|
foto:ironydesign.com |
Niedawno pisałam, że w tym roku wyjątkowo czuję magię Bożego Narodzenia i ogarnia mnie wręcz szał na dekoracje z tym związane. Słowo "wyjątkowo" użyte zostało w owym tekście nie bez powodu, zaś moja świąteczna dekoromania minęła kilka godzin po tym, kiedy po wielkich porządkach powiesiłam światełka i bombki.
W ostatnim poście wspomniałam Wam również, że nie lubię tego okresu w roku, co w części czytelników wzbudziło spore zainteresowanie.. Bo tak naprawdę Święta Moi Drodzy są do bani!
Dlaczego?
Oto 5 powodów.
1. Marnotrawstwo czasu. Ogromne. Trzy dni totalnego nic-nie-robienia, oglądania po raz enty "Kevina", którego polsat wałkuje z uporem maniaka - bo nic lepszego nie ma w programie, i zastanawiania się, co w tym czasie mogłabym zrobić. Nie wiem jak u Was, tak to wygląda u mnie. Jestem człowiekiem, który uwielbia, gdy coś się dzieje, ciągły ruch mnie nakręca, nie lubię tkwić w miejscu i dla mnie taki długodystansowy marazm to tragedia. Oczywiście, spędzam czas z najbliższymi, ale jest to moja rodzina przez duże "R", nie tylko wspólne uśmiechy na zdjęciach, ale dużo miłości więc mamy ze sobą bliski kontakt przez cały rok. Nie musimy spędzać ze sobą czasu trzy dni ciągiem. A wiem, że dla przerażająco dużej liczby ludzi Święta to wizyty i spotkania z rodziną, której ani nie lubią, ani nie mają na to ochoty. Siedzą więc smętnie nad karpiem w galarecie, słuchając jak ciotka Janina po raz piąty powtarza, jak jej wnusio nauczył się siusiać do nocniczka a wujek Alfred łakomym wzrokiem pożera dekolt siedzącej naprzeciwko szwagierki. Sączą promile, żeby czas szybciej leciał a alkohol nieco przytłumił ten nadmiar familijnej "miłości" i marzą, żeby być GDZIE INDZIEJ.
A choćby człowiek chciał, nie da się. Wszystko pozamykane, Święta. I nie jest to zarzut do narodu pracującego w jakichś rozrywkowych przybytkach, gdzie można by spędzić czas, absolutnie. Im również należy się odpoczynek i wolne. To argument anty po prostu!
2. Obżarstwo, jeden z siedmiu grzechów głównych, paradoksalnie, popełniany przez 99% z Nas w Święta. Tak wiem, śmieszny powód, bo przecież nikt nikomu na siłę jedzenia nie wpycha. A jednak... Przyznajcie szczerze, potraficie się opanować, kiedy na stole stoi mnóstwo smakołyków i aż ślinka leci, żeby choć spróbować? Tak? To brawo, ja nie potrafię. Każdego roku powtarzam sobie, że tym razem się nie dam. Po czym moja Mama i Ciocia przyrządzają takie pyszności, iż po prostu nie można obok nich przejść obojętnie. A ponieważ dla mnie jedzenie to jeden z przejawów celebracji życia, nigdy nie mogę się pohamować. Dlatego właśnie nie lubię Świąt - łamią moją silną dietetyczną wolę :)
3. SMS-y z życzeniami. Nie wiem, jaki odsetek znajomych się teraz na mnie obrazi, zapewne duży... Ale prawda jest taka, że strasznie nie cierpię świątecznych wiadomości, a już tym bardziej z gatunku "wyślij do wszystkich". Nawet na takowe nie odpisuję, wiem, niegrzecznie. Ale z ludźmi, z którymi mam kontakt na co dzień lub jestem blisko składam sobie życzenia na żywo, bądź i telefonicznie, ale wiem, że są szczere. Natomiast gdy dostaję życzenia od kogoś, z kim nie mam kontaktu przez cały rok lub wręcz latami, a tylko na Boże Narodzenie czy Wielkanoc przychodzi lakoniczny SMS, bawi mnie to niepomiernie. Bo na urodziny na przykład już owych życzeń nie uświadczysz, no chyba, że Facebook przypomni :) Gorzej, jeśli ktoś nie ma mnie w znajomych...
4. Ogólnoludzkie ogłupienie. Najprostsze i chyba najtrafniejsze określenie. Naród mniej więcej od połowy grudnia dostaje totalnej głupawki, a wystawy sklepowe atakują bombeczkami i reniferkami zaraz po Wszystkich Świętych. Nie da się wejść do Lidla czy innej biedronki po bułki bez odstania swojego w wielkiej kolejce, a jak masz pecha kupisz czekoladowego Mikołaja, który po odwinięcie sreberka okazuje się niesprzedanym wielkanocnym królikiem po opakowaniowym tunningu... Rossmanny wszelkie przeżywają prawdziwe oblężenie, o galeriach handlowych nie wspomnę. Jeszcze potrafię zrozumieć przybytki spożywcze, wiadomo, żywność ma to do siebie, że lubi się psuć i ciężko zrobić zakupy świąteczne w październiku, ale ubrania? Zapędziłam się ja niemądra 21 grudnia do H&M, takiego tłumu nawet na wyprzedażach nie widziałam. Mierzą matki, mierzą córki, mierzą żony, mierzą kochanki. Faceci też mierzą, głównie wzrokiem swoje partnerki a widok mordu w ich oczach bezcenny. Ludzie, naprawdę przez cały rok chodzimy w starych łachmanach, a gdy pierwsza gwiazdka zabłyśnie musimy mieć koniecznie na sobie nową bluzkę czy spodnie?
5. Nietrafione prezenty. Te, które ja daję, żeby była jasność - bo w drugą stronę już od lat poszłam na łatwiznę i mniej lub bardziej subtelnie komunikuję, co chciałabym dostać. Natomiast zakup świątecznych podarunków dla całej rodziny to dla mnie duży problem. Bo ja uwielbiam dawać prezenty, ale jeszcze bardziej uwielbiam, kiedy są trafione. I zawsze mam problem - CO KUPIĆ? Z moimi najbliższymi celebrujemy Gwiazdkę, urodziny i imieniny więc wraz upływającym czasem robi się coraz większy problem... Ponieważ pozostałe wymienione "pozaświąteczne" okazje każdy członek mojej rodziny obchodzi w innej porze roku, jakoś potrafię wpaść na coś kreatywnego. Boże Narodzenie rozkłada mnie na łopatki, gdy zamiast jednego, muszę tych prezentów wymyślić pięć...
I jako bonus jeszcze, ale dość denerwujące mnie i ... mojego psa. Geniusze, którzy jeszcze przed Wigilią (nie wspominając o Sylwestrze!) odpalają wszelkie petardy, fajerwerki i inne produkujące hałas obiekty. Kto ma czworonoga wie, jak one to uwielbiają... Chowa się taka bieda po kątach, ogon podkulony i wielkie przerażone oczy. Często i człowieka potrafi to wystraszyć, zwłaszcza wieczorem lub nocą, kiedy słodko usypiasz i nagle pod blokiem słychać huk.
I już wiecie wszystko! Właśnie dlatego nie lubię Świąt... Kto chce, może od teraz mówić do mnie Grinch :)