niedziela, 30 marca 2014

Blue state of mind...


Nie należy walczyć z przeznaczeniem. Jeśli szafir pasuje do mnie jak skórzana tapicerka do Bentley'a, to znak, że takie połączenie jest optymalne :)  Podkreśla kolor oczu, bladą cerę i ciemne włosy.
Dziś więc bardzo klasyczne połączenie koloru tego szlachetnego kamienia, bieli oraz czerni. Zestaw do pracy, na spotkanie czy zakupy.
To, co lubię najbardziej, gdy robi się ciepło, to możliwość noszenia szpilek na gołe stopy.

Zdjęcia by BAMBI BOHO

 

Szpilki/pumps - Zara
Spodnie/trousers - Takko
Pasek/belt - Top Secret
Koszula/shirt - Persunmall
Naszyjnik/necklace - H&M
Marynarka/jacket - OASAP

czwartek, 27 marca 2014

Checkered coat...



Długo nie wytrzymałam - prosta grzywka zaliczyła swój triumfalny powrót... Po raz kolejny kombinacja z zapuszczaniem asymetrycznej nie zdała egzaminu, a ja utwierdziłam się w przekonaniu, że w takiej a la Kleopatra czuję się najlepiej. Moja fryzjerka i przyjaciółki mają już więc zapowiedziane, że gdy znów wpadnie mi do głowy coś zmieniać w jej kształcie, mają mnie odwieść od tego pomysłu wszelkimi dostępnymi sposobami.
Poniżej dziś wyjątkowo nie sama, a z Sylwią czyli BAMBI BOHO, która jest częstą autorką moich zdjęć, a prywatnie przyjaciółką. Wczoraj wykorzystałyśmy kolegę, który podszedł się przywitać podczas naszej sesji i mamy dzięki temu wspólną fotkę. Ciężko Nas zresztą nie zauważyć, wysoka, eteryczna blondynka i drobna brunetka z aparatem zwracają uwagę. Przy tym nigdy nie przestaną mnie chyba zadzwiać reakcje ludzi. Pomijam wszelkie głupie komentarze, ale zatrzymywanie się, żeby zrobić nam telefonem zdjęcie podczas naszej sesji to chyba lekka przesada. Podobnie jak wchodzenie w kadr i próby przytulenia do aktualnie fotografowanej, traktowane jako świetny żart, zwłaszcza przez Panów i to w większości w dość zaawansowanym wieku :)



Szpilki/pumps - Zara
Spódnica/skirt - In Wear
Pasek/belt - Atmosphere
Bluzka/blouse - Reserved
Płaszcz/coat - Sheinside

wtorek, 25 marca 2014

I wish...

Każdej wiosny moja garderoba przechodzi gruntowna przemianę. Pozbywam się ubrań, które już mi się nie podobają, nie leżą tak dobrze jak kiedyś lub są po prostu zużyte. Jednocześnie tworzę listę kilku basicowych rzeczy, pozwalających na komponowanie nowych zestawów z tym, co w szafie pozostało :) Będą się one również dobrze łączyć między sobą, na przykład kwieciste spodnie i biały żakiet czy jeansowe spodenki i kolorowa bluza. Jednocześnie te dziewięć rzeczy reprezentuje różne style na odmienne okazje, czerwona sukienka zestawiona z marynarką to świetny pomysł na jakąś uroczystość, zaś czarna  "syrenka" i bomber to luźne połączenie, np na spotkanie z przyjaciółmi.
Pewną ekstrawagancją jest tutaj zielona spódnica do połowy łydki oraz sukienka w kolorze "baby blue", ale jak pisałam ostatnio, strasznie lubię retro, a oba te ciuszki są kwintesencją tego stylu. Reszta to prawie klasyka :)




1 - KLIK/   2 - KLIK/  3 - KLIK/  4 - KLIK/  5 - KLIK/  6 - KLIK/  7 - KLIK/  8 - KLIK/  9 - KLIK

niedziela, 23 marca 2014

Snake print...


Im jestem starsza, tym czas szybciej płynie.
Zapewne dla większości z Was nie jest to wielkie odkrycie. Nie mniej jednak, z każdym rokiem mam wrażenie, że wręcz ucieka. W trakcie liceum czy studiów wydawało mi się, że nie doczekam tej "prawdziwej" dorosłości, kiedy będę mieszkać "na swoim", sama się utrzymywać i decydować o sobie. Czas dłużył się od wakacji do wakacji, a miesiące wlekły niemiłosiernie. Obecnie, wchodzę do biura w poniedziałek rano, marudząc, że musiałam wstać o 7 (o tym zaraz), po czym nagle robi się środa po południu i zanim mrugnę okiem jest piątkowy wieczór. Czyli pora tygodnia, którą Ci z Nas, którzy nie muszą pracować w soboty, lubią najbardziej. Weekend upływa w tempie expresu - na spotkaniach z rodziną, przyjaciółmi, zdjęciach, zakupach i znów nastaje nieszczęsny poniedziałkowy poranek... Tak mijają kolejne tygodnie, ze stycznia robi się marzec, Sylwester 2013 nagle przeskakuje na 2014 a ja się dziwię, jak szybko rosną mi włosy...
Powracając do tematu marudzenia, pomimo, że jestem straszną gadułą, rano nie należę do najbardziej komunikatywnych ludzi świata. Po prostu nie lubię i nigdy nie lubiłam wczesnych pobudek. Jestem sową, nie skowronkiem, wolę siedzieć do 3 nad ranem i wstać o 11, niż usypiać o 22 i budzić się o 7 ze śpiewem na ustach. Gdybym nie lubiła swojej pracy, byłoby to pewnie nie do zniesienia. Na szczęście po pierwszej kawie zaczynam przypominać istotę ludzką, jako tako cywilizowaną, a około dziesiątej nawet zaczynam się uśmiechać :)

Zdjęcia BAMBI BOHO


Koszula/shirt - OASAP
Pasek/belt - Escada Mondi
Spodnie/trousers - Atmosphere
Szpilki/pumps - no name

piątek, 21 marca 2014

Miszmasz...

 

Nie da się ukryć, iż zimowe wyprzedaże był dla mnie w tym roku wyjątkowo udane. Zwłaszcza, jeśli chodzi o Zarę. Dwie pary szpilek, jedne botki, zielone rurki i białe boyfriendy. Może nie jest to jakaś zawrotna ilość, za to przekłada się na jakość i wygodę za rosądną cenę. Zwłaszcza, jeśli chodzi o buty. Kocham szpile, ale nie mogę w nich dość długo chodzić, poza tym ciężko trafić na dobrze wyprofilowane. Te "zarowe", prezentowane dziś, są niezwykłe, nie tylko jeśli chodzi o kolor. Obcas 10cm, którego praktycznie nie czuć, oraz dość głęboko zabudowany przód, dzięki czemu dobrze trzymają się stopy. Chyba nie tylko ja doszłam do takiego wniosku, bo widziałam je już na kilku zaprzyjaźnionych blogach. Na szczęście każda z Nas ma inny pomysł na siebie, więc zdublowanie odzieżowe raczej nie grozi, przynajmniej mam taką nadzieję.
Dziś poszłam w stronę glam, elegancji z odrobiną luzu i metalicznego błysku. Zdecydowanie połączenie szpilek, spodni i luźnego podkoszulka oraz naszyjnika jest ostatnio moim ulubionym.

Zdjęcia BAMBI BOHO


Szpilki/pumps - Zara
Spodnie/trousers - Kappahl
Płaszcz/coat - Sheinside
Koszulka/shirt - BMagazyn
Naszyjnik/necklace - Diva
Pierścionki/rings - H&M

środa, 19 marca 2014

HOT na wiosnę...

Za oknem kapryśna, marcowa wiosna, pogoda nadaje się tylko do wskoczenia pod koc, z wielkim kubkiem herbaty i książką... Z drugiej strony, ta pora roku nastraja bardzo optymistycznie, zaczynamy myśleć o urlopie, robimy przegląd garderoby na zbliżające się ciepłe, słoneczne dni, szukamy inspiracji i planujemy! Projektanci na światowych wybiegach oraz zwykłe sieciówki zalewają Nas mnóstwem propozycji na sezon wiosenno - letni, każdy znajdzie coś dla siebie.
Oto co, mnie wpadło w oko najbardziej...

1. Pastele z "baby blue" na czele
Delikatne odcienie królują kolejny rok m.in. u Jasona Wu czy Prabal Gurung i nic nie zapowiada, aby w tym temacie coś się miało zmienić. Brzoskwinia, róż, lila, żółty, im jaśniejszy, tym lepiej. Faworytem tego lata będzie jednak blady błękit, który ma tą zaletę, że pasuje praktycznie do każdego typu urody. Brunetki, blondynki, rude, mogą go łączyć z dowolnym kolorem lub nosić jako total look bez obaw, że będzie to zestawienie ryzykowne.

PRABAL GURUNG


2. Bomber jacket
Absolutny hit jeśli chodzi o okrycia wierzchnie! Lansują go w swych kolekcjach marki takie jak Lacoste, Ralph Lauren, Milly czy Marc Jacobs. Warianty kolorystyczne i detale są różne, od któtszych rękawów, poprzez biel i całą gamę barw aż do klasycznej czerni. Na mojej wishliście jest taki właśnie typowy bomber na ściągaczach, pikowany, z ekologicznej skóry. Oferują go sieciówki, m.in. House i Sinsay.




3. Spódnice do połowy łydki
Nie ukrywa, uwielbiam kobiece fasony ubrań, a Audrey Hepburn i inne ikony kina z zeszłego stulecia są dla mnie wielką inspiracją. Z tego też powodu na mojej liście nie może zabraknąć lekko kloszowanej spódnicy do połowy łydki, takiej, jak na pokazach u Alice + Olivia czy w kolekcji mistrza Oscara De La Renta. Jest to fason skracający sylwetkę, dlatego nosimy ją ze szpilkami lub wysokimi sandałkami, które optycznie wysmuklą i dodadzą Nam centymetrów (i elegancji oczywiście :)

ALICE + OLIVIA


4. Air Maxy/New Balance/ "kapsułkowe" trampki SM
Sportowe obuwie noszone do eleganckich płaszczy czy spódnic to trend, który tak naprawdę trwa już od kilkunastu tygodni. Królują dwie marki, które odświeżyły swoje stare modele z lat 90, co okazało się prawdziwym strzałem w dziesiątkę! Serca fashionistek na całym świecie szturmem zdobyły klasyczne zamszowe New Balance oraz Air Maxy z wtopionym w podeszwę przezroczystym elementem. W wersji mniej sportowej warto tu również wspomnieć o linii tenisówek, zaprojektowanych przez Chiarę Ferragni dla Steve Madden, tzw. kolekcja kapsułkowa, wzorowana na obuwiu żeglarzy. Najsłynniejszy model, we wzorek wężowej skóry, można już kupić również w tańszej wersji w H&M.
Jesli chodzi o mnie, w grę wchodzą tylko New Balance, zastanawiam się jedynie nad kolorem :)





5. Sukienka halka
Mocno bieliźniany element garderoby, podejrzanie blisko przypominający elegancką koszulkę do spania, zrobi się tej wiosny i lata niezwykle popularny. Na wybiegach proponuje go marka Max Mara czy też Stella McCartney, zaś w sieciówkach Zara. Cena tej ostatniej jest jednak tak horrendalna (ponad 400 zł!), że zdecydowanie warto poszukać tańszego odpowiednika, choćby właśnie w sklepach z ładną bielizną nocną, wszak moda jest właśnie po to, aby się nią bawić i czasem traktować z przymrużeniem oka!

ZARA


6. Dzwony
Dzwony są jak bumerang, wracają co jakiś czas, ale zawsze najlepiej prezentują się w wersji nieśmiertelnych jeansów. Dlatego nie warto się ich pozbywać, gdy nagle przestają być modne na rzecz innego fasonu. Niech "pomieszkają" w szafie, zwłaszcza, gdy leżały na Nas idealnie i były dobrej jakości. Bo za dwa-trzy sezony znowu triumfalnie wrócą i wtedy będzie je można z dużą przyjemnością znów nosić. Moje mają kilka lat, ale trzymają się całkiem dobrze, więc znów zamierzam się z nimi zaprzyjaźnić. Będą fajnie wyglądać do stylu boho, który również po woli wraca na wybiegi i sklepowe półki, a także do klasycznych sylizacji. Na przykład jak u Victorii Beckham, której styl uwielbiam.



niedziela, 16 marca 2014

CASABLANCA...


"Casablanca" to film kultowy. Nie tylko dla niepoprawnych romantyków, wytrawnych kinomanów czy wielbicieli kina noir. Role Ingrid Bergman i Humphrey'a Bogarta to mistrzowski popis aktorski, zaś cytaty z filmu weszły na stałe do kanonu powiedzeń. "Zawsze pozostaje Nam Paryż..." niejednokrotnie doskonale określa stan ducha, uczuć i emocji... Słynna scena z piosenką "As time goes by" graną przez Sama na życzenie Ilsy to klasyka światowej kinematografii...
Nie pytajcie, dlaczego ten post wiąże się w mojej głowie z filmem. Bohaterka jest kobietą rozdartą pomiędzy miłością do Ricka, a obowiązkami wobec walczącego z nazistami męża i kraju, bowiem akcja toczy się podczas II Wojny Światowej. Oczywiście w Maroku, w tytułowej Casablace, która była wtedy pod wpływem francuskiego rządu Vichy. No i jest właśnie nieco kapryśny, charyzmatyczny właściciel "Rick's Café Americain", czyli fantastyczny w tej roli Bogart...
Żadnych cech wspólnych jak widać, poza tym, że cały ubiór jako tako kojarzy mi się z Paryżem. Tym cudownym, pięknym, magicznym miastem, które pozostało jako wspomnienie romansu i wielkiej miłości Ilsy i Ricka. Miastem, w którym jeszcze niestety nie byłam, ale kiedyś będę, na pewno...

zdjęcia BAMBI BOHO

 

Płaszcz/coat - Sheinside
Spódnica/skirt - Preska
Bluzka/blouse - OASAP
Naszyjnik/necklace - OASAP
Torebka/bag - Sammydress
Szpilki/pumps - Atmosphere

czwartek, 13 marca 2014

Her (hair) story...


Pytacie mnie czasem o pielęgnację włosów i chwalicie moją czuprynę - niezmiernie mi miło. Korzystając więc z tego, że podłe wirusy uziemiły mnie w domu z garścią chusteczek, a zaległości serialowe w "Elementary" i "Hannibalu" już nadrobiłam, dziś taki właśnie post. O moich włosach słów kilka.
Uprzedzam osoby, które spodziewają się jakichś cudownych środków tudzież tajemniczych metod - rozczarujecie się... Nie podaję również składu produktów, nie znam się na tym i nie będę udawać ekspertki, moim włosom one służą i basta!
Zacznijmy od pierwszej, zasadniczej i naczelnej sprawy - nie używam suszarki, lokówki, prostownicy, lakieru ani pianki! Mam to szczęście, że pasma są naturalnie gładkie i dość sztywne, nie muszę ich dodatkowo prostować. Dobre geny po Mamusi i to jej w tym wypadku należy gorąco podziękować :)
Nie oszukujmy się, wszelkie termiczne ingerencje niszczą strukturę włosa, więc ja moim tego nie serwuję (no chyba, że w sytuacji awaryjnej). Zawsze rozplanowuję wyjścia tak, aby włosy same mogły naturalnie wyschnąć. Pielęgnuję je więc przeważnie wieczorem i raczej nie rozczesuję na mokro. Dopiero, gdy podeschną lub są całkiem suche.
Kosmetyków używam dosłownie kilku, ale są one starannie wyselekcjonowane latami doświadczeń :)


Zasadniczo myję włosy co drugi dzień, choć wiadomo, że czasem sytuacja wymaga, by robić to codziennie. Mam przetłuszczającą się skórę głowy, ale same włosy suche, więc dobranie odpowiedniego produktu graniczyło z cudem. Próbowałam chyba wszystkich szamponów dostępnych w drogeriach i innych rossmanach. Jedne nadmiernie wysuszały kosztem uniesienia przy skórze, inne nawilżały włosy, ale sprawiały, że wyglądałam jak oklapły, przylizany kocur. Ponad rok temu przypadkiem trafiłam w Superpharm na promocję szamponu Cece of Sweden z zielonymi algami morskimi. Stwierdziłam, że zaryzykuję i... moje włosy pokochały go miłością wielką! Ba, nie tylko włosy ale i skóra głowy darzy ów szampon dużym uczuciem! Ma bardzo delikatny zapach, lekko się pieni, nie ma konieczności podwójnego mycia. Włosy nie są splątane, lekko nawilżone, wszystko tak, jak potrzeba.
Litrowa pojemność kosztuje w promocji ok. 18-19 zł, regularnie ok. 24 zł - dostępna w sieciach Superpharm, Rossman i Hebe. Biorąc pod uwagę cenę innych szamponów (w granicach 10 zł za 250 ml) jest to bardzo dobra inwestycja nie tylko dla czupryny ale i portfela.


Ta sama cena i dostępność dotyczy drugiego szamponu tej marki, którego używam wymiennie - z mleczkiem kokosowym  i biotyną, przeciwko wypadaniu włosów. Zapach ma obłędny (kocham kokos!), ale nie drażniący, poza tym bardziej gęstą konsystencję w stosunku do algowego brata. Czy działa? Hm, należy pamiętać, że na utratę włosów wpływa mnóstwo czynników, jak dieta, stres, tryb życia. Nie należy się więc spodziewać cudów po samym szamponie, choć nie ukrywam, ja widzę poprawę.


Odżywka - w trakcie i po zimie, jest to zdecydowanie konieczność. Moje włosy lubią te z Gliss Kur, obecnie używam z keratyną, ale mogę również zarekomendować "różową" z jedwabiem. Tą drugą aplikuję latem, jest trochę "lżejsza". Obie są dwufazowe, tzn. trzeba wstrząsnąć przed spryskaniem. Nie wymagają spłukiwania i można ich używać na mokre, jak i suche włosy. Cena za 250 ml w promocji ok. 10 zł, regularnie ok. 16 zł - ja kupuję w Rossmanie.


W  kwestii czesania też czyniłam latami wszelkie eksperymenty. Szczotki z kulkami, bez, z naturalnego włosia, syntetyczne... Jakoś na ideał niestety nie trafiłam. Do czasu, aż przyszła kolej na osławiony Tangle Teezer. Jego recenzji powielać nie będę, pisałam już TUTAJ, natomiast nadal z całego serca polecam i pluję sobie w brodę, że kupiłam go tak późno. Dziewczyny, te wszystkie pozytywne opinie to nie mit, gdy spróbujecie, nie zamienicie jej na żadną inną.


Ostatni rzecz, zapewne tak banalna, że aż śmieszna. Gumka do włosów. Pamiętam jak w dzieciństwie kucyki wiązano mi popularnymi wówczas gumkami z... dętek rowerowych. Tak, zepsute dętki cięto na wąskie paski i owe "kółeczka" służyły do fryzur wszelakich. Wesołe to były czasy, koniec lat osiemdziesiątych, więc takie kuriozum jak gumka do włosów do kupienia w sklepie? Wtedy nie było podstawowych produktów, a ludzie stali w kilometrowych kolejkach po papier toaletowy... Może młodszym z Was wydaje się to śmieszne, ale tak było i takie mam wspomnienia. No właśnie, zdejmowanie tego gumowego paskudztwa z włosów to była udręka. Skręcało się to, łamało, wyrywało cebulki i przeważnie kończyło moimi łzami. Na tle włosów przewrażliwiona byłam od zawsze :)
Dziś używam tylko i wyłącznie gumek powlekanych, które łatwo zdjąć bez uszczerbku dla fryzury. Element wydawałoby się mało ważny, ale widuję czasem dziewczyny, które warkocze czy kucyki mają "złapane" jakimiś gumowymi recepturkami i aż mi skóra cierpnie. Bo włosy to nie tylko mycie czy suszenie, ale i dobre narzędzia do czesania i układania fryzury.

I to by było na tyle :)