zdjęcia: empik.com |
"... mają wspólny mianownik, refren, który niemal w każdej się pojawia i jest to nużące.." - tak w komentarzu pod ostatnim czytelniczym podsumowaniem miesiąca napisała Mama Dwójki a propos książek Charlotte Link.
Ci którzy śledzą mojego bloga w miarę na bieżąco (lub też znają mnie prywatnie :) wiedzą, że ostatnie kilkanaście tygodni upłynęło mi na dość dużej fascynacji tą autorką. Przeczytałam kilka jej książek i... właśnie się znudziłam straszliwie. Mamo Dwójki, masz rację w 100%! Doszłam do tego wniosku w styczniu niewiele później, przerabiając "Echo winy".
Virginia jest żoną bogatego bankiera Frederica Quentina i mamą kilkuletniej Kim. Z pozoru wiedzie życie kobiety spełnionej, jednak nie jest szczęśliwa.
Podczas rodzinnych wakacji na wyspie Skye Virginia spotyka Livię i Nathana Moore, małżeństwo, którego jacht właśnie został staranowany przez inny statek, zaś oni sami zostali praktycznie bez środków do życia. Bohaterka w odruchu serca przyjmuje oboje do swojego domu letniskowego, ku wielkiemu niezadowoleniu męża, któremu cała sytuacja zupełnie się nie podoba. Sytuacja, a właściwie bardziej sam Nathan... Virginia tymczasem jest mężczyzną oczarowana tak bardzo, że opuszczając z rodziną Skye zostawia Moore'om klucze, pozwalając nadal mieszkać w ich wyspiarskim domku. A gdy pan Moore zjawia się nagle i w ich rodzinnej rezydencji informując, że Livia wylądowała w szpitalu a on sam nie ma pieniędzy na hotel, przyjmuje go równie ochoczo... Oczywiście mąż przebywa w delegacji a romans zaczyna kwitnąć niczym żonkile na wiosnę... W międzyczasie też w okolicach ginąć zaczynają małe dziewczynki, policja rozpoczyna śledztwo. Okazuje się, że zagrożona jest również mała Kim...
Zgubiliście się już? :) A jeszcze nie doszłam do momentu, kiedy Virginia wyłącza telefon, zostawia córkę u opiekunów i znika, jak się okazuje z Nathanem u boku...
Trochę za dużo w tej książce pogmatwania, życiowych zakrętów, wzniosłych uczuć i prób zaskoczenia czytelnika, jakby Link straciła pomysł na fabułę świeżą i nie dublującą samej siebie.
Zmuliłam się, zdziwiłam okrutnie jak bardzo ta książka odstaje od bardzo dobrych pozostałych autorki, przeczytanych przeze mnie. Nie polecam.
Druga pozycja styczniowa za to, to jak zwykle klasa sama w sobie.
"Koniec warty" Stephen'a King'a. Ostatnia część trylogii o znanych już z "Pana Mercedesa" i "Znalezione, nie kradzione" bohaterach: emerytowanym policjancie Billu Hodgesie, jego przyjaciółce i partnerce w interesach Holly Gibney oraz oczywiście Bradym Hartsfieldzie. Ten ostatni, czyli czarny charakter z części pierwszej, po kilku latach budzi się ze śpiączki w Klinice Traumatycznych Uszkodzeń Mózgu. Okazuje się, że podczas snu podawano mu eksperymentalny lek, który wyzwolił w nim ponad naturalne zdolności. Brady potrafi mentalnie "wejść" w ciało danej osoby, opanowując jej umysł i wolę... A jedyne o czym myśli, to zemsta na Billu i jego przyjaciołach...
Książkę czyta się świetnie, podobnie jak pozostałe część (zresztą jak wszystko Kinga :) Wiem, znów jestem mocno nieobiektywna, ale w stosunku do tego pisarza nie umiem być inna. Pewnie wynika to z faktu, że przeczytałam praktycznie wszystko, co wyszło spod jego pióra i wszystko mi się podobało. Jedne utwory mocniej, inne mniej, ale dla mnie to nadal geniusz mroków ludzkiej duszy :)
Oczywiście będzie mi bardzo miło, jeśli Wy się wypowiecie na temat powyższych książek/autorów.
Komentujcie!
Aż wstyd, bo przez styczeń nie przeczytałam żadnej książki :(
OdpowiedzUsuńKsiążki King'a jestem bardzo ciekawa :)
żaden wstyd, ja też czytam falami, czasem kilka pod rząd, czasem jedną w miesiącu.
UsuńMoje klimaty... Ale jak Link nie polecasz, to po tę nie sięgnę:))
OdpowiedzUsuńEdytko, może Tobie się spodoba, mnie zmęczyla.
UsuńPaulina , właśnie myślałam o nowej Link..ale teraz to odpuszczę, chociaż mam długa przerwę w czytaniu jej książek....może tu jest tzw "pies pogrzebany" .
OdpowiedzUsuńBea, spróbuj, ja do niej wrócę za jakiś czas bo mam kilka do przeczytania jeszcze. Zobaczymy czy będę mieć nadal uczucie znudzenia.
UsuńMam na półce jedną książkę Link "Wielbiciel"(przypadkowy zakup, jeszcze nie przeczytana), to może lepiej na tej jednej poprzestanę...
OdpowiedzUsuńA ja chwilowo odstawiłam kryminały i zatapiam się w powieściach - w tle II Wojna Światowa, wojna domowa w Hiszpanii, obłęd ZSRR. Po "Krawcowej z Madrytu" (całkiem niezłej ale bez dobrego zakończenia i nie mam tu na myśli happy endu) czytam teraz 2 tom "Ósmego życia" Nino Haratischwili i jestem zachwycona tą sagą rodzinną, mam przeczucie, że długo niczym tego nie przebiję.
POdziwiam Violu, mnie takie książki jakoś nie pociągają na razie. Ale kto wie, gust się zmienia co jakiś czas :)
UsuńNo coz .... Ja fenomenu Kinga nie rozumiem . Przez Bastion nie przebrnęłam , zanudzilam sie na śmierć . Sięgnęłam po kultowy Cmętarz Zwierząt i tez bez rewelacji.
OdpowiedzUsuńPodchodziłam tez kiedyś do Mroczej Wieży i po 1,5 tomu pożegnałam serie
Link nie czytałam , jestem umierkowaną entuzjastką kryminałów .
Choc Serie o Harrym Hole mam za sobą , to i tak saga Millenium bije na głowę Nesbo ( moze i chyba głownie dlatego , ze obok wątku kryminalnego szeroki kontekst społeczny jest , a to akurat interesujące ;)
Jezeli nie znasz to mogę Ci polecić Szczepana Twardocha - chyba najjaśniej świecąca gwiazda rodzimej literatury - Morfina moze jest ciężka , ale Król - doskonały , zwłaszcza w wersji audiobooka - interpretacja młodego Stuhra czyli arcydzieło ;)
żadnej książki niestety nie znam, a z moim czytaniem ostatnio słabo :(
OdpowiedzUsuńmuszę to nadrobić
Nie znam tych pozycji ale chętnie po nie sięgne :)
OdpowiedzUsuń