Nigdy nie lubiłam kotów. Wydawały mi się dzikie, zbyt introwertyczne i humorzaste. Za bardzo skryte, egoistyczne i władcze.
A to przecież ja mam naturę dyktatora jakiegoś małego państewka tudzież cesarzowej wszystkiego i to mnie trzeba okiełznywać :)
W którymś jednak momencie zapragnęłam mieć jakieś żywe stworzonko, do którego można pogadać i nawiązać interakcje bliższe niż z roślinką czy rybką.
Z racji mieszkania w mieście, w bloku i pracy na etacie (czyli nieobecności w domu średnio 9-10 godzin dziennie) z góry skreśliłam posiadanie psa. Mamy jednego w domu rodzinnym na wsi i wiem, jak tęskni, gdy zostanie sam choćby na godzinę, poza tym pies powinien mieć gdzie się swobodnie wybiegać, w Częstochowie jakoś mi to nie pasuje.
Padło więc na kota...
I pojawił się Imbir.
Tak samo jak nasz pies, #adopciak oczywiście.
Od razu przyznaję się, że wychowałam go jak owego psa, co podobno widać :) Po prostu nie umiem inaczej, kocura nigdy nie miałam, nie licząc tych półdzikich na wsi, które przychodzą tylko jeść i znikają na całe dnie.
Imbir jest tymczasem bardzo przyjacielski, reaguje na swoje imię i przybiega od razu, jest poza tym okropną gadułą. Komunikuje różnym tonem mruczenia i miauczenia absolutnie wszystko.
Zmieniłam kompletnie zdanie na temat kotów w ogóle i dlatego dziś i Was chcę przekonać, że kociak w domu to bardzo fajna sprawa!
1. Towarzysz
Miło jest wracać do domu, w którym ktoś na Ciebie czeka. Nawet jeśli ten ktoś waży tylko 3 kg i ma ogon oraz futerko :) Mój Imbir czeka zawsze w drzwiach wejściowych, gdy tylko je otworzę przymila się i nadstawia do pieszczot. W ciągu dnia również jest blisko, podpatruje co robię, musi wszystko obejrzeć i obwąchać, jako kompan sprawdza się idealnie!
2. Lek na smutki
Wiecie, że koty to świetni terapeuci? W psychologii funkcjonuje już nawet określenie felinoterapia, czyli po prostu kototerapia.
Te małe futrzaki są doskonałym remedium na smutki, stres, a nawet depresję - potwierdzam, sprawdzone na własnej skórze! Kiedy Imbir wskakuje i żąda pieszczot i przytulania automatycznie skupiam się na nim, zaczynam go głaskać, ten błogo drzemie i nagle łapię się na tym, że ta błogość udziela się również mnie. Rozluźniam się. Z kolei szaleństwa z ulubionymi zabawkami, bieganie za piłeczką zawsze doprowadzą mnie do śmiechu, humor od razu szybuje w górę.
3. Kołysanka
Od kilku lat mam dość duże problemy z zasypianiem, niestety ale stres i tempo życia robią swoje.
Odkąd pojawił się Imbir, problem po woli znika. Futrzana przytulanka, która wchodzi na Ciebie i zaczyna mruczeć działa na mnie niczym miś szumiś na dziecko. Wycisza i koi emocje, jakoś łatwiej zatrzymać gonitwę myśli i również odpłynąć w sen.
4. Jest do kogo pogadać
I masz pewność, że choćby nie wiem co się działo, kot wysłucha, nie skrytykuje, nie nakrzyczy na Ciebie, nie pokłócicie się. Możesz opowiedzieć mu naprawdę wszystko, zdradzić największe tajemnice i największe głupoty. O tym, że potrzebujesz kolejnych szpilek (tym razem fuksjowych), że Brad Pitt to ciągle piękny i nie pogardziłabyś :) a w ogóle to chyba trzeba pomalować sufit w łazience... Na wszystko pełna kocia aprobata!
5. Jest kogo kochać i kim się opiekować
Pewnie dla części z Was powód bardzo banalny, tudzież dziwny. Ale kobiety lubią się opiekować kimś lub czymś, taką mamy naturę. A jeśli jesteś w sytuacji podobnej do mnie (czyli trójka z przodu, po pierwszym ex-mężu już dawno słuch zaginął, drugi się jeszcze nie pojawił i potomek również dopiero w planach) to też pewnie masz tą potrzebę pomatkowania. Taki kociak jest idealny jako swego rodzaju kompensacja a jednocześnie trening przed czymś poważniejszym.