niedziela, 30 października 2016

Księżniczka Burgunda




Postrzeganie rzeczywistości w dużej mierze zależne jest od stylu życia, jaki wiedziesz.
Dla podróżnika świat nie ma granic, wszystko wydaje się dostępne, na wyciągnięcie ręki, a egzotyczne widoki to prawie codzienność.
Dla wielbiciela życia rodzinnego dom jest owym całym światem, zaś wszędzie wychwytuje przede wszystkim przepisy na pyszny obiad, nowy design mebli do salonu i roślinki na ogródek skalny.
Blogerce zaś wydaje się, że wszyscy noszą to samo. Patrząc przez pryzmat social mediów i koleżanek " z branży" - dane trendy lub konkretne fasony są tak bardzo popularne, że wydają się wręcz wszechobecne.
Po czym wychodzisz na ulicę i nie spotykasz absolutnie NIKOGO w czymś takim samym lub nawet podobnym...

Po prostu umysł filtruje informacje pod danym, interesującym Cię kątem i to często na podstawie grupy społecznej, z którą kontakt masz najczęściej.

Od momentu zamówienia tej sukienki do jej otrzymania minęło ponad trzy tygodnie.
W tym czasie zdążyła mi się blogosferowo "przejeść" po czubki uszu, obejrzałam milion jeden stylizacji z nią w roli głównej i zdążyłam pożałować, że ją zamówiłam.
Po czym uświadomiłam sobie jedno. Absolutnie NIKOGO nie widziałam w niej "na żywo". Na ulicy, w sklepie, na spacerze...
Nikogo.
No to jestem ja :)
Poza tym okazała się bardzo fajna w gatunku, dobrze uszyta i w pięknym odcieniu bordo.





Foto by Ewa Viosna


sukienka/dress - TUTAJ
Okulary/sunglasses - Ray Ban
Zegarek/watch - Daniel Wellington
Ramoneska/jacket - Choies
Kozaki/boots - Reserved

środa, 26 października 2016

Ben



Pikowane kurtki to jeden z fasonów, które uznaję za modowe niezbędniki.
Tradycyjny, wygodny i zawsze modny.
Nie tylko w garderobie męskiej, ale i w damskiej oraz dziecięcej.
To model, który od wielu lat lansuje m.in marka Barbour, powstała w Wielkiej Brytanii pod koniec XIX wieku, uznana na świecie, synonim klasyki i dobrej jakości.
A Wy, stali bywalcy mojego bloga pewnie wiecie, że takie połączenie działa na mnie niczym najsilniejszy wabik!


Dziś w intensywnej zieleni, połączonej z ukochaną czernią.

Znów wersja podróżna, a co za tym idzie niegniotąca się i w ciemnej tonacji. Może niekoniecznie trendy, nie typowo "blogowa", za to wygodna (podobno za używanie tego słowa i podobne stylizacje prawdziwe blogerki idą do piekła :)
Zaniosło mnie tym razem na drugi koniec Polski (do Skwierzyny pod Gorzowem Wielkopolskim) w sprawach rodzinnych.
Kolejny weekend "w locie", kilka godzin w samochodzie z mocno niepewną pogodą i nie wiadomo ile trwającą imprezą plenerową.
Po namyśle zrezygnowałam z krótkiej ramoneski na rzecz owej pikówki właśnie, okazało się to bardzo trafnym wyborem.


 


Foto by M.


Kurtka/jacket - Benetton
Golf/turtleneck - Catalina
Jeansy/jeans - ACNE
Botki/boots - Dee Zee
Torebka/bag - H&M

niedziela, 23 października 2016

Jesienią...



Jesienią nie potrafię się ubrać.
Latem, wiadomo, cienko, jakaś sukienka, sandałki, ewentualnie na ramiona ramoneska, gdy temperatura spada.
Zimą grubaśna parka (ja zawsze marznę!), botki, koniecznie spodnie. Często sweter, czasami, gdy na minusie, z koszulą pod spodem.
A w tej porze przejściowej jestem totalnie ogłupiona!
Niby jeszcze słonecznie, ale nie do końca.
Wczesne ranki z przymrozkami, południa, gdy temperatura rośnie, znośne i miłe.
Okrywam się chustą, ale wyciągam okulary przeciwsłoneczne.
Marznę, potem się przegrzewam.
I wkurzam na maxa.
Zwłaszcza podróżując.
W samochodzie nie ma problemu, włączasz ogrzewanie, zdejmujesz płaszcz.
A co zrobić, gdy jedziesz pociągiem i nastawiasz na długie spacery?
Ciągnąć to okrycie wierzchnie jak ogon za sobą, gdy już zrobi się ciepło?
Zostawić je na ławce w parku?
Skakać dla ochłody do Wisły, licząc, że jednak wypłynę, pomimo marnych umiejętności pływackich?
Trochę szkoda ciuchów!
Grzeje taka chusta jak szatan, o 7:00  robi dobrą robotę... o 12:00 zgrzytam zębami i myślę, że na urlopie sam kostium kąpielowy to jednak dobry pomysł był... A jak błogo, gdy można było wejść do  basenu (tej płytkiej części oczywiście) i się schłodzić!
No nie potrafię się ubrać jesienią!

Nadal Kraków - te urokliwe fotki wykonała moja przemiła towarzyszka, Angel, ekspertka w dziedzinie beauty - polecam szczerze jej blog Kosmetyki Bez Tajemnic! Analiza składu produktów, ich działanie na skórę, to wszystko Aga ma w małym paluszku!
Ja jako laik z dziedziny farmacja - chemia mocno sugeruję się jej poradami.
Jak się okazuję, jest również doskonałym fotografem!


 


Płaszcz/coat - Shein
Spodnie/trousers - H&M
Botki/boots - Baldaccini
Torebka/bag - Wittchen
Chusta/scarf - no name
Pasek/belt - Bally
Zegarek/watch - Daniel Wellington

środa, 19 października 2016

Kraków czyli 5 urodziny Elfa Pharm





Znów zniosło mnie do Krakowa.
Zarzekałam się w ostatnim poście, że kolejnym razem, jeśli w ogóle ten kierunek obiorę, to przede wszystkim muzealnie - zwiedzaniowo, historycznie i w końcu zaliczę Muzeum Czartoryskich... Żadnych galerii, zakupów i innych lekkostrawnych, ale jednak bzdurek.
Po "Bezcennym" Miłoszewskiego czuję wręcz wewnętrzny przymus, by zobaczyć ramy "Portretu młodzieńca"  Rafaela Santi, obrazu zaginionego z owej placówki w 1945 roku - do dziś nie wiadomo, co się z nim stało... Jest jednym z najbardziej cennych (i poszukiwanych) dzieł sztuki, zaginionych z polskich zbiorów w czasie II Wojny Światowej.

A jak było naprawdę?

Właściwie wpadłam i wypadłam z tego miasta, które mnie nie lubi - o tej antypatii pisałam TUTAJ.
Moja wizyta trwałaby dłużej, ale na wieczór planowałam obejrzenie sztuki w częstochowskim Teatrze im. A. Mickiewicza, musiałam więc wracać (a tym, którzy nie widzieli, polecam "Historie łóżkowe").

Tym razem obyło się bez dziwnych sytuacji i z piękną jesienną pogodą więc spacer przez Planty, Starowiślną i potem nad samą rzeką udał się nadspodziewanie dobrze.

Pojechałam na imprezę z okazji 5 urodzin Elfa Pharm - fajnej marki kosmetycznej, używającej naturalnych produktów. Polskiej na dodatek - wszystko, co lubię w jednym!
Miałam przyjemność recenzować jej kosmetyki TUTAJ , TU (balsam ziołowy) oraz TU (szampon).
Event odbył się na Barce zacumowanej na Wiśle.
Przywitano nas bardzo miło, można było wypić kawkę czy lemoniadę i skosztować pyszności.
Po krótkiej przemowie właścicielki marki, Pani Doroty, głos zabrały Marysia i Zuza. Przedstawiły nam wizję firmy, a także zaprezentowały nowości niedostępne jeszcze na rynku (wkrótce się pojawią!).
Miałyśmy również okazję wysłuchać krótkiego wykładu pani trycholog, a potem chętne mogły zbadać włosy i skórę głowy. Nie omieszkałam skorzystać :)
 Na koniec, na pożegnanie lata, mini warsztaty florystyczne i wicie wianków z tej okazji!
Tak naprawdę od dzieciństwa nie bawiłam się w przygotowywanie takich kwiatowych ozdób więc nie było łatwo. Na szczęście dziewczyny prowadzące chętnie służyły radą i pomocą. Wyprodukowałam. Poznajecie rusałkę w czerni? :)


Zdjęcia dzięki uprzejmości Elfa Pharm.














niedziela, 16 października 2016

Burgundy




Dopadło mnie w końcu jesienne "niechciejstwo".
Takie, gdy mam ochotę zagrzebać się pod kocyk na cały dzień, pić herbatę z imbirem i na przemian zanurzać się w krainie snów i czytać książki.

Jesień, bez dwóch zdań.





Zdjęcia Ewa Viosna


Koszula/shirt - Massimo Dutti
Płaszcz/coat - Shein
Jeansy/jeans- TopShop
Botki/boots - Baldaccini
Torba/bag - H&M

środa, 12 października 2016

Książkowy przegląd miesiąca

foto: empik.com


Wrzesień.
Najpierw przedurlopowe załatwianie miliona spraw, by na wyjazd zostawić wszystko zapięte "na ostatni guzik".
Potem błogie 7 dni na Zakynthos (między innymi na basenie, z lekturką w ręku).
Wreszcie drugi tydzień, nadal wolny, ale służący nadrabianiu zaległości rodzinnych i towarzyskich już w Częstochowie.
W rezultacie jedyną książką, przeczytaną w ubiegłym miesiącu była właśnie Katarzyna Bonda "Pochłaniacz".

Nie wiem, czy to kwestia greckiego rozleniwienia i boskiej słonecznej aury, ale chwilami ciężko było mi się w tą opowieść wciągnąć. Po zastanowieniu natomiast, myślę, że w tym urlopowym klimacie ciężko byłoby mi się wciągnąć w każde słowo pisane, nawet mojego mistrza, ukochanego King'a.
Po prostu nastawiłam się na opalanie, kąpiele, zwiedzanie i błogie "nicnierobienie". Dlatego ta recenzja może być dla Pani Kasi krzywdząca i piszę to w pełni świadomie! Myślę, że gdy przeczytam 2, 3 część cyklu, będę bardziej obiektywna.
Sama historia opisana jest bardzo dobrze, a główna bohaterka, Sasza Załuska jest niezwykle sympatyczną postacią - nieprzesłodzona, nie-cukierkowa, kobieta po przejściach, z krwi i kości. Matka i specjalistka, której jednak zdarza się popełniać błędy. Świadoma swoich słabości. Pewna swoich mocnych stron.
Poznajemy ją w momencie, gdy wraca z Anglii do Polski, by zająć się prywatnym zleceniem od "Bulego", dawnego policjanta, obecnie biznesmena i właściciela klubu w Sopocie, który podejrzewa, że wspólnik chce go zabić. Tymczasem ktoś likwiduje właśnie owego wspólnika, a prawdziwy "Buli" wygląda zupełnie inaczej niż osobnik, od którego zlecenie przyjęła Sasza...
Okazuje się, że sprawa ma swoje korzenie dwadzieścia lat wcześniej, gdy w Trójmieście kwitła "mafia bursztynowa" i "samochodowa", zaś wszyscy w historię uwikłani to krewni "Słonia", potężnego mafioza, bądź też przedstawiciele prawa...
I w sumie nie wiem co mi w tej książce przeszkadza, a jednak chwilami czuję maleńki dyskomfort. Może to polskie realia - wolę literaturę zagraniczną, gdy akcja rozgrywa się w pięknej Europie czy USA (z drugiej strony wielbię Chmielewską, a tu dużo Polski) - może kwestia dość mocnego zagmatwania koligacji rodzinnych. Niemniej, oceniam tą książkę wysoko, ale w skali szkolnej, "5+" a nie "6"  -czegoś mi brak.
Nie zmienia to faktu, że na pewno sięgnę po kolejną część. Mam nadziej zmienić zdanie i ocenić ją wyżej. Bez urlopu i innych pięknych i rozpraszających okoliczności :)


niedziela, 9 października 2016

Kółko




Wszystko, co lubię, czyli szerokie spodnie i ramoneska!
Czarny to mój kolor jesieni. Wprawdzie styliści i portale modowe lansują na tą porę roku bordo, fiolety i khaki, ale ja mam swoje upodobania.
Kocham czerń i basta!






Zdjęcia by Mama


Okulary/sunglasses - Oscar De La Renta (Tk Maxx)
Ramoneska/jacket - Choies
Bluzka/blouse - Tutaj
Spodnie/trousers - H&M

środa, 5 października 2016

Zakynthos kraina żółwi





Na ten urlop cieszyłam się jak dziecko!
Raz, że rok 2016 dał mi wyjątkowo w kość ilością zajęć wszelakich, a co się z tym wiąże, zmęczeniem, niewyspaniem i stresem. Lubię wyzwania, uwielbiam, gdy coś się dzieje, ale chyba odrobinę przeliczyłam się czasowo. Ostatecznie doba ma tylko 24 godziny...
Dwa, jak pisałam ostatnio, zaplanowałam odpoczynek późno, na koniec września więc całe wakacje spędziłam w pracy.
Trzy - kocham Morze Śródziemne i jego wyspy, mam nadzieję, że kiedyś zaliczę wszystkie!

W tym roku planowałam Grecję, konkretnie Kretę lub Rodos, natomiast pojawiła się korzystna oferta na Zakynthos, nie zastanawiałam się więc długo. I ta lokalizacja była w długoterminowych planach, a dla mnie żaden problem zmienić je na bieżące :)

Zante, jak pisano o niej w historycznych annałach, to trzecia co do wielkości w archipelagu Wysp Jońskich. W Średniowieczu część Cesarstwa Bizantyjskiego, potem przechodziła kolejno w ręce Włochów, Turków, Francuzów i Brytyjczyków by ostatecznie w 1944 roku znaleźć się pod panowaniem Grecji.

Mój mały raj!
Nie pamiętam już, kiedy tak mocno wyciszyłam się na urlopie, odcięłam od rzeczywistości i z rozkoszą zatopiłam w tygodniowym, mikro-zakintosowym  świecie. Małej galaktyce pełnej palm, żółwi, słońca, białego piaseczku i tak turkusowego morza, jakiego nigdzie indziej w południowej Europie nie widziałam!

Błogość, tak najlepiej mogę określić mój stan!
Razem z zaprzyjaźnioną ekipą, którą poznałam na wyjeździe, wypożyczyliśmy samochód i objechaliśmy znaczną część wybrzeża podziwiając gaje oliwne, zwiedzając maleńką wyspę Como (ta z powiewającymi szarfami), dotarliśmy nad słynną Navagio Beach czyli Zatokę Wraku, a także popłynęliśmy statkiem wzdłuż lądu, karmiąc żółwie, podziwiając przepiękne skalne wybrzeża, Błękitne Jaskinie, Jaskinie Keri i lądując na malutkiej Marathonisi, która jest rezerwatem przyrody. To właśnie tam owe opancerzone żyjątka składają jaja i wylęgają się malutkie żółwiki.

Było cudnie!
Zostawiam Was zresztą ze zdjęciami, sami przekonajcie się, czy warto obrać taki kierunek wakacyjnych wojaży. Ja mocno namawiam :)