czwartek, 28 kwietnia 2011

Poppy Seeds

  Moja natura jest jak zawsze przewrotna. Wiosna w pełni rozkwitu kolorów, a ja nagle zapragnęłam zatopić się w miękkiej czerni. Mało tego, założyłam buty na obcasie :) Wiem, dziwne stwierdzenie jak na kobietę, ale ze względów zdrowotnych powinnam nosić głownie płaskie obuwie. Jesienią udało mi się jednak nabyć bardzo wygodne czółenka Ryłko z platformą na przodzie, nie jestem więc skazana na same baletki. Od dłużego czasu szukam również jasnych szpilek na rozsądnym obcasie, ale jak do tej pory efekt zerowy...
A powracając do tematu, na dzisiejszy zestaw składają się:
  • czarne pantofle Ryłko (nie widać tego na foto, ale na przodzie skóra jest marszczona a la kwiat)
  • spodnie baggy z Zary, które uwielbiam -przechodziłam w nich praktycznie całą zimę
  • żakiet H&M z wywijanym rękawami
  • wiosenny akcent w postaci koszulki z makami marki Mohito (wiosenna kolekcja, 49,99 zł) 
  • torebka Valentino - wiernie służy mi od kilku lat - klasyka w którą warto było zainwestować
  • zegarek Swatch
  • prosta srebrna bransoleta 



poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Crackle




Osoby, które mnie znają, wiedzą, że na tle paznokci mam lekkiego fioła :) Przez cały okrągły rok noszę french manicure, z przerwami na kolor, ostatnio pomarańczowy. Manicure robię sama, pomalowanie paznokci to żadna sztuka, a ozdóbek typu kwiatuszki, dżeciki itp. nie znoszę. Przed dwoma tygodniami w moje ręce trafił obecny hit, czyli pękający lakier do paznokci. Wprawdzie to już nie taka nowość, pojawił się na rynku pod koniec marca, ale, teraz jest na niego największy boom. Swój kupiłam z ciekawości i jestem mile zaskoczona co do jakości, pomimo, że nie jest markowy. Dobrze się rozprowadza i daje ciekawy efekt, wygląda nieźle na perłową, jak i matową bazę. Po dwóch tygodniach noszenia, dochodzę jednak do wniosku, że bardziej podoba mi się na stopach. Dłonie lubię mieć jednokolorowe i chyba znów wrócę do frencha. Wiem, piszę post o crackle, po czym konkluzją jest to, że mi się znudził :) Chyba jednak za dużo osób już go nosi, a na mnie "wszyscy to mają" działa jak czerwone światło. Już kiedyś cytowałam, że  "trend się kończy, gdy wszyscy noszą to samo". Zużyję więc moją buteleczkę akurat w czasie lata, na kolorowy pedicure, tymczasem idę przemalować dłonie :)



piątek, 22 kwietnia 2011

Piątek, wiosna

Przy wyborze dzisiejszego zestawu postawiłam na włókna naturalne, bawełnę i jedwab. Szerokie szwedy z mankietem, wykonane z ciemnego denimu ( River Island) kupiłam dwa lata temu i nie żałuję tego zakupu, zamierzam je nosić dopóki się nie rozpadną :). Opcji nie noszenia z powodu nie mieszczenia się w nich - nie przewiduję! Lubię ten fason, bo przy moim wzroście fantastycznie wydłużają nogi i nadają sylwetce świetne proporcje.
Góra to jedwabna, luźna bluzka z kimonowymi rękawami, w soczystych kolorach czerwieni i pomarańczu, złamanych beżem, zeszłoroczna perełka.
Złoty, skórzany pasek Alain Manoukian to nabytek trzyletni, ale według mnie to dodatek ponadczasowy, zawsze będzie modny (jak wszystkie dobrze wiemy, w tym sezonie takie szerokie złote paski lansuje Gucci).
Moja dzisiejsza bijou to: złota kulka na łańcuszku z H&M, złote cienkie bransoletki z indyjskiego oraz zegarek na podwójnej bransolecie (Timex).
Słońce i wysoka temperatura skusiły mnie do założenia sandałków ze skóry pytona (czy jakiegoś innego zimnokrwistego gada :).
Ot, i cały outfit :)

P.S.Szczerze żałuję, że jestem zmuszona robić fotki w domu, ale niestety, chwilowo nie mam innej możliwości.







poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Rozmiar ma znaczenie...

Dziś  kilka rzeczy oczywistych, lecz jak się okazuje,  nie do końca i nie dla wszystkich.
Fakt najważniejszy na początek - rozmiarówka literowa, (czyli S-ki, M -ki i inne) jest w całej Europie taka sama, ale cyfrowa różni się. Włoska jest też dwucyfrowa, tyle, że 4 wartości wyżej od polskiej, tzn. polskie 36 to włoska 40,  38 to 42 itd.. Firmy takie jak Sisley, Benetton, Patrizia Pepe, Versace, Dolce &Gabbana, mają więc taką rozmiarówkę numeryczną.
Z kolei w angielskiej, polskiemu 36 odpowiada 8, 38 to 10 itd. Najczęsciej spotykane firmy, to moja ulubiona czwórka, jesli chodzi o odzież z UK: River Island, Topshop, New Look i Miss Selfridge.
 Niemki i Hiszpanki noszą rozmiary analogiczne do naszych, ale za to Francuzki o 2 wartości wyżej, nasze 36 to francuskie 38. Najbardziej znane francuskie marki to (pomijając największych z wielkich, czyli Diora i YSL) Morgan De Toi, Kookai, Sinequanone i Jus D'orange.
Pozostawiając nasz kontynent, przenieśmy się do USA. Najpopularniejsze marki ze Stanów to tym razem moja ulubiona piątka, Tommy Hilfiger, Donna Karan, Calvin Klein, Guess i Ralph Lauren. Jest jeszcze, lubiany u nas GAP i Abercrombie. Ta odzież ma rozmiary określane na dwa sposoby, cyfrą lub literą. Co do cyfr, biegną od rozmiaru 0 (30?? jakieś XXS:), przez 2 co odpowiada 32, 4 to nasze 34 itd.  Literowo również jak w Europie XS; S, M itp, ale z moich doświadczeń zakupowych wynika, że np. amerykańska S-ka jest duża jak nasze M. Amerykanki są - ujmując rzecz delikatnie - bardziej zaokrąglone od Europejek, dlatego popularne marki zaniżają rozmiary. Klientkom wydaje się więc, że są szczuplejsze niż w rzeczywistości a szczęśliwy klient wróci na kolejne zakupy! Sprytny psychologiczny trick speców od marketingu :)
Podobny trick stosuje największa na świecie sieciówka ze Szwecji, a mianowicie H&M. Rozmiarówka ubrań jest europejska, ale zaniżona o jeden rozmiar, dotyczy to numeracji i cyfrowej i literowej. Nie jest to chyba jednak jedyny przepis na sukces, bo drugi co do wielkości hiszpański Inditex (koncern skupia Zarę, Bershkę, Pull And Bear, Stradivariusa, Massimo Dutti i Uterque) ma "normalne" rozmiary. Zawsze jednak można powiedzieć, że dlatego jest drugi :)



Źródło: zeberka.pl

niedziela, 17 kwietnia 2011

Bangles


Obserwując wiosenno - letnie trendy mogę z całą pewnością stwierdzić, iż Pandora powoli odchodzi w zapomnienie. Wprawdzie to świetny pomysł z formą modułową, gdzie na linkę/rzemyk/sznurek (niepotrzebne skreślić :) dokładamy kolejne elementy według własnego widzimisię, ale co tu kryć, Pandora jest droga. Piękna i starannie wykonana, pełna różnorodnych wzorów i kolorów, ale droga! Sama srebrna linka -baza kosztuje ok. 200 zł, a każdy pojedyńczy element ze srebra lub szkła Murano od 100 zł w górę. Cen złotej nie będę podawać, koszt z dodatkami liczymy w tysiącach :) Mnie osobiście podoba się idea, iż do bazy dokupujemy "koraliki" z różnych okazji, o których potem będą nam one przypominać. Można więc taką Pandorę "składać" latami! Cóż, może bardziej ekonomicznie, koszty rozłożone w czasie :)

Źródło: pandora.net

Nie przez przypadek Pandora powoli schodzi ze sceny, gdyż w tym sezonie zagościły bransoletki znacznie tańsze, w typie Lilou i Kelly Melu. Krótko mówiąc, kawałek sznureczka z blaszką :) Marka Lilou ma salony stacjonarne w większych miastach, zaś obie mają sklepy internetowe. Ceny od 75 zł, kolory wszystkich elementów do wyboru, gratisowy grawer na zawieszkach. Fajny pomysł, tylko znów pewnie jednosezonówka. Jednak nadal szkoda mi wydawać ponad 100 zł na coś, co za rok będzie "zeszłorocznym trendem", no chyba, że dostanę w prezencie, wtedy nie odmówię :) 

Źródło: lilou.pl
Co więc noszę? Obecnie bransoletki z H&M (bieżąca kolekcja), 3 sztuki, każda po 9.99 zł. Tanie, więc nie będzie mi szkoda ich wyrzucić gdy się zniszczą lub przestaną być modne. Jak na razie, założone razem wyglądają świetnie, efekt zapewne lepszy od jakości :) Najszersza z nich jest beżowo-czarna, ze skóry eko, w wężowy wzór, zapinana na magnetyczne zapięcie. Trochę się obawiam ile te magnesiki w zapięciu wytrzymają, ale jak do tej pory nie ma problemu. Podobna w tonacji kolorystycznej jest bransoletka złożna z beżowego rzemyka i brązowej plecionki, zapięcie regulowane. Dla ożywienia trzecia jest turkusowozielona - rzemyk i sznureczki - i ma przyczepione różne wariactwa :) Jest tu chwościk, złote serduszka i małe "bombelki". W H&M wszystkie trzy są dostepne również w innych kolorach. 
Myślę, że są świetną propozycją na lato, zwłaszcza jesli ktoś jak ja nie lubi za dużo inwestować w jednosezonowe dodatki!





piątek, 15 kwietnia 2011

wiosna w pracy

 Mam wielką nadzieję, że w końcu zrobi się ciepło! W związku z tym, postanowiłam przywołać wiosnę wiosennym strojem. Ponieważ w moim biurze obowiązuje strój biznesowy (czyli żadnych jeansów), założyłam:

  • beżowe spodnie o fasonie bryczesów marki Calliope by Terranova, które należą do wąskiego grona Moich Ulubionych Ciuchów (w skrócie MUC :) kupiłam je w zeszłym roku na Allegro, nowiutkie z metką za 11 zł!  
  • skórzany pleciony pasek w kolorze toffi, zabrany mamie :)
  • koszula w marynarskie, biało niebieskie paseczki z Next'a, ma długie szale które zawiązałam na kokardę
  • miętowy kaszmirowy (mięciutkie cudo!) sweterek Whistles, który po bokach ma przezroczyste żorżetowe wstawki
  • trzy bransoletki z H&M (o bransoletkach będzie w najbliższym poście)
  • na pazurkach nieodłączny koral
  • niewidoczne na foto biało - koniakowe baletki Geox (MUC:)

Strój w stonowanych barwach, co nieco kłóci  się z moim ostatnim koralowo -kolorowym szaleństwem, ale cóż, zasady w pracy zobowiązują. Ogłaszam chwilowy koniec z czernią, którą nosiłam przez całą zimę. Co najważniejsze, ten zestaw jest nie tylko elegancki, ale i wygodny. Wiosną zawsze praktykuję ubieranie "na cebulkę", czyli krótki rękaw plus sweterek lub żakiet na wierzch. Nie znoszę marznąć, a sweter zawsze mogę zdjąć w przypadku nagłego ataku ciepła, na który zresztą czekam z niecierpliwością :)


czwartek, 14 kwietnia 2011

Apartament

Kilka dni temu obejrzałam filmu, który bardzo mi się spodobał, a rzadko zdarza się, żebym nie miała do filmu żadnych zastrzeżeń. Polski tytuł "Apartament", w oryginalne "Wicker Park".W rolach głównych Josh Hartnett, Diane Kruger, Rose Byrne i Matthew Lillard. Film o miłości, ale nie kolejne komedioromantyczne dzieło, o którym zapominasz w momencie napisów końcowych. Produkcja  już kilkuletnia, z 2004 roku, ja zaś trafiłam na niego na Ale Kino dopiero w niedzielę. Remake francuskiego "L`appartement" z 1996 roku, który teraz koniecznie muszę zdobyć i obejrzeć ( lubię porównywać remake z oryginałem albo film z książką na podstawie której go nakręcono). Historia niezwykle dziwna i zawiła, świetne studium zakochanej kobiety, a raczej dwóch kobiet. Ukazuje, do czego z miłości zdolny jest człowiek...
Młody biznesman Mathew, w trakcie kolacji z narzeczoną dostrzega w restauracji swoją dawną dziewczynę Lisę, która dwa lata wcześniej zniknęła bez słowa. Próbuje ją dogonić, ale ta odchodzi, gubiąc jednak klucz do pokoju hotelowego. Matthew podąża jej tropem, ale kobieta jest dla niego nadal nieuchwytna. Gdy w pogoni za nią trafia w końcu do jej mieszkania, okazuje się, że Lisa wcale nie jest jego Lisą...
Zachęcam do obejrzenia, jesli ktoś (tak jak ja :) lubi filmy z tajemnicą w roli głównej :) Nic tu nie jest do końca jasne, chwilami nie wiadomo, czy bohater ma urojenia, czy to rzeczywistość. Aż do zaskakującego końca...

Źródło: Filmweb.pl

niedziela, 10 kwietnia 2011

Nowe zdobycze


  Wczoraj postanowiłam wykorzystać zimne i wietrzne sobotnie popołudnie i pójść na zakupy. Ponieważ, jak ostatnio pisałam, moja "modowa psyche" przestawiła się całkowicie na kolory pomarańczopochodne, czyli łososiowy i koralowy, miałam zamiar nabyć spódniczkę, oraz cienki szal lub apaszkę. Ponadto od piątku w salonach Reserved miały pojawić się koszulki z ikonami kina i muzyki, więc nabrałam również ochoty na biały t-shircik z Marylin Monroe. Cena niezbyt wygórowana (49.99), a poza tym dysponowałam kodem z rabatem 20%, ważnym tylko do dziś. Udałam się więc z przyjaciółką do Galerii i jak widać na zdjęciach, moje zakupy ciężko nazwać szalem i spódnicą. Niby jedno też na szyję, a drugie na dolną połowę ciała, ale na tym podobieństwa się kończą :) Łososiowo- koralowe spódnice są właściwie tylko w Top Secret, aż 4 modele w różnych odcieniach, aż po ostry oranż. Niestety, albo fason nie ten, albo nie było rozmiaru. Standard. W H&M upatrzona koralowa spódniczka wisi, ale nadal rozmiary od 38 w górę. A koszulek w Reserved w ogóle nie ma (są w salonie w Auchan, ale nie wszystkie modele no i mojego rozmiaru z MM brak!).
Na nieszczęście, mam bardzo słabą wolę jeśli chodzi o ubrania, nie potrafię kupować sztywno według listy.W efekcie te oto piękne koralowe spodnie z Zary uwiodły mnie całkowicie! Cienkie, bawełniane, fason chinos, lekko zwężane nogawki i zaszewki u góry. Leżą bosko, już myślę, kiedy je założę!
Rabat w Reserved wykorzystałam na soczysty koralowy naszyjnik, który idealnie pasuje do spodni. Gdyby ktoś był zainteresowany innym kolorem, to są również groszkowozielone i chabrowe (cena bez rabatu 39.99). W głowie mam kilka stylizacji z nowymi nabytkami, także fotek proszę oczekiwać w najbliższym czasie :)





piątek, 8 kwietnia 2011

Walka z szafą

Jak każdej wiosny, czas najwyższy przejrzeć odzieżowy stan posiadania. Zasada jest prosta, jesli dany ciuch leży na półce nienoszony przez rok (są różne szkoły, niektórzy czekają dwa lub trzy lata), należy go wyeksportować z szafy. Osobiście robię taką akcję raz na dwa - trzy miesiące, gdy wreszcie dojrzeję do pozbycia się rzeczy, które zostawiłam przy poprzednim przeglądzie. A zawsze się jakieś znajdą...
Pytanie teraz, co z tymi nie noszonymi ubraniami zrobić? Jest kilka metod na pozbycie się ich:
  • spakować w reklamówkę i postawić pod śmietnikiem, jest to wersja dla mieszkańców blokowisk, w domach prywatnych nie zda egzaminu :) Przy koszach co chwilę pojawiają się bezdomni, bądź po prostu biedni "szperacze", szkoda więc marnować odzież, którą ktoś jeszcze może nosić. Ja tym sposobem pozbywam się również nie używanych już ręczników czy pościeli, znikają spod śmietnika w ciągu kilkunastu minut
  • wrzucić do kontenera PCK, stoją na każdym osiedlu. Tej metody nie polecam, bo ubrania wcale nie trafiają do potrzebujących. Kontenery są dzierżawione przez prywatne firmy, które zebraną odzież sprzedają do secondhandów. Jeśli coś trafia do biednych, to rzeczy najbardziej znoszone i zniszczone. Lepiej więc zostawić pod śmietnikiem.
  • oddać do domu dziecka, domu pomocy społecznej, czy innej tego typu instytucji, tam zawsze są potrzebujący w każdym wieku i w każdym rozmiarze
  • popytać znajomych, często ktoś zna kiepsko sytuowane rodziny (zwłaszcza wielodzietne), które chętnie przyjmą każdą pomoc materialną
  • umówić się z koleżankami na kawę i przy okazji zrobić wyprzedaż bądź wymianę nienoszonych rzeczy. Takie akcje są coraz popularniejsze również na większą skalę, określony termin, lokal i wstęp wolny dla każdego chętnego. W Częstochowie taka inicjatywa już jutro, tj. w sobotę 9 kwietnia w kawiarni Babie Lato na ul. Kilińskiego 11. Ramy czasowe to 13-16, limit przyniesionych rzeczy natomiast to 10 sztuk (również odzież dziecięca)
  •  sprzedać w necie, rekomeduję serwis Allegro. Sama ciągle coś sprzedaję, szkoda mi ubrań, które założyłam raz czy dwa i są w świetnym stanie. Zawsze znajdzie się nabywca, zwłaszcza na rzeczy markowe. Poza tym uzyskuję tą metodą fundusze na nowe zakupy! Niezbędny jest tu jednak stały dostęp do internetu i aparat do sfotografowania ciuchów na aukcję, a także trochę wolnego czasu by się tym zająć. Na Allegro można spieniężyć również książki, płyty, filmy, sprzęt sportowy, rośliny, praktycznie wszystko

Osobiście stosuję kilka powyższych metod, poza kontenerami PCK. Czasem znajduję w skrzynce pocztowej ulotki o bezpośredniej zbiórce odzieży danego dnia, praktycznie spod drzwi mieszkania. Nie mam informacji co się z tymi rzeczami dzieje i czy rzeczywiście trafiają tam, gdzie reklamowała ulotka, dlatego profilaktycznie również nie korzystam.
 Na koniec, moja wymarzona garderoba, z mnóstwem półeczek, wieszaczków, szuflad i szufladek, dodałabym tu tylko duży stojak na buty. Cóż,mam nadzieję, że może kiedyś...


Źródło: Zeberka.pl

środa, 6 kwietnia 2011

Czysta krew

Od czasów Seksu w Wielkim Mieście i szpilek Carrie od Manolo,  żaden serial nie wciągnął mnie na tyle, żebym zarywała noce. Aż do momentu obejrzenia pierwszego odcinka True Blood czyli Czystej Krwi.Wampiry i inne dziwne stworzenia rodem z horrorów to moja ulubiona tematyka książkowo - filmowa, dlatego skusiłam się, gdy pewnego wieczoru trafiłam na Fox'ie na powtórkę tego serialu. Słyszałam o nim już dawno, pierwszy sezon miał premierę w 2008 roku, ale z braku HBO na naszej kablówce - poszedł w niepamięć. Do momentu obejrzenia owego piewszego odcinka! Znalazłam od razu serial on line w sieci... i zniknęłam dla świata na dwa tygodnie. Mój mężczyzna zaczął na mnie dziwnie patrzeć, obiady coraz bardziej zdradzały oznaki przyrządzania "na szybko", ale wszystkie trzy sezony obejrzałam! Serial dość kontrowersyjny, dużo seksu, krwi i wampirów oczywiście. Dla wielbicielek wysokich blondynów - Eric, dla fanek niewysokich brunetów - Bill. Obaj z kłami :) Pomiędzy nimi kobieta, Sookie. Akcja dzieje się w czasie rzeczywistym, w fikcyjnym miasteczku Bon Temps na południu Stanów. Dzięki wynalezieniu syntetycznej krwi (Tru Blood) wampiry wyszły z ukrycia i żyją oficjalnie między ludźmi. Fabuła pełna jest niespodzianek, pojawia się tu wielu bohaterów i wiele wątków drugoplanowych, jednak wszystko splata się w jedną spójną całość. Nie zdradzę nic więcej, zachęcam do obejrzenia! Ja czekam z niecierpliwościa na sezon czwarty (premiera w czerwcu) i szukam w międzyczasie kogoś miłego, kto ma HBO i latem udostępni mi telewizor na godzinkę tygodniowo...

Źródło: RollingStone.com 

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

miętowo - koralowo

Źródło:Zeberka.pl
Przeczytałam kilka dni temu bardzo trafne zdanie - trend kończy się wtedy, gdy wszyscy noszą to samo. Wobec powyższego, era miętowego lakieru do paznokci dobiega końca. Wylansowany kilka miesięcy temu przez Marinę, stał się elementem obowiązkowym każdego modnego stroju. Wszystkie celebrytki, czy to w wersji dziennej, czy wieczorowej, noszą miętowe paznokcie. Żelazny zestaw polskiej gwiazdy - miętowy lakier na paznokciach i cieliste szpilki, najlepiej Laboutin'y. Nuda...
Osobiście jakoś mnie ten trend nie zwalił z nóg, może dlatego, że miętowe paznokcie nosiłam jeszcze w liceum. Do butów na koturnie, które wtedy były modne, wróciłam, do koloru paznokci niekoniecznie. W tej materii stawiam na klasyczną czerwień, francuski manicure lub... nowy nabytek.W ramach fascynacji pomarańczem, o czym pisałam w poprzednim poście, kupiłam lakier w kolorze koralowym Oriflame, linia limitowana Cherry Garden. Kolor jest soczysty, wyrazisty i doskonale się trzyma, nawet przez kilka dni. Myślę, że jest to dłuższy romans, bo świetnie pasuje do jeansów i zwykłego podkoszulka, jak i eleganckiego zestawu do biura. Jak na razie, mam koralowe paznokcie także u stóp i czekam tylko, by je zaprezentować w sandałkach :)

Źródło: Oriflame.pl

niedziela, 3 kwietnia 2011

Łosoś w pomarańczach

Nie, nie przepis kulinarny, choć łososia uwielbiam :) Chodzi o paletę barw, od odcieni łososiowego, poprzez ostry, soczysty oranż, aż do koloru dojrzałych czerwonych pomarańczy. Kolorystyka niezwykle energetyczna, oddaje atmosferę lata i radości, pobudza do działania. Przez wiele sezonów pomarańczowy musiał ustąpić pola innym barwom, ale tej wiosny panuje niepodzielnie na wybiegach u Versace, Dior'a czy Gucci.

 Źródło:Gucci .com
Źródło:Versace.com



Kolor bardzo "letni", wspaniale współgra ze złocistą opalenizną, idealny zarówno do ciemnych, jak i jasnych włosów. Gama odcieni jest tak bogata, że do każdej cery dopasujemy odpowiedni.
Pomarańcze pięknie komponują się z beżem i szarością, efekt jest bardzo elegancki i nowoczesny, choć dość "grzeczny", idealny zestaw do biura czy na spotkanie. Wieczorem można poszaleć w stylu Gucci, dodając zieleń, turkus czy fiolet, do pomarańczu pasuje właściwie każdy kolor, kwestia inwencji. Zasada jest jedna - co za dużo to nie zdrowo! Cały strój, od butów po okulary, w kolorze pomarańczu może być ciężkostrawny dla otoczenia :)
Bardzo podoba mi się zamieszczona poniżej stylizacja KK, świeżo, sexy i z klasą . Szpilki w panterkę, (niestety słabo widoczne na foto), dodają temu strojowi pazurków.


Źródło: Zeberka.pl

W mojej osobistej szafie jak do tej pory pomarańczowy kolor zagościł raz, w czasach liceum, była to spódnica (zresztą wielkiej kariery nie zrobiła). Nadal nie kocham typowego pomarańczu, ale ostatnio urzekły mnie odcienie łososiowe, koralowe i mocny oranż. Mam ogromną ochotę na koralową spódnicę, ale jak do tej pory znalazłam jedną, w H&M, oczywiście brak mojego rozmiaru. Pozostałe sklepy w Galerii proponują beże, brązy, ewentualnie pastelowe spódniczki w kwiatki, dość smutna kolorystyka jak na letnią kolekcję. Czas chyba na łowy w sieci, tutaj jest zdecydowanie większa różnorodność, jak tylko coś upoluję wrzucę fotki!

piątek, 1 kwietnia 2011

sugestia robi swoje...

W związku z powyższym stwierdzeniem - jestem! Moda to moja największa pasja, zajmuje większą część mojej głowy a także większość szaf w moim mieszkaniu :)  Zamierzam pisać głównie o modzie, ale i "takie tam" czyli  kosmetyki, filmy, książki i inne interesujące mnie rzeczy, również znajdą tu swoje miejsce. Postów o gotowaniu proszę się nie spodziewać, to nie jest to, co kocham najbardziej... :)