Ja nabyłam go z myślą "nareszcie coś do wszystkiego", bowiem rzadko, ale jednak, trafi mi się i opryszka i zajdy. Jak na razie pierwsze wrażenia niezłe. Opakowanie poręczne, dobrze nakłada się na usta dzięki gładkiej "główce" tubki. Konsystencja jak maść, przezroczyta, lekko żółtawa, po nałożeniu wargi przez chwilę lekko "mrowią". Ma trochę nieprzyjemny smak w kontakcie z wewnętrzną stroną ust, ale w końcu nie jest do jedzenia :) Ciekawi mnie, jak sprawdzi się w warunkach bojowych, gdy na moich ustach coś "zakwitnie". Jak do tej pory mogę tylko stwierdzić, że rzeczywiście dobrze nawilża. Gdy potwierdzi swe działanie we wszystkich aspektach reklamowanych przez producenta, popadnę w zachwyt i trwałe uwielbienie a Carmex zagości w mojej kosmetyczce na wieki :)
BTW, zakwitła stapelia, zamieszczam więc przy okazji foto. Dziwny i oryginalny sukulent, od kształtu kwiatu zwany również "gwiazdą szeryfa".
Miłego dnia Wszystkim, see U!
Stapelia ma ciekawy wygląd, ale zapach kwiatu jest fatalny. Jak pracowałam w hurtowni kwiatów, to było zwykle czuć w większej części pomieszczenia, gdy tylko zakwitł.
OdpowiedzUsuńCo do Carmex'u to skuszę się na pewno, bo niestety opryszczka jest moją zmorą;/
Pozdrawiam:)
A ja zapachu stapelii nie czuję, inaczej eksmitowałabym ją z mieszkania. Może mam odmianę bezzapachową :)
OdpowiedzUsuńTo jestem zdziwiona, że nie 'pachnie' ;)
OdpowiedzUsuńTo jest dostepne w rossmannie. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńmiałam ten kwiat kiedyś. ma zapach zgniłego mięsa bo zapylany jest przez muchy...:P
OdpowiedzUsuń