowej kolekcji". Bo ubrania i dodatki od projektantów jak najbardziej mieszczą się w wyznaczonej przeze mnie na początku posta granicy finansowej. Sama mam na sobie/ze sobą dwa.
Gdyby określać to więc poziomem snobizmu, wychodzi mocne 50% :)
Ale gdyby spojrzeć na to przez pryzmat "ekonomicznie i oszczędnie" cóż otrzymamy?
Prosty wynik:

przecena 2 : 2 second hand


Rozbijając cząstkowo - koszulka za 9,99 zł z wyprzedaży, spódnica Kenzo z lumpeksu ok. 10 zł, zamszowe klapki przecena na 55 zł, torebka vintage od DKNY kupiona baaardzo dawno temu w second handzie ok. 10 zł.

Fasony tak stare (z lat 90), że znów modne i na czasie :)

Mieścimy się w limicie? Jak najbardziej!

Ktoś powie, że trzeba przecież poszukać, poszperać po sklepach z używaną odzieżą. Cóż, czas tak samo stracony jak podczas chodzenia po galerii handlowej. A efekt może zaskoczyć, kiedy trafi się "perełkę"od projektanta za kilka złotych - przyznajcie się dziewczyny, lubicie to :)


 



Zdjęcia by Ewa Viosna


Koszulka/shirt - Sinsay
Spódnica/skirt - Kenzo
Torebka/bag - DKNY
Klapki/shoes - F&F

środa, 22 czerwca 2016

Primania



"Jestem w Primarku, są jasne haftowane wdzianka z frędzlami, chcesz?"
Takiego właśnie sms-a dostałam w majowy weekend od mojej Mamy.
Nie zastanawiałam się długo, rodzicielka ma nosa i zmysł modowy, odpowiedź była więc krótka " chcę".
Tak zupełnie szczerze to poprosiłam o zakup sandałów, przepięknych gladiatorek, które pokazywałam Wam na moim fanpage. Pojawiły się w nowościach na stronie akurat wtedy, gdy Mamula była w Stuttgarcie (który ma to szczęście być nie tylko pięknym miastem, ale i posiadającym tą irlandzką sieciówkę). Niestety po butach śladu nie było, jeśli nawet się pojawiły, to zniknęły od razu.
Pozostało mi obyć się przysłowiowym smakiem, lub też wdziankiem, jak kto woli :)
Nie zmienia to faktu, że owo okrycie jest bardzo oryginalne, niewiele osób spotkam w identycznym. Podobno rozchodziło się w sklepie jak świeże bułeczki,
Dziś zestaw mało elegancki, bardzo zwracającym uwagę na ulicy -sprawdzone! - i jednocześnie typowo "mój".
Skórzane sandały z Tesco za 17 zł, jeansy z przeceny i torebka z second hand. Plus wdzianko, prezent od Mamy.
Bo kto powiedział, że trzeba wydać fortunę, by wyglądać fajnie? :)




Zdjęcia by Aga


Narzutka/jacket - Primark
Bluzka/bluse - H&M
Jeansy/jeans - Bershka
Sandały/sandals - F&F
Torebka/bag - MacKenzie

niedziela, 19 czerwca 2016

Unwritten




Są wrażenia, których nie da się opisać słowami...
Miejsca, w których zawsze czujesz się... na miejscu...
Ludzie, na myśl o których się uśmiechasz...
Przyjaźnie cenniejsze niż całe złoto świata...



 


Zdjęcia by Kasia, obróbka Ewa Viosna


Sukienka/dress - Influence
Espadryle/shoes - H&M
Bransoletki/bracelets - H&M
Naszyjnik/necklace - Dressgal

środa, 15 czerwca 2016

Przegląd kosmetyczny - GREEN PHARMACY SZAMPON DO WŁOSÓW NORMALNYCH POKRZYWA ZWYCZAJNA, KOLASTYNA ENERGY TOUCH KREM NAWILŻAJĄCY NA DZIEŃ I NA NOC, BRONZER BOURJOIS NR 10 CHATAIGNE DOREE, ROZŚWIETLACZ WIBO DIAMOND ILLUMINATOR, EVELINE BODY GLAM MASŁO KAKAOWE BALSAM DO CIAŁA POD PRYSZNIC

Dziś aktualizacja kosmetyczna, czyli co nowego przetestowałam na swojej skórze lub włosach. Mało tego, co mogę pochwalić i zarekomendować Wam.
Choć lubię kupować kosmetyki, o których już czytałam i są dobrze opiniowane, tym razem, poza bronzerem pozostała czwórka z zupełnego przypadku. Wpadły mi w ręce, nie były drogie, okazały się skuteczne, czego chcieć więcej?



Kolastyna Energy Touch fala nawilżenia krem na dzień i na noc
Moja Dermika, którą recenzowałam TUTAJ, właśnie się skończyła i zostałam bez podstawowego kosmetyku. Szeroko polecany olej kokosowy nie sprawdził się kompletnie, zaś krem AA z algami, na który nabrałam ochoty po przejrzeniu gazetki Rossmann okazał się mitem i legendą - nawet pół sztuki na półce nie uświadczyłam.
Kiedy już byłam gotowa zużyć próbki, których trochę się uzbierało i poszukać na spokojnie, w Biedronce trafiłam akurat na promocję firmy Kolastyna. Dobra, polska marka, z którą miałam już do czynienia i byłam zadowolona. Spodobała mi się również formuła kremu (na lato lubię lekkie, nietłuste), magiczne "bez parabenów" no i cena poniżej dyszki. Doszłam do wniosku, że spróbuję.
Cudów ten specyfik nie czyni, bo i tego nie oczekiwałam (i nikt nie obiecywał :), natomiast rzeczywiście dobrze nawilża i matuje skórę.
Jak dla mnie wystarczająco. Ma pół żelową konsystencję, ładny zapach i bardzo wygodną tubkę. Idealny na letnie wyjazdy, gdy nie muszę tracić miejsca w walizce na osobny kosmetyk na dzień i na noc.
Gdzie kupić? Biedronka (z tego co widziałam, linia Energy Touch jest w kilku wersjach, dedykowanych różnym typom skóry)
Cena: 7,99 zł za 40 ml



Green Pharmacy szampon do włosów normalnych pokrzywa zwyczajna
Skusiła mnie promocja w Rossmanie, zaryzykowałam i zawędrował do koszyka z zakupami.
Jestem zadowolona, zresztą kosmetyki tej marki mam już sprawdzone, ziołowy eliksir do włosów polecałam TUTAJ, ostatnio zaś używałam szamponu z nagietkiem lekarskim. Odrobinę wysuszał włosy, musiałam do niego używać odżywki, ale oczyszczał idealnie już po jednym myciu, dla dziewczyn z tłustymi włosami powinien być idealny.
Teraz postawiłam na pokrzywę. Również się sprawdza i co ważne, nie muszę dodatkowo używać produktów nawilżających. Jak reklamuje producent, szampon nie zawiera barwników, parabenów, SLS, za to oprócz wyciągu z pokrzywy zawiera również pantenol.
Zapach nie jest intensywny, konsystencja żelowa, przezroczysta. Dobrze się pieni, jest wydajny, zaś butelka z wciskanym kapslem wygodna w użyciu. Pojemność 350 ml.
Gdzie kupić? Rossmann / inne drogerie
Cena: 5,49 zł w promocji, regularnie ok. 8 zł



Eveline Body Glam masło kakaowe balsam do ciała pod prysznic
Polubiłam ten typ kosmetyku, zwłaszcza sprawdza się świetnie, gdy biorę szybki prysznic i muszę od razu wyjść. Balsam aplikowany bezpośrednio pod prysznicem jest wtedy doskonałym produktem pielęgnacyjnym. Skóra pozostaje po nim jędrna i miła w dotyku, nie ma uczucia lepkiego czy tłustego filmu, nie brudzi odzieży. Ponadto oprócz masła zawiera w składzie również olejek arganowy, który uwielbiam.
Wygodną aplikację zapewnia butelka z pompką, pojemność 350 ml również starczy na dłużej.
Jedyne, co mi przeszkadza, to dość intensywny zapach, zwłaszcza podczas i tuż po kąpieli. Nie przepadam za aromatem masła kakaowego w kosmetykach, jest specyficzny i dla mnie średnio znośny. Tutaj niestety utrzymuje on się na dłużej (co dla wielu osób będzie zapewne zaletą), na szczęście przy samej skórze i ja przestaję go po pewnym czasie czuć.
Gdzie kupić? Drogerie wszelakie
Cena: 13-15 zł



Bronzer Bourjois nr 10 Chataigne Doree
Rewelacyjny produkt, chwalony na forach i blogach. Wypróbowałam go na własnej skórze na kilku wyjazdach, kiedy malowała mnie używająca go Bambi.
Jest świetnie napigmentowany, wystarczy odrobina by uzyskać efekt muśnięcia skóry słońcem, wybrałam zresztą taki właśnie odcień, nie za ciemny, rozświetlający.
Dla mnie dużym plusem jest również kompaktowe opakowanie, zawierające lusterko i pędzelek w komplecie. Dość często wyjeżdżam, a nie lubię zabierać ze sobą za dużo rzeczy, zwłaszcza kiedy podróżuję pociągiem czy Polskim Busem i targam ze sobą walizkę, torebkę i torbę foto.
Ten bronzer spełnia idealnie wszystkie moje wymagania, mieści się nawet do małej kosmetyczki. No i lubię jego charakterystyczny... zapach :)
Minusem jest chyba tylko cena - ok. 50 zł, troszkę za dużo. Na szczęście drogerie sieciowe dość często robią promocje, ja kupiłam na niedawnej Rossmanowskiej -49% i żałuję, że już nie było różu w tym opakowaniu, też mam na niego ochotę.
Gdzie kupić? drogerie sieciowe jak Rossmann czy Superpharm
Cena: regularnie ok. 50 zł, w przecenie zapłaciłam niecałe 26 zł



Rozświetlacz Wibo Diamond Illuminator
Bardzo przyzwoity kosmetyk za rozsądną cenę. Kupiłam go oczywiście na przecenie za kilka zł, kompletnie pod wpływem impulsu.
Producent zapewnia, że rozświetlacz jest bogaty w wit. E oraz proteiny jedwabiu, a także olej jojoba, które pielęgnują skórę.
Ja ze swojej strony mogę napisać, że ładnie rozświetla skórę (efekt utrzymuje się kilka godzin), można go również użyć jako jasny cień do powiek. Jest bezzapachowy, w poręcznym, choć prostym opakowaniu.
Czasem trafią się zbyt duże drobinki, ale jak za tą cenę jest to minus "do przeżycia" :)
Gdzie kupić? Rossmann
Cena: 9,8 zł regularnie


Miałyście do czynienia z którymś z tych kosmetyków?
Czekam na Wasze opinie lub pytania!

P.S. Możecie polecić mi jakiś w miarę przyzwoity podkład do cery mieszanej w granicach 20 zł?Revlon, Bourjois i mój ukochany Gosh są fajne, ale drogie, a potrzebuję ciemniejszego na lato, którego potem nie będzie żal wyrzucić.

niedziela, 12 czerwca 2016

Jasne



Kolejna bluzka odsłaniająca ramiona zagościła w mojej szafie.
Tym razem bladobłękitna, z kloszowanymi rękawami, wykończonymi delikatną koronką.
Zestawiłam ją z szerokimi białymi spodniami i beżowymi dodatkami. Taka seksowna elegancja, bardzo w moim stylu.

Tłem zdjęć są zupełnie nowe kontenery z roślinami na Placu Biegańskiego.
Jestem absolutnie za, bowiem od kilku lat serce Częstochowy przypomina betonową pustynię. Zimą pojawiają się dekoracje świąteczne i małe lodowisko, a latem kawiarenka-ogródek, ale nie zmienia to faktu, że plac jest praktycznie pozbawiony zieleni. Jedynie kasztanowce pod kościołem Św. Jakuba dają chłód i cień spacerowiczom. Oby te "kontenerowe" drzewka urosły więc jak najszybciej!







Bluzka/blouse - Banggood
Spodnie/trousers - Stradivarius
Szpilki/heels - Zara
Torebka/bag - Zara

czwartek, 9 czerwca 2016

Blogerka prywatnie czyli instamix


Uzbierało się znów zdjęć z Instagrama, część z nich wrzucam również tutaj.
Lubię takie miksy, poza tym na blogu mogę dopisać również dłuższy komentarz, nie ukrywajmy, na Insta prawie nikt ich nie czyta :)



Nowości różniaste!
Moja perełka od projektanta, czarny wełniany bezrękawnik ze skórzanymi panelami, czyli Dries Van Noten za 9 zł. Pisałam już, że kocham second handy? :)
Okulary Solano Eyewear w kształcie retro to prezent, który bardzo mnie ucieszył. Akurat takiego fasonu mi brakowało. Są bardzo solidnie wykonane, szkła z filtrami, piękny pokrowiec - same plusy.
Skórzane buty o fasonie golfowym od Loft37 to chyba jeden z najlepszych zakupów wiosny. Bardzo wygodne, ekstrawaganckie i zwracające uwagę. Wszystko co lubię :)
Jestem taką małą biżuteryjną gadżeciarą i nic na to nie poradzę, fioła mam zwłaszcza na tle zegarków. Najnowszy model Dapper od Daniel Wellington, to kolejny w kolekcji, ale pierwszy z "nie czarnym" paskiem. Idealnie pasuje do beżowych szpilek i torebki :)
Podczas ostatniej promocji -49% na kolorówkę w Rossmanie skusiłam się tylko na jedną rzecz. Jedną, ale konkretną - bronzer Bourjois. Cena regularna jest dla mnie mocno przesadzona (ok. 50 zł), ale za połowę tej kwoty robi się już bardziej rozsądnie. Jest świetnym produktem, dlatego poświęcę mu więcej uwagi w poście kosmetycznym, który niedługo planuję.
Lato za pasem, Decathlon zadbał więc bym mogła rozpocząć sezon w nowym kostiumie. Wybrałam model z gładką czarną górą, którą będę mogła wykorzystać z dołami innych kostiumów lub też jako bielizno-bralet pod mocno wycięte letnie bluzki.
I kolejny miły prezent, tym razem od marki FM  Group. Jakież było moje zdziwienie, gdy pewnego popołudnia kurier wręczył mi przesyłkę, zaś w środku były dwa zapachy z nowej linii Pure. I oba "trafione"!



Jedzeniowo i lokalnie częstochowsko.
Pierwsze i drugie zdjęcie to wystrój i danie: makaron z kurczakiem/szpinakiem w Gourmet del Corso w naszych Alejach. Wybrałam się tam z przyjaciółką na późny obiad i pogaduszki przy kawie.
Wnętrze naprawdę robi wrażenie, jest przepięknie i bardzo stylowo! Niestety, podana potrawa pozostawia wiele do życzenia, podobnie obsługa. Sos serowy jakoś mocno zalatywał gotowcem ze słoiczka, zaś kelner najwyraźniej wolał wyglądać przez szybę ponad nami niż nawiązać kontakt wzrokowy. Doprawdy dziwnie rozmawia się z kimś, kto stoi nad Tobą i patrzy w przestrzeń, nawet mówiąc o creme brulee :) Raczej się tam już nie wybiorę.
Koku Sushi na Wieluńskiej. Poszłyśmy z Ewcią i jej siostrą Kasią podczas ubiegłotygodniowego Festiwalu Smaku. Jak każde zwierzę "sushiżerne" i "sushiuwielbiające" mam niezwykle wyostrzone kubki smakowe i z niejednego pieca już sushi jadłam :) Z wyżej wymienionego już nie skosztuję na pewno. Źle zrolowane (rozpadające, nie dało się uchwycić pałeczkami), takie sobie w smaku. Plus średniej jakości obsługa, niezainteresowana klientem. Nie.
Ale...koniec narzekania! Taki dziwny miesiąc i tyle :)
Moje małe grzeszki?
W domu robię sobie czasem dzień rozpusty - na przykład nadziewaną bułeczką do kawy! Normalnie unikam słodyczy i glutenu (lub się staram :) ale czasem człowiek po prostu musi :)
Za to owocowo, folguję sobie ile się da! Sezon na truskawki w pełni więc ładuję akumulatory i już myślę o czereśniach :)



Fashion weekowo :)
Pełną relację z imprezy możecie przeczytać TUTAJ, zaś na instagramie pojawiły się fotki spontaniczne, z moim przemiłym towarzystwem.
Szumnie brzmiąca wystawa Versace Vintage okazała się kilkoma manekinami z ciuchami ze starszych kolekcji i apaszkami upiętymi, by tworzyły topy. Plus trzy (tak trzy!) torebki. Piękne to samo w sobie, dawne projekty wielkiego domu mody mają niezwykły urok, ale tak ubogo ukazane...
Zawsze na FW nasze grono powiększa się w zastraszającym tempie - dołączają znajomi, znajomi znajomych i tak dalej... Robi się z tego ze 20 osób i okazuje się, że jesteśmy największą ekipą na imprezie a ja poznaję naprawdę barwne osobowości :)
Niemniej już kolejną edycję jest pewien stały skład moich najbliższych - Mar, Nabil, Bambi.



Pisząc o najbliższych nie mogę pominąć jednej ważnej osoby - Ewy. Już od jesieni spotykamy się choć raz w tygodniu na kawę i fotki, to nasz niezmienny rytuał. Sobota kojarzy mi się przede wszystkim z moją przyjaciółką i jakąś pyszną potrawą - nadal jestem zachwycona sałatką figową w Boulangerie, ale szukamy też nowych smaków lub też po prostu cieszymy wzajemnym towarzystwem.
Wiecie, co jest najfajniejsze w przyjaźni (poza milionem innych rzeczy oczywiście :)?
Ta telepatia, porozumiewanie się bez słów, po prostu spojrzymy na siebie i obie wiemy, o co chodzi!



Wiosna!
Tak długo kazała na siebie czekać, a gdy przyszła wybuchła od razu lawiną konwalii, tulipanów i innego kwiecia! Kolory, zapachy, szał!
Leżenie na trawie kojarzy mi się z dzieciństwem, a to z kolei z cudowną beztroską, truskawkami prosto z krzaczka i eskapadami po pobliskich łąkach i lasach.
Stres? Nie istniało takie pojęcie, a głównym zmartwieniem był co najwyżej deszcz lub zbyt późny na zabawę powrót ze szkoły. Piękne to było :)
Figo zwany przeze mnie Bubkiem lubi pokazywać, jak mocno kocha :) Zwłaszcza znienacka... Często gdy się do niego schylam skacze po całusa i przydzwoni mi swoimi kiełkami prosto w moje zęby lub w nos aż świeczki w oczach stają :) Pomimo to, rozczula mnie bardzo, bo psia miłość jest kompletnie bezinteresowna, dlatego gdy ktoś pyta "pies czy kot" odpowiedź może być tylko jedna.




No i uwieńczenie wiosny, czyli znów wizyta u fryzjera. Krótsza grzywka i ok. 10 cm na długości całości.
Trochę z kaprysu, trochę z konieczności.
Tak polecany olej kokosowy okazał się dla moich włosów totalnie niestrawny - napuszyły się, naelektryzowały, zaczęłam wyglądać jak wkurzony kurczak :)
Minęło kilkanaście dni, kilkanaście myć a dalej nie mogłam sobie z nimi poradzić. No to obcięłam!
Jest lżej, wygodniej no i ten look a la "Kleopatra Słońce Egiptu" - po prostu uwielbiam, tylko piramid w tle brak :)

wtorek, 7 czerwca 2016

Potargańce



Moja wielka miłość do hiszpańskich dekoltów kwitnie!
Kupiłam tą bluzkę w styczniu, choć wpadła mi w oko wcześniej, jednak nie potrafiłam się zdecydować, bo co tu ukrywać, była za droga. Ponad sto złotych kosmiczną kwotą nie jest, ale biorąc pod uwagę praktyczność i przydatność ciucha, a raczej ich brak: do pracy w biurze nie założę, bo pomimo pewnej dowolności ubioru jednak pewnych reguł trzymać się trzeba. Pozostają tak zwane inne okazje... A obiecałam sobie kupować racjonalnie, takie postanowienie noworoczne.
W końcu nastał czas wyprzedaży, znalazłam ją na stronie mocno okrojoną cenowo i... znów nie potrafiłam się zdecydować :)
Zapomniałam o niej kompletnie do czasu, gdy poszłam z Ewą na ostatnie dni przecen pod koniec stycznia. Kupiłam wtedy moje ukochane czarne dzwony z poprzedniego posta, w ręce wpadła mi też owa bluzka. Wisiała jak sierotka, ostatnia sztuka, zmierzyłam - pasuje. Na żywo wyglądała jeszcze fajniej. Zdecydowałam się, przemówił do mnie haft i cena, tym razem już przyjazna - 29 zł.
Od czasu zakupu myślałam tylko o jednym - aby było na tyle ciepło żebym mogła ją założyć...

Spodnie już kilka razy lądowały na stosiku rzeczy "do pozbycia się".
Na szczęście dzielę go jeszcze na dwa mniejsze podstosy (lub podzbiory, trzymając się nomenklatury matematycznej :) - "zdecydowanie wyrzucić/sprzedać" oraz "przemyślę" i to właśnie na ten drugi zawsze trafiały. Po czym wracały na półkę.
Nie mam serca się ich pozbyć!
Są takie... fantastycznie nonszalanckie :) Szerokaśne nogawki, dziury, przetarcia - krój idealny dla mnie - wydłużają nogi, podkreślają biodra. Czuję się w nich trochę jak taki ekskluzywny menel (gra słów niezamierzona :)



 


Zdjęcia by Dave


Bluzka/blouse - Stradivarius
Spodnie/jeans - Cipo and Baxx
Torebka/bag - H&M
Zegarek/watch - Daniel Wellington
Okulary/sunglasses - Ray Ban

niedziela, 5 czerwca 2016

A small thing...



Jedną z rzeczy, które zawsze zachwycają mnie w modzie jest potęga detali.
Fasony i kolory odgrywają ważną rolę i rzec by można, że to one zawsze mają priorytet.
Niemniej, czasem niepozorny szczegół potrafi nadać stylizacji "nowego życia"... bądź też ją zepsuć.
Widzimy to nie tylko w kolekcjach projektantów czy sesjach poczytnych magazynów, najlepiej można to dostrzec w modzie ulicznej lub na sklepowych wieszakach.
Ileż razy zdarzyło Wam się pomyśleć "kupiłabym ten ciuch, ale... - ma gumkę w pasie/nieładny dekolt/niepotrzebną naszywkę/okropne guziki/i tak dalej?" Mnie jakąś kosmiczną ilość.
Ile razy stojąc przed lustrem zmieniłyście biżuterię czy dodałyście szal na ramiona i nagle okazywało się, że kiecka całkiem dobrze leży?! Mało tego, jakby blasku nabrała, szlachetności jakiejś...
Ja mam tak bardzo często, dlatego też na szczegóły zwracam uwagę przede wszystkim.

Nauczyłam się również jednego - detale potrafią świetnie optycznie wymodelować sylwetkę. Innymi słowy dać to, czego nie dała natura, lub też zniwelować to, co dała w nadmiarze :)
Kilka przykładów?
Jakże modne cienkie czarne szaliczki, długie, zamotane na szyi i dołem puszczone luźno, pięknie wysmuklają figurę.
Falbana czy błyszcząca aplikacja na linii piersi dodaje im "objętości" :)
Duże, błyszczące naszyjniki również sprawiają, że góra sylwetki wygląda bardziej masywnie.
Zaszewki w spodniach modelują biodra u dziewczyn z tzw. chłopięcą sylwetką.
Masywne uda zakryjemy nosząc "kloszowane" sukienki przed lub w linię kolan

A patrząc na mnie?
Przy ramionach szerszych od bioder i średniego rozmiaru biuście - idealne są bluzki w fasonie "v" wiązane pod szyją! Końce takiego wiązania swobodnie wiszą, a proporcje zostają zachowane.
Długie spodnie dzwony zakrywające buty wydłużają nogi.

I tylko kapelusz jest kaprysem :)
I ukłonem w stronę boho, do którego ciągnie mnie już od jakiegoś czasu. A im cieplej, tym bardziej!


 



Zdjęcia by Viosna


Bluzka/blouse - Twiggy Shop
Spodnie/trousers - Stradivarius
Kapelusz/hat - H&M
Torba/bag - H&M

czwartek, 2 czerwca 2016

Książkowe podsumowanie maja - Kava, Nesbo, Higgins Clark, Lackberg

zdjęcia z Empik.com, kolaż mojego autorstwa


Maj za nami, niepomiernie mnie to ciszy, bo chyba nie był to mój ulubiony miesiąc w bieżącym roku. Splot dziwnych okoliczności i wydarzeń, zakończony grypą żołądkową.
Za to książkowo był to fajny okres, trochę sobie poczytałam.
A ponieważ w kalendarzu już trwa czerwiec (na szczęście!), czas na książkowe podsumowanie miesiąca.

Alex Kava "Łowca dusz". Dopiero w trakcie lektury zorientowałam się, że to kolejna część serii, niestety autorkę znałam do tej pory tylko ze słyszenia i nie sądziłam nawet, że jest jakaś seria :)
Trochę mnie to wybiło z rytmu, bo wszelkie sagi, trylogie i inne tego typu dzieła lubię czytać chronologicznie.
Nie zmienia to faktu, że książka napisana jest dobrze i pochłania się ją szybko.
W trakcie obławy na domek w lesie zabity zostaje przyjaciel agentki FBI Magie O'Dell.
Pomimo emocjonalnego zaangażowania, to ona właśnie prowadzi śledztwo w tej sprawie, badając, co skłoniło grupkę młodych chłopców do zamknięcia się w starej chacie, ostrzeliwania przybyłych przedstawicieli prawa a na koniec - popełnienia samobójstwa połykając kapsułki z cyjankiem.
Okazuje się, że należeli oni do sekty, której przywódca najwyraźniej nie jest tym, za kogo się podaje, zaś w zamkniętym obozie życie wcale nie wygląda tak różowo...
Dla wielbicieli kryminałów w amerykańskim stylu jak znalazł, niemniej wolę jednak skandynawskie pióro.

A propos Skandynawii, jest oczywiście Jo Nesbo, kolejna część przygód Harry'ego Hole pt. "Wybawiciel".
Nie wiem jak on to robi (autor oczywiście :) ale z książki na książkę pisze bardziej wciągająco i ciekawie. Sam sobie podnosi poprzeczkę i zastanawiam się, czy po dalszych częściach serii odczuję jakieś rozczarowanie na zasadzie "poprzednie były lepsze". Na razie jest tylko szeroki uśmiech zadowolenia.
Akcja rozgrywa się oczywiście w zaśnieżonym Oslo, gdzie zamordowany zostaje pracownik Armii Zbawienia, kwestujący w mieście na rzecz ubogich. Jest to zbrodnia popełniona bezczelnie, na oczach innych ludzi, na ulicznym koncercie świątecznym. A jednak okazuje się, że właściwie nikt nic nie widział, a wszystko wskazuje na mordercę na zlecenie, zaś trop sięga aż na Bałkany. Mało tego, najwyraźniej ofiarę pomylono z jego bratem...
Książka wciąga, Harry Hole jak zwykle niestandardowo prowadzi śledztwo, zaś zakończenie zaskakuje niejednoznacznością.
Szczerze polecam!

"Gdybyś wiedziała" Mary Higgins Clark to najsłabsza z moich majowych lektur.
Dawno nie czytałam autorki, ale pamiętam, że w liceum czy na studiach pochłaniałam jej książki z lubością. Tym razem byłam kompletnie rozczarowana i zastanawiałam się, co mi się w tym kiedyś podobało. Może przewidywalność? A może mało skomplikowana intryga?
Po pierwsze - koszmarny przekład. Nie wysilono się kompletnie, co chwilę powtarzają się te same określenia lub frazy. Bardzo psuje to odbiór książki, zaś zapętlające się sytuacje dodatkowo dają wrażenie "masło maślane". Sam finał, dosłownie na kilkanaście zdań tym bardziej nie zaskakuje.
O czym jest ta historia?
Producentka telewizyjna Laurie Moran postanawia nakręcić program o zbrodni popełnionej kilkanaście lat wcześniej i dotychczas nierozwiązanej.
Nocą, po hucznym przyjęciu ktoś dusi poduszką żonę milionera Roberta Powell'a, Betsy.
W domu przebywało wówczas kilka osób, w tym córka zamordowanej i jej trzy przyjaciółki.
Teraz producentka w porozumieniu z Powell'em zaprasza do jego domu cztery wyżej wymienione panie i zamierza je przesłuchać przed kamerą odtwarzając tamtą noc i licząc, że uda się w końcu wyjaśnić zagadkę.
Jest jeszcze drugi wątek - kilka lat wcześniej mąż Laurie podczas zabawy z małym synkiem został zastrzelony przez nieznanego napastnika. Mały Timmy zapamiętał tylko niebieskie oczy mordercy, zaś ten wykrzyczał, że on i jego matka będą następni...
Oczywiście teraz Niebieskooki powraca i niecnie będzie próbował dotrzymać słowa...
O ile "łowca dusz" był książką w stylu amerykańskim, o tyle "Gdybyś wiedziała" jest już amerykańska do potęgi. Aż do niestrawności...

Ale wróćmy do Skandynawii - Camilla Lackberg pisze dobre książki!
Do tej pory nie miałam przyjemności, bo zawsze trafiałam na pozycje typu nowy King (czyli mus, wiadomo :)
Potem wciągnęła się w Jo Nesbo, o czym doskonale wiecie. Ale podczas ostatniej wizyty w bibliotece dalszych części o Harrym Hole brak, żadnych interesujących nowości również.
Przypomniałam sobie, że ktoś mi polecał panią Lackberg, akurat dwie pierwsze części serii były dostępne.
"Księżniczka z lodu" rozpoczyna tzw. sagę o Fijjalbace, malowniczym nadmorskim miasteczku w Szwecji. Kiedy stary rybak znajduje zwłoki dawnej mieszkanki, która obecnie wynajmowała dom na weekendy, nikt nie spodziewa się, jak mroczne tajemnice kobieta kryła.
Jej przyjaciółka z dzieciństwa, pisarka Ericka Falck postanawia wyjaśnić zagadkę śmierci Alex, w czym pomaga jej miejscowy policjant Patrik Hedstrom.
Historia gmatwa się coraz bardziej, a początkowy brak modus operandi zmienia się w nadmiar motywów i osób, które miały powód by pozbyć się Alex.
To, co mi się w tej książce podoba poza brakiem przewidywalności akcji w ogóle, to również ciekawe zakończenie. Nic nie jest takim, jak się wydaje, a najbardziej kryształowe charaktery mogą mieć skazy.
"Kaznodzieja" czyli część druga to już osobna historia i inna zbrodnia, natomiast nadal Fjallbacka, nadal Erica Falck, a przede wszystkim Patrik Hedstrom.
Tym razem zmierzy się on z zagadką zwłok młodej niemieckiej turystki, znalezionych w pobliskim Wąwozie Królewskim... pod którymi leżą dwa inne szkielety, jak się okazuje sprzed ponad dwudziestu lat. Wszystko wskazuje na to, że morderca po tak długim czasie znów uderzył a w gronie podejrzanych są członkowie szanowanej, bogatej i skłóconej rodziny Hultów. Nieżyjący już senior rodu, Ephraim to właśnie tytułowy Kaznodzieja, którego poczynania okazują się brzemienne w skutkach nawet pół wieku później.
I tutaj zakończenie jest zaskakujące, a książka napisana spójnie i ciekawie.
To, co wyróżnia styl pisania Lackberg (i co osobiście bardzo mi odpowiada) to fakt, iż wątki wyjaśniają się stopniowo, a akcja toczy wartko dalej. Nie lubię książek z gatunku "podgrzewany atmosferę niedomówieniami, wszystkie tajemnice na koniec". Tutaj jest to chronologicznie, jeśli jakiś fakt został odkryty, wiemy od razu.

Pani Lackberg zostaje moim prywatnym literackim odkryciem maja, zaś kryminały skandynawskie odkryciem roku!