Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jass. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jass. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 października 2018

Red lips girl




Nie ma nic cieplejszego niż wełniany płaszcz.
Proste, prawda? :)

Pewnie część z Was od razu chce zaprotestować.
No bo w końcu co z tymi z tworzyw syntetycznych, co z kurtkami, czy też pikowanymi, czy też fasonem parka?
Nosimy je przecież wcale przy tym nie marznąc!
Owszem, jest tylko jedno "ale" - syntetyki nie "grzeją" same w sobie jak wełna, muszą więc być dodatkowo "ocieplone". Czyli dochodzi kolejna warstwa, a stąd już tylko niewielki krok do stylizacji a la ludzik Michelin :)
Jeśli komuś nie przeszkadza, proszę bardzo. Wysokie smukłe dziewczyny z figurą jak Hailey Baldwin czy Bella Hadid mogą sobie zresztą nosić do woli, nadal będą wyglądać super (swoją drogą szczęściary jedne :)
Kobiety o krąglejszych kształtach i nogach nie do nieba tylko do pasa (czyli ja :) muszą kombinować.
Z racji tego moje uwielbienie do wełnianych płaszczy rośnie wprost proporcjonalnie do ilości opadłych liści za oknem.
A im więcej tej wełny w składzie, tym cieplej i taki ciuch nie będzie tylko jesienny, ale sprawdzi się też świetnie jako płaszcz na zimę.

No i znalazłam ideał!

Hasło "dobre bo polskie" zawsze mi się podobało, zwłaszcza gdy dotyczy firm rodzinnych, z wieloletnią tradycją.
Taka jest właśnie marka JASS, ubierająca kobiety już od 35 lat.
Ich okrycia wierzchnie wykonane są w całości, lub też większej części z wełny owczej oraz suri alpaca (pozyskiwanej w procesie bezbolesnego strzyżenia alpak żyjących w górach Ameryki Południowej).
Te płaszcze są genialne w dotyku i świetnie uszyte!
Mierzyłam kilka modeli i zdecydowałam się na prosty w fasonie model 727 z dłuższym włosem i fikuśnymi wycięciami przy zakończeniu szwów oraz reglanowymi rękawami. Kolor lodowy (jakżeby inaczej:)
Podobno w listopadzie ma spaść śnieg, ale mnie zima niestraszna. Ciepło i miło w tym cudeńku, że aż nie chce się zdejmować!

W mojej stylizacji kołnierz opuściłam, bo golf wystarczył, ale na mrozy będę go nosić zapiętego na ostatni guzik, wtedy tworzy się fajna a la stójka i nie trzeba szalika.

Tą lodową szarość połączyłam z czernią botków i spodni, al przełamałam zgaszoną czerwienią ust i torbą Wittchen.
No i fryzurą, jest jeszcze krócej niż ostatnio, mój szalony fryzjer wyczarował mi na głowie delikatne sombre.
Lubię takie zmiany a decyzje "włosowe" podejmuję zawsze bardzo spontanicznie, uważam, że całkiem trafne, jak myślicie? :)










Zdjęcia by Aga S. - dzięki Kobietko <3



Płaszcz/ coat - JASS
Spodnie/trousers - Szachownica
Golf/ turtleneck - H&M
Torebka/bag - Wittchen
Zegarek/watch - Michael Kors
Botki/boots - Rizzo