|
foto: empik.com |
Miał być szał, nadrabianie zaległości i ogólnie czytelniczy miesiąc, a wyszło jak zawsze, chyba dopiero na wrześniowym urlopie mi się to uda :)
Pociesza mnie, że w lipcu przeczytałam tylko dwie książki, ale za to dobre!
A jedną kupiłam. Niestety w dzisiejszych czasach książki są droższe niż używki więc chwała bibliotekom. I kiermaszom w Biedronce - za kilka złotych można znaleźć naprawdę ciekawe pozycje.
Ja trafiłam na biografię Johna Lennona, w normalnym (nie kieszonkowym) wydaniu za 7,99 zł.
Chwała też przyjaciółkom, które wiedzą, czym mnie uszczęśliwić najmocniej :)
Ewa sprezentowała mi na urodziny biografię Yves Saint Laurent, zaś Aga zestaw trzech kolejnych części serii o Fjallbace autorstwa Camilli Lackberg.
Czekają na półce na swoją kolej, bo zagrzebałam się czytelniczo w mojego ukochanego autora wszech czasów.
Od niego właśnie zacznijmy bo i chronologicznie też pochłonęłam "Pana Mercedesa" najpierw.
Wizytę w bibliotece zawsze zaczynam od przejrzenia dostępnych (i jeszcze nieczytanych przeze mnie) książek ulubionych pisarzy. Lecę więc po kolei zaczynając od King'a, potem Nesbo, następnie nowości a później tak zwane inne.
Tym sposobem właśnie w moje ręce wpadła jedna z najnowszych książek Stephena Kinga.
"Pan Mercedes" to debiut autora w dziedzinie kryminałów, moim skromnym zdaniem bardzo udany.
Poznajemy tutaj Bill'a Hodges'a, emerytowanego policjanta, który spędzając czas na oglądaniu telewizji i kontemplowaniu własnego życia, powoli pogrąża się w depresji i myślach o samobójstwie. Wszystko zmienia się jednak, gdy dostaje list od człowieka, który sam siebie określa "sprafcą", zaś w mediach znany jest jako Zabójca z Mercedesa. To właśnie on kilka miesięcy wcześniej ukradł samochód z willowej dzielnicy i wjechał w tłum ludzi, czekających na otwarcie Targów Pracy, zabijając kilkanaście osób. Udało mu się zbiec, a sprawa pozostała nadal nierozwiązana. Teraz wyraźnie kpi i prowokuje Bill'a, jednego z dawnych prowadzących śledztwo. Zapowiada również, iż znów uderzy w niewinnych. Policjant podejmuje wyzwanie i postanawia na własną rękę wyjaśnić tajemnicę tytułowego Pana Mercedesa.
Całość napisana w stylu King'a, wciąga od pierwszych stron, a akcja rozwija się wartko.
Książka została wydana jako pierwsza część trylogii w 2014 roku, w 2015 zaś ukazała się część druga pt. "Znalezione nie kradzione" którą udało mi się również wypożyczyć i już czeka na szafce przy łóżku :) W czerwcu br. premierę miał "Koniec warty", który zamyka sagę i który mam nadzieję również szybko zdobyć.
Jako wielbicielka Harry'ego Hole nie mogłam pominąć w lipcu choćby jednej pozycji z moim ulubionym bohaterem książkowym, dlatego na odmianę po Kingu sięgnęłam po Jo Nesbo, którego jako pisarza cenię równie wysoko.
Siódma część skandynawskiej serii kryminalnej nosi tytuł "Pierwszy śnieg".
W Oslo wraz z początkiem zimy zaczynają się porwania kobiet, a wspólnym mianownikiem jest ulepiony w pobliżu domów zaginionych ... bałwan. Wkrótce też policja dostaje zgłoszenie o znalezionych zwłokach, zaś cała zbrodnia wskazuje na działania seryjnego zabójcy.
Śledztwo poprowadzić może tylko jedna osoba - Harry Hole. Odkrywa on, że już od kilku lat wraz z pojawieniem się tytułowego pierwszego śniegu znika jakaś kobieta, zaś w okolicy pojawia się bałwan... Wszystkie ofiary łączy jedno - były niewierne, dobrze sytuowane i zamężne, miały również dzieci.
Komisarz rozpoczyna żmudne dochodzenie, szukając śladów w dawnych, nierozwiązanych sprawach zaginięć. Wkrótce też okazuje się, że w niebezpieczeństwie jest jego była dziewczyna i wielka miłość, Rakel.
Książka napisana jest błyskotliwie, to przychodzi mi na myśl pierwsze.
Już w poprzednich recenzjach Nesbo zastanawiałam się, jak wysoko pisarz postawił sobie poprzeczkę, skoro każda kolejna część przygód Harry'ego jest lepsza od poprzedniej. Teraz stwierdzam, że bardzo wysoko, bo ta zasada nadal obowiązuje!
P.S Właśnie znlazłam info, że po książkę sięgnęło samo Hollywood - w przyszłym roku do kin wejdzie ekranizacja "Pierwszego śniegu". Szczerze nie rozumiem sensu ekranizowana którejś części ze środka serii, bez nakręcenia poprzednich, ale Fabryka Snów rządzi się swoimi prawami.
Główną rolę ma grać Michael Fassbender... Bardzo go cenię jako aktora, ale jest... za przystojny :) Nie tak wyobrażam sobie Harrego Hole. A co na to inne fanki HH, pasuje Wam taka obsada?