Nie lubię miasta po zimie.
Tego momentu, gdy jeszcze nie przyszła wiosna, ale już nie ma śniegu, wobec tego jest buro, a na chodnikach walają się tony piachu i inne elementy towarzyszące.
Nigdy nie zrozumiem, jak można wyrzucić gumę do żucia albo niedopałek na chodnik, zwłaszcza, gdy co kawałek są kosze na śmieci. W rezultacie, gdy śnieg stopnieje pełno wszędzie takich "skarbów".
Powyższa myśl jest absolutnie off topic, nasunęło mi się samo, gdy dziś robiłam zdjęcia w centrum miasta. Fakt, tymi spodniami mogłabym zamieść kilka chodników zupełnie w czynie społecznym :)
Dzwony to jeden z elementów garderoby, które lubię i która pasują do mojej figury. Wbrew pozorom, kupić takowe jest bardzo ciężko, w sklepach nadal królują nieśmiertelne rurki i szerokie palazzo pants.
Moje wężowe skarby wygrzebałam w szafie znajomej, która zna moje zamiłowanie do ubrań oryginalnych i ekstrawaganckich, oddała więc bez żalu. Od razu przypadły mi do gustu, jako fanka Sailora z kultowej "Dzikości serca" nie umiem przejść obok wzoru wężowej skóry obojętnie.
Motyw mocny, więc reszta stylizacji gładka, czarna, ożywiona jedynie złotymi dodatkami.
Zdjęcia by P.
Bluzka/blouse - Preska
Spodnie/trousers - Zara
Kurtka/jacket - Mango
Torebka/bag - Michael Kors
Naszyjnik/necklace - Takko
Opaska/hairband - Sinsay