niedziela, 26 listopada 2017

Shania




Bluzka z lumpa, spodnie z przeceny, kapelusz z Anglii, torebka z Zary, botki z Tymoteo.
Takie boho wyszło :)


 
 
 



Zdjęcia by Beassima



Bluzka/blouse - Zara (sh)
Spodnie/trousers - ONLY by Vero Moda
Botki/boots - Tymoteo
Torebka/bag - Zara
Kapelusz/hat - H&M

czwartek, 23 listopada 2017

Książkowe podsumowanie października

foto: Empik


Czy Wam ten rok też "uciekł" tak jak mnie?
Niedawno jeszcze była wiosna, potem lato szybko przeminęło, odliczane czasem przed- i po urlopie. Już jesień panoszy się na stałe.
Wrzesień upłynął pod znakiem jednej, genialnej książki (recenzja TUTAJ) za to październik okazał się miksem trzech różnych, zarówno pod względem gatunku jak i poziomu literackiego.


Paulina Świst "Prokurator". Książka, która od wytrawnych czytelników zbiera okrutne cięgi na wszelkich forach i portalach - że jak harlequin, że kiepsko napisana, nierealna, że za dużo seksu, że zbyt wulgarna... I to wszystko niestety prawda, ale.. i tak pochłonęłam ją w dwa popołudnia :)
Bo to taki uroczy babski odmóżdżacz, coś a la polska Nora Roberts.
Ona jest piękną panią adwokat, on diabelnie przystojnym prokuratorem, a ich drogi krzyżują się, gdy Kinga, czyli główna bohaterka zmuszona zostaje do obrony przyrodniego brata, gangstera.
I zaczyna się akcja :)
Jeśli nie liczycie na literaturę wysokich lotów a jedynie dobrą, wciągającą zabawę z dreszczykiem, polecam!


Oj jak ja się z panią, pani Bonda męczę :)
Po zeszłorocznym "Pochłaniaczu" przeczytanym na urlopie w Grecji na rok zrobiłam sobie przerwę. W międzyczasie kupiłam trylogię, którą rozpoczyna "Sprawa Niny Frank".
W końcu sięgnęłam po nią w październiku i niestety utwierdzam się w przekonaniu, że fanką autorki nie zostanę.
Główny bohater to Hubert Meyer, profiler policyjny. Na podstawie wyglądu miejsca zbrodni tworzy portrety psychologiczne sprawców. Poznajemy go w momencie, gdy zostaje wezwany do domu znanej aktorki, Niny Frank, którą znaleziono brutalnie zamordowaną. Cała wiejska społeczność miejscowości, w której mieszkała gwiazda jest sprawą zbulwersowana, podejrzenia padają gęsto, co nie ułatwia pracy Meyerowi. Wkrótce też wychodzi na jaw mroczna przeszłość Niny, a raczej Agnieszki...
Książka napisana jest na poziomie, a jednak taki styl do mnie absolutnie nie trafia. Męczę się czytając.
Nie napiszę Wam, że nie polecam, bo Bonda ma wielu fanów i obiektywnie jest dobrą pisarką. Po prostu nie dla mnie, być może dla Was :)


JP Delaney "Lokatorka". Książka pisana z perspektywy dwóch kobiet - obecnej i poprzedniej lokatorki luksusowego domu w Londynie. Domu, którego wynajęcie obwarowane jest surowymi wymogami właściciela, zaś wszystko odbywa się na zasadzie castingu.
Tak trafia tam właśnie Jane, a poprzednio trafiła Emma. Jane żyje, Emma już nie... Obie kobiety bliźniaczo do siebie podobne, obie romansujące z przystojnym architektem, który jest autorem budynku... Obie zawikłane w sieć powiązań, których punktem kluczowym jest ów apartament.
Książka wciąga od pierwszych kartek, akcja toczy się wartko, zaś kolejne pomysły autora zaskakują. Z zakończeniem włącznie!
Polecam!!!

niedziela, 19 listopada 2017

Kochanica Francuza



Beret to największy hit w materii nakryć głowy w tym sezonie.
Dodatek niezwykle szykowny, w końcu kojarzony z jedną ze światowych stolic mody - Paryżem.
Szykowny i ... dość trudny w noszeniu. Szczerze nie znam dziewczyny, która wyglądałaby w berecie przepięknie :) Uroczo - tak, zabawnie - owszem, stylowo - jak najbardziej, ale nie przepięknie :)

Kocham modę na modłę francuską, te wszystkie apaszki, perły, czerwone usta to jak najbardziej "moja bajka".
Postanowiłam więc spróbować sił i z beretem, zwłaszcza, że można takowy kupić w second-hand za kilka złotych (albo w sieciówce za około 50 zł, co kto lubi!).
Zestawiłam go z drugim hitem sezonu - marynarką w czarno-białą drobną kratkę, która wisiała sobie grzecznie w szafie, noszona czasem do pracy, ale jakoś nigdy nie pokazywana tutaj, na blogu.
Plus prosty czarny golf i szerokie spodnie.
Przemyciłam też ulubioną skórzaną kopertówkę i okulary słoneczne, bo i pogoda wczoraj dopisywała, słońce postanowiło rozpieścić nas przez weekend.

... i tylko mi tej wieży Eiffla w tle brak :)

P.S. Tytuł posta dość przewrotny, jeśli jednak napiszę Wam, że jestem wielbicielką klasyki kina z lat 80 i 90 (i Jeremy'ego Ironsa :) wszystko stanie się jasne :)






Zdjęcia by Beassima


Marynarka/jacket - Zara
Golf/turtleneck - Orsay
Spodnie/trousers - H&M
Beret/beret - nn
Kopertówka/clutch - vintage
Okulary/sunglasses - Ray Ban

środa, 15 listopada 2017

3 kosmetyki z Biedronki do 5 zł czyli tanie i dobre




Drogo nie zawsze znaczy dobrze.
Taka zasada dotyczy niemal wszystkich dziedzin życia, czy są to ubrania, obiad w restauracji, czy strzyżenie u fryzjera. Owszem, są marki czy miejsca o wysokiej renomie, gdzie cena rzeczywiście przekłada się na wysoką jakość.
Często jednak bywa tak, że świetnie sprawdza się coś, co kosztuje niewiele.
Dziś chciałabym Wam zaproponować takie właśnie "tanie i dobre" czyli 3 kosmetyki z Biedronki, które według mnie są równie skuteczne co dużo droższe odpowiedniki.





1. BeBeauty Hydrate Nawilżający Płyn Micelarny 2 w 1

Produkt kultowy, chwalony na wszelkich forach kosmetycznych i blogach urodą się zajmujących.
Proste opakowanie, aplikacja bez konieczności odkręcania, po podniesieniu góry nakrętki.
Płyn bezbarwny, bezzapachowy, nie zawiera parabenów ani sztucznych barwników.
Przebadany dermatologicznie i okulistycznie.
Skutecznie usuwa makijaż (także wodoodporny!) a przy okazji nie wysusza. Nie podrażnia ani mojej cery naczynkowej ani okolic oczu, skóra pozostaje po nim rzeczywiście fajnie nawilżona.
Jest dość wydajny, przy zmywaniu codziennego zestawu makijażowego, czyli w moim wydaniu: lekki podkład na twarz + tusz do rzęs, buteleczka 200 ml wystarcza spokojnie na 2 - 3 tygodnie.
Dla mnie to najlepszy micel jaki miałam i kupuję go gdy tylko jest dostępny, bo pomimo, że w stałej ofercie Biedronki, to jednak zdarza się, że jest wyprzedany.

Cena: ok. 4 zł





2. BeBeauty kremowy żel pod prysznic Berries Passion białe kwiaty i jagody acai

Jestem wielką fanką żeli i produktów do ciała Balea, które niestety nie są dostępne w Polsce, nad czym ubolewam :) Wprawdzie mam znajomą dobrą duszę, która przywozi je z Niemiec, jednak używam ich non stop i czasem zapas zwyczajnie się skończy.
Przypadkiem trafiłam na ten biedronkowy odpowiednik, bo... opakowanie do złudzenia przypomina Baleę i był tani. Kupiłam z ciekawości i okazał się strzałem w 10!
Gęsty, kremowy, genialnie pachnie, fajnie się pieni i jest bardzo wydajny.
Występuje w kilku wersjach zapachowych, pojemność 400 ml starcza na kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt użyć.
Nawilża skórę, jeśli nie jest nadmiernie wysuszona, nie trzeba używać balsamu.
Szczerze polecam!

Cena: ok. 4 zł





3. Biosilk Silk Therapy jedwab do włosów

Nie jest to produkt stricte biedronkowy, ale tam dostępny najczęściej.
Seria małych buteleczek (20ml) zawiera nie tylko jedwab do włosów, ale i olejek arganowy, olejek z czarnuszki (testuję obecnie) i olejek makadamia.
Mnie jak do tej pory najbardziej przypadł do gustu ów jedwab.
Pomimo tego, że nie jest to wielka pojemność, jest bardzo wydajny.
O gęstej formule, wystarczy odrobina wtarta po myciu w mokre włosy. Pięknie je odżywia i wygładza oraz nabłyszcza.
Na moje długie już pasma wystarcza na ok. 15 aplikacji.

Cena: 4,99 zł


Znacie, używacie któryś z tych kosmetyków?
Jestem ciekawa Waszych opinii, piszcie!

niedziela, 12 listopada 2017

Metoda wzajemności




Sposobów na uspokojenie sumienia po zakupach jest kilka.
Można wmówić sobie, że świeżo nabyty ciuch jest właśnie tym od lat wymarzonym, a jak wiemy, marzenia trzeba spełniać :)
Można kupić wino i sączyć, patrząc na nowy nabytek odzieżowy... Wraz z coraz niższym poziomem owego szlachetnego trunku w butelce, spada również poziom wyrzutów sumienia, zaś wybornie poprawia się humor :)
W końcu można zastosować metodę wzajemności :)
Na czym ona polega?
Idziesz na zakupy ze swoją przyjaciółką. Zakochujecie się w identycznym modelu czapki, ale każdej z was trochę szkoda wywalić 30 zł na nakrycie głowy, zwłaszcza, że obie jesteście wytrawnymi łowcami w second-handach i czapuchy to kupujecie po złociszu czy co najwyżej piątaku... Przypominacie sobie, że przecież jedna miała w sierpniu urodziny, druga imieniny w październiku a w ogóle to już mikołajki za pasem... W związku z powyższym, każda kupuje czapkę i daje w prezencie tej drugiej!
Działa wybornie, bo miło jest dawać prezenty, jeszcze milej dostawać, a w przypadku metody owej plusem dodatkowym jest fakt, że zawsze w 100% trafione!!!!
Oczywiście możecie ją zmodyfikować, iść na zakupy z siostrą, mamą, chłopakiem i niekoniecznie nabywać dokładnie to samo. Ważny jest zamysł - ja Tobie, a Ty mnie :)

Ja to chyba OPATENTUJĘ :)


 



zdjęcia by beassima


Czapka/hat - ONLY
Sweter/sweater - H&M
Płaszcz/coat - Zaful
Spodnie/trousers - H&M
Buty/boots - Vagabond
Torebka/bag - no name